15. Przyjęcie Slughorna

288 11 1
                                    

- Gapisz się na mnie, Blaise.

Wzdrygnął się kiedy usłyszał chłodny głos Dracona. W końcu oderwał się od rozmyślań na temat ostatniego spotkania z Weasley. Pamiętał swój strach kiedy w ostatniej chwili zdążył złapać ją nim puściła uścisk na miotle. Pamiętał jak potem na środku boiska siedział i przytulał płaczącą rudowłosą gryfonkę do siebie. Wtedy zrozumiał kilka rzeczy. Weasleyówna tylko udawała twardą. W środku była delikatną kobietą, która potrzebowała wsparcia i zrozumienia. Zrozumiał jeszcze jedną rzecz, która go przerażała. Czy to naprawdę mogło być możliwe, żeby coś do niej poczuł? To miała być tylko zabawa, tylko i wyłącznie, a jak się skończyło? Tym, że bał się myśleć o tym co by zrobił, gdyby nie zdążył jej wtedy złapać.

- Wiesz kto mógł chcieć skrzywdzić Weasley?

- Naprawdę myślisz ciągle o tym wypadku?

- To nie był wypadek, Draco. Miotła zaczęła żyć własnym życiem. Ktoś chciał ją zrzucić z miotły i nie wiem czy to ktoś się na mnie chce zemścić czy ona ma jakiś wrogów.

Draco parsknął śmiechem. Nie pamiętał, żeby na tym roku szkolnym słyszał wcześniej jego śmiech. Czyżby to oznaczało jedno? Udało mu się zdobyć Granger? Czy wygadała się już Weasleyównie? Co jej powie? Sam nie wiedział jak się przygotować na obronę przyjaciela. Równie dobrze mógł przygotować własną linię obrony, bo po części również w tym siedział.

- Parkinson, Zabini. Nie wierzę, że sam na to nie wpadłeś – dodał po krótkiej chwili nadal z satysfakcją patrząc na ciemnoskórego, który dość dziwnym spojrzeniem go obdarzył.

- Parkinson jest naszą dobrą koleżanką. To na Ciebie leci, nie na mnie.

- Ją interesuje skrytka w banku i dobre nazwisko. Najlepiej jakiejś arystokratycznej, wysoko postawionej, mającej wpływy. Kiedy okazało się, że rodzina prędzej mnie zakopie niż pozwoli Parkinson na zostanie przyszłą panią Malfoy, przerażona zaczęła szukać kogoś równie dobrze usytuowanego co ja, więc domyśliłeś się na kogo wypadło?

- I dlatego próbowała pozbyć się Weasley? – nadal nie potrafił uwierzyć w jego słowa. Odkąd pamiętał, Pansy zawsze kleiła się do Dracona i jakoś nie umiał sobie wyobrazić, że tak nagle z niego zrezygnowała i rzuciła się na niego.

- Wbrew pozorom ona jest naprawdę zdolna do wszystkiego, żeby tylko zdobyć to czego chce, a nie oszukujmy się... Weasley jest jej potencjalną rywalką. Jeśli ja widzę, że ta ruda zdrajczyni krwi to ktoś dla Ciebie więcej niż tylko zabawa to uwierz mi, Blaise. Parkinson również to widzi i postara się jej jakoś pozbyć, bo tylko ona teraz stoi jej na drodze, żeby się do Ciebie zbliżyć.

I wtedy zrozumiał jeszcze kilka rzeczy. Draco również wiedział, że poczuł coś do tej rudej gryfonki. Drugą rzeczą, którą jeszcze zrozumiał był fakt, że Parkinson pożałuje tego co próbowała zrobić.

- Dobra jest? – zapytał jeszcze mając nadzieję, że nie mylił się do swojego wcześniejszego przeczucia i naprawdę Draco zdobył to co chciał czyli: Granger.

- Jak na szlamę? Naprawdę dobra – oświadczył krótko, a Blaise domyślił się, że więcej nie uzyska od niego informacji. Dziwne, o innych dziewczynach jakoś chętniej opowiadał. Czyżby wstydził się tego, że dotykał szlamę i nie tylko dotykał? A może żałował?

***

W końcu nadszedł czas przyjęcia Bożonarodzeniowego u Slughorna. Hermiona nie miała ochoty tam iść. Szczególnie z kimś kto był ostatnią osobą na tej liście. Co ją skłoniło, żeby się zgodzić? Mogła odmówić. Miała do tego prawo.

Felix Felicis | DramioneWhere stories live. Discover now