17. W umyśle potwora

145 8 5
                                    

- Potter, musimy porozmawiać - warknął przechodząc przez kuchnię do salonu. Nie musiał długo czekać na świętego gryfona. Zdążył usiąść na kanapie, a Potter wszedł do salonu i zamknął za sobą drzwi. Nic nie powiedział, jedynie patrzył na niego oczekująco. Draco miał cichą nadzieję, że gryfon sam zaproponuje ratunek swojej przyjaciółki, ale jak widać... nikt tu naprawdę o tym nie myślał oprócz niego.

- Muszę wiedzieć czy z Granger wszystko w porządku.

- Przecież nie pójdziemy do Malfoy Manor. Wiem, że to Twój dom, ale jesteś na celowniku tak samo jak my, a ja obiecałem Hermionie, że przeżyjesz to wszystko.

- A ona? A jej co obiecałeś?

I tu Potter zwiesił głowę siadając naprzeciwko niego. Czuł wyrzuty sumienia, że uratował Malfoya zamiast niej, ale obiecał... Hermiona nigdy by mu nie wybaczyła, gdyby zostawili go na pewną śmierć. Mimo niezadowolenia reszty członków Zakonu, nie żałował. Żałował jedynie tego, że reszta już skreśliła Hermionę, która poświęciła się dla dobra sprawy. Miał ochotę się zaśmiać z bezsilności. Jego najlepsza przyjaciółka poległa z jego winy...

- Ona wiedziała co ją czeka...

- I sądzisz, że jej to pasuje? Pasuje jej fakt zostania matką syna potwora? Wiesz, że oni ją zabiją od razu jak urodzi to dziecko? Potter, błagam Cię. Nie bądź taki głupi na jakiego wyglądasz. To Twoja przyjaciółka. Nie rozumiem waszej gryfońskiej natury, ale wiem, że ona nigdy by Cię nie zostawiła. Ja bym to zrobił bez wahania, ale ona nigdy.

- Do tego czasu już go pokonany. Mamy jednego horkruksa. Zostały jeszcze dwa. Jeden to prawie na pewno jest Nagini, a drugi... jeszcze nie wiem, ale to kwestia czasu nim się dowiemy.

- Mój najlepszy przyjaciel jest uwięziony w Hogwarcie, a dziewczyna, która ponoć jest w nim zakochana ani razu nie wspomniała o jego ratunku. Gdybyśmy go uratowali to mógłby się dowiedzieć czegoś dla Zakonu. Może ten ostatni horkruks jest w szkole? Czemu wy nic nie robicie? Macie sojuszników tam, gdzie ON nawet się nie domyśli, że ich macie. Chociażby Snape jest uznawany za najwierniejszego sprzymierzeńca, a tak naprawdę jest po waszej stronie. Czemu tego nie wykorzystujecie? Mógłby się czegoś dowiedzieć, a Blaise mógłby mu pomóc.

- To nie jest łatwe, Malfoy! - warknął wściekły gryfon z jednej strony wiedząc, że Malfoy ma rację, ale z drugiej... to naprawdę nie było takie łatwe. Mieli jedną szansę na zniszczenie pozostałych horkruksów, więc nie mogli się pomylić.

- A co jest łatwe?! Siedzenie na tyłku i picie herbatki przy kominku?! Nikt nie mówił, że będzie to łatwe, ale słuszne!

Harry westchnął.

- Tobie naprawdę zależy na Hermionie?

- I niestety odnoszę wrażenie, że tylko mi - odpowiedział mając nadzieję, że gryfon zrozumie co miał na myśli. Jakoś przez jego gardło nie chciało przejść słowo typu zależeć.

- To nie tak, Malfoy...

- A jak, Potter? Jeśli nic nie zrobicie do końca dnia to sam po nią pójdę do Malfoy Manor i sprowadzę ją do bezpiecznego miejsca i to nie będzie to. Znam tajne przejścia w moim rodzinnym dworze, więc istnieje mniejsza szansa, że mnie złapią.

- Ani mi się waż, Draco.

Mimowolnie się wzdrygnął, kiedy usłyszał za sobą zimny głos matki. Od kilku godzin czekał na jej powrót, a kiedy wróciła to żałował, że postanowiła akurat w tym momencie, kiedy ten planował poświęcenie dla dziewczyny, której matka nigdy nie zaakceptuje.

- Ty byś nie ratowała ojca? - zapytał równie chłodno co matka. Potter chciał się wycofać z tej rozmowy czując chłód, który opanował salon, ale nie potrafił ruszyć się z miejsca.

Felix Felicis | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz