8. Obliviate

182 14 4
                                    

- Nie mam ochoty z Tobą gadać, Granger – warknął kiedy kilkanaście minut później ktoś znów zajrzał do pomieszczenia. Teraz przynajmniej wiedział na czym stał i kim był dla Granger. Tylko kochankiem... Może to i dobrze? Będzie mu łatwiej odejść... Po całej tej wojnie.

- Malfoy...

- Czego chcesz, Weasley? – warknął kiedy usłyszał głos rudowłosej.

- Musisz pogadać z Blaisem. Proszę – dodała błagalnie kiedy Draco otwierał usta, żeby zapewne zaprzeczyć, ale po chwili podniósł pytająco brwi. – Zakon chce poprosić go o pomoc. Chcą, żeby ukradł dla nas miecz Godryka z gabinetu Snape'a.

Draco parsknął śmiechem.

- Naprawdę myślisz, że Blaise jest na tyle szlachetny, żeby nam pomagać? To tchórz. Ucieknie przy pierwszej lepszej okazji, Weasley.

- Ciebie też uznawali za tchórza, a jakoś nadal tu jesteś, Malfoy – dodała nim wyszła. Miała nadzieję, że jej posłucha i spełni jej prośbę. Blaise jego posłucha, jej niekoniecznie. Chciała, żeby był tutaj z nimi. Wiedziałaby, że jest bezpieczny, ale istniało większe ryzyko, że zabiją go przy ucieczce nim zdąży tutaj dotrzeć z skradzionym mieczem. Malfoy, przekonaj go, pomyślała z nadzieją i zamknęła się w swoim pokoju.

***

Siedział za biurkiem i czekał na gościa. Nie wiedział czego ma się spodziewać, ale na pewno nie bez powodu Czarny Pan wysyłał do niego swoją najwierniejszą zwolenniczkę, a znał Lestrange nie od dziś i obawiał się wszystkiego. Czy Czarny Pan przejrzał jego podwójny plan? Lestrange miała go dzisiaj zabić i zająć jego miejsce? Nie mógł na to pozwolić. Uczniowie nie byliby bezpieczni. Teraz przynajmniej mógł w miarę kontrolować władzę w Hogwarcie.

Podniósł głowę kiedy usłyszał pukanie do drzwi i natychmiast nieproszony gość wszedł do jego gabinetu.

- Bellatrix, powinnaś się nauczyć czekać na zaproszenie... i nie dotykać rzeczy, które do Ciebie nie należą – dodał kiedy Lestrange idąc w jego kierunku zatrzymała się przy srebrnym urządzeniu astronomicznym, który należał do Dumbledore'a, ale lepiej, żeby tego nie wiedziała.

- Do Ciebie też nie należy, Severusie – uśmiechnęła się w ten swój ohydny sposób i usiadła przed jego biurkiem. – Zmieniłeś coś w tym gabinecie?

- Nie miałem czasu i teraz tak samo go nie mam, więc o co chodzi? – starał się zachować spokój, ale cała ta niepewna sytuacja mu w tym wszystkim nie pomagała. Czego miał się spodziewać? Przecież nie wtargnie jej do umysłu, bo od razu pożegna się z życiem...

Bellatrix przez chwilę nic nie odpowiadała, aż w końcu wskazała na szklaną gablotę, za którą leżał miecz Godryka Gryffindora.

- Czarny Pan chce go stąd zabrać.

- W Hogwarcie jest bezpieczny – zaczął spokojnie zastanawiając się czy to możliwe, żeby jakimś cudem dowiedzieli się, że Longbottom razem z Lovegood próbowali go kilka dni temu ukraść? Postarał się o to, żeby Śmierciożercy przebywający w Hogwarcie nic o tym nie wiedzieli, ale może jakimś cudem ktoś się wygadał? Jeszcze chwila i wszyscy umrą, a jego zabiją jako pierwszego.

- To tylko kwestia czasu jak ktoś się tutaj włamie. Nadal nie wierzę, że nikt tego do tej pory nie próbował.

Severus westchnął wstając zza biurka. Powolnym krokiem podszedł do gabloty i machnął różdżką, a szklana szyba zniknęła.

- Gdzie w takim razie będzie bezpieczniejszy? – zapytał mając nadzieję, że to pytanie nie wyda się dla niej podejrzane i bez problemu na nie odpowie. Jeśli ma oddać prawdziwy miecz to musiał się dowiedzieć, gdzie będzie zmuszony go później szukać. Gdyby przyszła kilka dni później, miałby już gotową idealną replikę tego słynnego miecza.

Felix Felicis | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz