2. Wizengamot

108 11 1
                                    

Hermiona mało spała tej nocy zastanawiając się nad słowami przyjaciela. Znali się od pierwszego roku i nigdy nie pomyślałaby, że mógłby być w niej zakochany. Ale im dłużej nad tym myślała to wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Kilka razy okazywał zazdrość o jej męskich znajomych. Największą przy Krumie na czwartym roku. Czy wtedy już mógł coś do niej czuć? Możliwe. Będzie musiała porozmawiać o tym z Harrym.

Wypiła do końca herbatę i wstała od stołu. Spojrzała na zegarek, miała jeszcze godzinę, żeby dotrzeć do Ministerstwa. Czas budzić Elfi, pomyślała i tak też zrobiła. Zapisała ją do mugolskiej placówki, żeby uniknąć ciekawskich artykułów w Proroku. Zastanawiała się, kiedy im się znudzi spekulowanie ewentualnego ojcostwa. W pewnym momencie była tak zdesperowana, że chciała prosić Harrego o przyznanie ochrony Elfi, ale w odpowiednim momencie uznała, że zaczyna wpadać w paranoję. Kilka głębszych wdechów i prędzej czy później Prorok odpuści ten temat. Znajdą inny, bardziej dochodowy, a o niej i Elfi zapomną. Bo przecież nie wyjdzie na środek Ministerstwa i nie udzieli wywiadu zdradzając kto jest prawdziwym ojcem dziewczynki.

- Hermiono?

Podniosła głowę, kiedy ktoś zapukał i wszedł do środka. Nie ukrywała swojego zdziwienia, kiedy minister magii usiadł na krześle przed jej biurkiem.

- Co tu robisz, Kingsley? - zapytała nawet nie próbując przez chwilę ukryć swojego zdziwienia.

- Przejrzałem Twój wniosek o awans. Esej godny pozazdroszczenia. Kiedy znalazłaś czas, żeby napisać dwadzieścia stron, skoro siedzisz tutaj nawet po godzinach? - zapytał rozglądając się po dość skromnie urządzonym biurze zastępcy szefa Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. Nie od dzisiaj było wiadomo, że Kingsley ten departament lubił najmniej, ale przecież tu nie chodziło co było bardziej lubiane, a co mniej.

- Wiesz doskonale, że stworzenia w naszym świecie są równie ważne jak czarodzieje.

- Wiem, ale zamiast awansu na szefa tego departamentu chciałbym Ci zaproponować inny. Akurat szef przechodzi niedługo na emeryturę i szukam dobrych kandydatów, a wiem, że Hermiona Granger jest najbardziej sprawiedliwą osobą jaką znam... i oczytaną - dodał po chwili szeroko się do niej uśmiechając.

- Chyba nie masz na myśli Wizengamotu... - przerwała, kiedy Kingsley kiwnął głową. - Harry bardziej będzie się nadawał, Kingsley. Jest szefem aurorów, a to jest... nie oszukujmy się, najważniejszy oddział w całym Ministerstwie. A ja? Nikt nie lubi mojego departamentu - wysiliła się na delikatny uśmiech. - Więc co ludzie powiedzą, jeśli awansujesz mnie na szefa drugiego najważniejszego departamentu w Ministerstwie zamiast Harrego?

- Myślę, że Harry zgodzi się zostać szefem departamentu przestrzegania praw czarodziejów.

Hermiona szczerze się uśmiechnęła.

- Harry już o tym wie?

- Jeszcze nie - mruknął przecząco kręcąc głową. - Hermiono, nie chciałabyś stać na straży sprawiedliwości?

- Chcesz mnie wysłać na najgłębsze piętro Ministerstwa? Z czym Ci podpadłam, przyjacielu? - zażartowała, kiedy przypomniała sobie, gdzie odbywały się rozprawy. W ciemnych, ponurych pomieszczeniach w najgłębszym zakątku Ministerstwa.

- Tylko rozprawy. Biuro miałabyś w swoim departamencie niedaleko Biura Aurorów.

- Nie wiem, Kingsley. To wielka zmiana. A kto się zajmie stworzeniami? One też potrzebują uwagi. Nie można o nich zapomnieć.

- Spokojnie, Hermiono. Damy radę. Zastanów się nad moją propozycją - i wyszedł zostawiając ją z kłębkiem myśli. Czy naprawdę chciała decydować kto zasługuje na karę, a kto na oczyszczenie ze wszystkich zarzutów? Albo chociażby przyczyniać się do takich decyzji? Ukrywała tajemnicze zniknięcie Pucey'a, więc jak mogłaby winić innych? Ale... Pucey zasłużył sobie na taki los. Wizengamot również skazałby go na dożywocie w Azkabanie albo na pocałunek dementora. Była przeciwko takiej karze i nawet napisała esej w tej sprawie, ale nikt za bardzo się tym nie przejął. Pocałunek dementora to bezduszność i zarazem ułatwienie dla skazańców. Jej zdaniem dożywocie w Azkabanie było boleśniejszą karą niż taki pocałunek. Rozmyślanie o swoich zbrodniach potrafi zniszczyć człowieka. Miała przynajmniej taką nadzieję. Może Kingsley dawał jej zielone światło w tej sprawie? Może faktycznie powinna zająć się czymś istotniejszym niż rozpatrywanie tajemniczych chorób jednorożców na północy Anglii?

Felix Felicis | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz