12. Styl życia

172 8 3
                                    

Hejka, 

wracam do was po blisko 4 tygodniowej grypie, która mnie niestety dopadła. Dwa razy antybiotyki i mam nadzieję, że gorzej już nie będzie. Myślałam, że L4 poświęcę trochę na pisanie, ale niestety nie miałam nawet siły wstać z łóżka. 

Mam nadzieję, że jeszcze nie uciekliście. Postaram się wszystko szybko nadrobić. 

Miłego wieczorka! 

_____

Hermiona nie próbowała nawet ukryć poczucia ulgi, kiedy wbiegła do namiotu i zauważyła Dracona nadal siedzącego przy stole. Już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko oprzytomniała. Musieli coś wymyślić, a najlepiej stąd uciec, ale jak? Jak skoro Draco jeszcze nie powinien korzystać z teleportacji? Musieli odczekać z jeden dzień. Czy mieli tyle czasu? Szmalcownicy co prawda poszli dalej, ale jeśli postanowią wrócić i wpadną na pewien plan? Na przykład taki, który zniszczy jej barierę ochronną?

Postanowiła wziąć się w garść. Wyciągnęła notes z torebki i usiadła naprzeciwko ślizgona. Przez chwilę go obserwowała, ale widząc, że nie zamierza jej zaszczycić chociażby krótkim spojrzeniem, odpuściła. Nie żałowała swoich wcześniejszych słów. Żałowała jedynie tego, że się w nim zakochała. Harry miał rację. Zakochała się w niewłaściwej osobie. W kimś kto w poprzednich latach nie marnował okazji, żeby ją poniżyć.

- Harry, zawołaj Rona. Musimy zaplanować nasze pójście do banku – odezwała się w końcu, kiedy przełknęła łzy, a Harry wszedł właśnie do namiotu.

- Nie ma go – odezwał się dość chłodno Draco. – Wziął plecak i odszedł – dodał, kiedy Potter zawrócił w miejscu i chciał już wyjść z namiotu.

- O czym ty mówisz? – zapytała, kiedy w końcu dotarł do niej sens jego słów.

Draco wzruszył ramionami.

- Czemu go nie zatrzymałeś? – zapytała przez łzy widząc jego obojętną podstawę.

- Po co? Prędzej czy później i tak by nas zdradził. Lepiej, żeby to zrobił teraz niż w banku lub w Hogwarcie. Jego zazdrość jest silniejsza od poczucia lojalności, Granger.

- A ty niby masz poczucie lojalności, tak?

- Wciąż tu jestem, Granger.

- A jeśli wpadł w ręce szmalcowników? – to pytanie skierowała do Harrego. – A co, jeśli wyszedł zza barierę i wpadł dosłownie na nich?

- O to się nie martw, Granger. Od razu za namiotem usłyszałem trzask teleportacji. Żadnych innych głosów ani krzyków.

Harry westchnął i usiadł obok niej przy stole. Nie wiedział czy Malfoy mówił tak, żeby ją pocieszyć czy naprawdę tak było. Postanowił jednak nie próbować tego zmienić. Możliwe, że ślizgon nie miał powodu, żeby ją okłamywać.

- Poradzimy sobie bez niego. Będzie bezpieczniejszy, Miona – on również próbował ją pocieszyć widząc jak łzy spływają jej po policzkach. – Czemu wypowiedziałeś imię Czarnego Pana, Malfoy? Omal szmalcownicy nas nie dopadli...

- Nic nie powiedziałem...

- Ja to zrobiłam. Nieumyślnie. Przepraszam was – przyznała się do błędu. – Powinnam bardziej panować nad tym co mówię. Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje.

- Powinnaś odpocząć, Miona.

- Przynajmniej w jednym się zgadzamy, Potter. Mam miejsce, w którym możemy się ukryć i nie jest to namiot – uśmiechnął się trochę złośliwie w kierunku zapłakanej gryfonki. – Myślę też, że w Dolinie Godryka możesz coś znaleźć, Potter.

Felix Felicis | DramioneWhere stories live. Discover now