15. Nie taki diabeł straszny jak go malują

150 10 4
                                    

Ginny siedziała na kanapie i starała się zachować spokój. Już nic nie mogli zrobić. Ron wrócił do miejsca, w którym ich zostawił, ale nikogo już nie zastał. Nie mieli pojęcia, gdzie mogli pójść. W jakim miejscu mieliby ich szukać? Mogli być wszędzie. Ron nie mógł albo nie chciał sobie przypomnieć chociażby jednej wskazówki o prawdopodobnym pobycie całej trójki. Czy naprawdę Ron nie mógł nad sobą zapanować? Nawet w tamtym momencie zazdrość zwyciężyła nad lojalnością? Co było trudnego w byciu lojalnym wobec przyjaciół? Miał tylko jedno zadanie, a nawet tego nie potrafił wykonać poprawnie.

- I co teraz zrobimy? - zapytała w końcu mając nadzieję, że ktoś z pozostałych będzie miał chociaż jakiś cień planu, ale sądząc po ich minach... mieli tak samo czarne myśli jak i ona. Oni naprawdę mogli być wszędzie, ale nikt z nich nie spodziewał się ich właśnie tutaj. W Muszelce.

- Co się dzieje? - nie ukrywała nawet własnego przerażenia, kiedy wszyscy usłyszeli alarm.

- Ktoś przełamał barierę.

- Ale nikogo miało dzisiaj nie być.

- Ktoś nas zdradził - mruknął Bill, a Ginny jedynie co miała siłę zrobić to usiąść. Czyli już po nich. Złapali ich, torturowali i ktoś z nich zdradził tajemnicę Muszelki. To była ich ostatnia bezpieczna przystań. Harry lub Hermiona ich zdradzili. Malfoy nie był Strażnikiem Tajemnicy, ale znając Rona to będzie go o to oskarżał. Czemu? Bo tak będzie łatwiej. Znała Harrego i Hermionę nie od dziś. Wiedziała, że tylko bardzo silnymi torturami mogliby ich złamać.

***

Hermiona nie miała pojęcia jakim cudem znajdując się w skrytce Lestrange, nagle znalazła się na czarnej posadzce ponurego salonu. Dosłownie przymknęła na chwilę oczy i obudziła się tutaj. Czy była tu sama? Czy reszcie udało się uciec? Coś w tej skrytce musiało być co pozbawiło ją zmysłu logicznego myślenia.

- Crucio.

Nie spodziewała się, że usłyszy nad sobą głos Lestrange, a tym bardziej, że dostanie od niej to zaklęcie. Dość silne. Nawet nie obiecała sobie, że nie wydusi z siebie żadnego krzyku. Wiedziała, że jej się to nie uda. Już wiedziała co oznaczał prawdziwy gniew Bellatriks Lestrange. Wiedziała już o włamaniu do skrytki. Była tego absolutnie pewna.

- Bella... Czarny Pan nie będzie zadowolony, że jego gość postradał zmysły.

Przerwała. Opadła na posadzkę i skuliła się. Miała ochotę się rozpłakać, ale jeszcze nad tym zapanowała. Jeszcze...

- Lucjuszu, włamali się do mojego skarbca. Mam prawo wiedzieć czego tam szukali.

- Słychać ją było w całym dworze. U siebie byś mogła ją torturować do woli, ale u mnie to nie przejdzie. To ja zapłacę za fakt, że panna Granger postradała zmysły na moim dworze, Bello.

- Draco też tam był. Czarnego Pana na pewno zainteresuje fakt, że twój syn kumpluje się z jego największym wrogiem - czarnowłosa kobieta nie dawała za wygraną i Hermiona kątem oka zauważyła jak pan Malfoy mocno zaciska szczękę. Czy miała się przygotować na kolejną dawkę Cruciatusa?

- Ma w tym jakiś plan.

- Jaki? Czarny Pan o niczym nie wie, Lucjuszu. Twój syn jest zdrajcą, ma to najwidoczniej po swojej matce.

- Chciałaś zabić własną siostrę, Bello. Ja bym na Twoim miejscu o tym nie wspominał. Czarny Pan nie wydał takiego rozkazu.

- Ale na pewno by mi za to podziękował i gdybym w Ministerstwie Magii trafiłabym Dracona...

- Nawet nie próbuj tego kończyć, Bello. Jesteś w moim domu i oczekuję szacunku! - po raz pierwszy chyba słyszała jak Lucjusz Malfoy podnosi na kogoś głos. Może nie kochał swojego jedynego syna, ale na pewno nie chciałby jego śmierci. A może bardziej przerażał go fakt, że jego szwagierka była gotów zabić własną siostrę i siostrzeńca? Jeśli rodziny nie oszczędzała to czemu miałaby innych oszczędzić?

Felix Felicis | DramioneWhere stories live. Discover now