4. Konfrontacja

117 6 3
                                    

Hermiona jeszcze raz zajrzała do wózka nim zadzwoniła do drzwi Briana Lewisa. Mogła zostawić ją z opiekunką, ale za późno o tym pomyślała. Miała nadzieję, że ślizgon nie będzie miał nic przeciwko, jeśli Elfi będzie spała w pokoju obok.

- Śpi. Nawet nie zauważysz jej obecności - powiedziała na wstępie jak tylko Brian otworzył jej drzwi. Ślizgon zmrużył oczy, ale po chwili spojrzał na wózek i dopiero wtedy zrozumiał co kobieta miała na myśli.

- Nie ma problemu - mruknął i zaczął analizować, czy wózek wjedzie przez drzwi frontowe. Nigdy nie pomyślał, że będzie się kiedykolwiek nad tym zastanawiać. Nie planował dzieci, a tu Hermiona Granger postanowiła go odwiedzić ze swoją córką.

- Przyniosłam nam chińszczyznę - stwierdziła, kiedy wróciła do salonu, w którym na nią czekał. Miała nadzieję, że Elfi nie obudzi się przez najbliższe dwie godziny, więc będą mogli spokojnie zjeść i porozmawiać.

- Chińszczyznę? - powtórzył zdziwiony idąc za nią do kuchni i obserwował, jak szuka sztućców po szufladach. Z ciekawości podniósł pokrywkę białego pojemnika i sam nie wiedział czy danie go obrzydzało swoim wyglądem czy raczej interesował fakt jak smakuje. Tak jak wygląda czy może jednak się zdziwi?

- Mieszkasz w mugolskiej dzielnicy i nigdy nie jadłeś chińszczyzny? - zapytała lekko zdziwiona. Brunet pokręcił przecząco głową. - Na końcu ulicy masz budkę z chińszczyzną. Często stamtąd zamawiam i uwierz mi, lepiej smakuje niż wygląda.

- Mam nadzieję.

- Czemu zdecydowałeś się na zamieszkanie w mugolskiej dzielnicy? - zapytała siadając przy stole. To pytanie zaczęło już zjadać ją od środka. Pragnęła go o to spytać już na początku znajomości. Ona dostała dom od rodziców, ale nawet gdyby musiała coś sama kupić... i tak zdecydowałaby się na mugolską dzielnicę. Chociażby na Elfi lub po prostu pochodzenie. Pochodziła z mugolskiej dzielnicy i chciała dalej żyć wśród mugoli. Czuła się bezpieczniej, kiedy zanosiła Elfi do żłobka, w którym nikt nie wie kim naprawdę jest Hermiona Granger. Anonimowość dawała jej poczucie bezpieczeństwa.

- Z tego samego powodu co ty - odpowiedział krótko.

- Ale ja jestem czarownicą mugolskiego pochodzenie, a ty jesteś czystokrwisty, więc raczej ten powód odpada, Brian. Jeśli to tajemnica, to nie musisz mówić, ale fajnie byłoby wiedzieć o Tobie jak najwięcej.

Brian parsknął śmiechem.

- Rozumiem, że znasz takie rody pokroju Malfoyów lub Zabinich i pewnie ubzdurałaś sobie, że każdy ślizgon posiada kilka posiadłości z gromadką skrzatów u boku, ale nie... Moja rodzina od zawsze mieszkała wśród mugoli. Nie w centrum, a na przedmieściach, ale nadal wśród mugoli. Mieszkam tu, bo tu się wychowałem. Tak samo jak ty, Hermiono.

- Miło słyszeć, że ślizgon nie wstydzi się mieszkać wśród mugoli.

- Nie każdy ślizgon jest zły, Hermiono. Wiem, że Malfoy był bardzo wyczulony na mugolaków w szkole, ale chyba w trakcie wojny to się zmieniło.

- O czym ty mówisz? - zapytała chcąc mieć pewność co ma na myśli.

- Pomógł wam w pokonaniu Voldemorta. Uratował Cię z Ministerstwa. Niespotykane, prawda?

- Zmienił się. Wojna go zmieniła, tak jak nas wszystkich. Czemu masz mroczny znak na przedramieniu? - zadała szybko pytanie chcąc zmienić temat. Rozmowa o Draco bolała bardziej niż mogła się tego spodziewać. Tęsknota za nim okrutnie raniła jej serce. Każdej nocy żałowała, że nie zdecydowała się powiedzieć o wieczystej przysiędze. Może by jej to wybaczył? Może mieliby szansę na wspólne życie? Teraz już się niestety tego nie dowie. Mogła mieć tylko nadzieję, że Draco spotka kobietę, która pokocha go całym sercem. Zasługiwał na to.

Felix Felicis | DramioneWhere stories live. Discover now