Gap year

971 143 8
                                    

Właśnie trwają matury, więc to chyba dobry moment, by napisać o gap year, czyli roku przerwy pomiędzy liceum a pójściem na studia.

Powiem w ten sposób: jeśli masz upatrzony konkretny kierunek, na który rzeczywiście chcesz iść (i nie mówię tu o motywacji typu "bo znajomi na to idą" czy "bo rodzice każą"), na luzie na te studia idź. Jeśli jednak nie wiesz, co naprawdę chcesz w przyszłości robić, rozważ taką przerwę w nauce. Nie jest to oczywiście żaden nakaz, a jedynie opcja, o której warto pomyśleć, ponieważ czasem po prostu trzeba dać sobie trochę czasu. Nie dajmy sobie wejść na głowę - jeśli czujesz, że potrzebujesz chwili odpoczynku, po prostu ją sobie daj. Nikt nie jest robotem i możemy odczuwać zmęczenie z powodu szkolnej nagonki, możemy chcieć od tego odetchnąć na nieco dłużej niż tylko wakacje.

Ja sama bardzo chciałam sobie taki gap year zrobić, bo kompletnie nie miałam pomysłu, do czego się nadaję i byłam ostro przemęczona, co również bardzo odbijało się na moim zdrowiu, jednak moi rodzice nawet nie chcieli o tym słyszeć i pogonili mnie na pierwszy lepszy kierunek, który daje literki przy nazwisku. Cóż... skończyło się to tak, że praktycznie na samym początku drugiego semestru w dość burzliwych okolicznościach rzuciłam studia i wyniosłam się w cholerę, bo z wielu różnych względów po prostu tam nie wytrzymałam, a od października startuję z nimi od nowa, z zupełnie innej strony i po nieco bardziej szczegółowym przemyśleniu wyboru kierunku. Pan Tomek, historyk z mojego liceum, powiedział mi kiedyś, że warto uczyć się na błędach innych, bo gdybyśmy mieli sami je wszystkie popełniać, to by nam życia nie starczyło. Uczcie się więc na moim błędzie i nie idźcie na cokolwiek, byle by było, a tym bardziej nie idźcie na studia pod presją, bo mogę Wam niemal stuprocentowo zagwarantować, że nie będziecie zadowoleni z wybranego kierunku.

Warto też pamiętać, że studia nie są wyborem na całe życie. Jeśli kierunek, który wybierzesz, totalnie Ci nie podejdzie, nie bój się szukać innych. W końcu chyba nie chodzi o to, byś w przyszłości przychodził do pracy pełen nienawiści do tego, co robisz, prawda? Znajdź swój kierunek, znajdź to, co... no, nawet nie musi Ci się jakoś wybitnie podobać, bo takiego kierunku możesz czasem nie znaleźć, ale postaraj się, by ten, na który idziesz, był przynajmniej znośny, by był na nim przynajmniej jeden przedmiot, na który będziesz chodził z przyjemnością. I - jeśli jesteś humanistą - nie bój się kierunków ścisłych. Fakt, jeśli nie ogarniasz fizyki nawet na poziomie pierwszej gimnazjum, nie porywaj się na studiowanie tego kierunku, jednak to nie jest powód, by od razu skreślać wszystkie ścisłe. Przytoczę tu przykład moich braci: obaj humaniści od małego. Zgadniecie, kim są? Programistami. Tak, chodzili na te informatyczne kierunki, w których matmy jest w chuj dużo i sobie poradzili. Jak mi kilka razy wspominali, na ich studiach były również osoby, które kompletnie matmy nie ogarniały, a mimo to też zaliczyły - nie wszystkie za pierwszym razem, ale zaliczyły.

Co jeszcze mogę powiedzieć... Rok, który "stracisz", to wbrew pozorom nie jest tak dużo, a jeśli rzeczywiście takiej przerwy potrzebujesz, może przynieść wiele dobrego i pozwolić Ci mądrzej wybrać. Możesz go wykorzystać oczywiście nie tylko na myślenie o studiach, ale też na jakieś narzekanie, obijanie się czy jakąś pracę. Albo zwykły odpoczynej, bo przecież o to w tyn wszystkim chodzi, nie? Pamiętaj: ten rok to tylko chwila w życiu. Jeśli pójdziesz na pierwszy kierunek z brzegu, aby tylko iść, będziesz miał rok całkowicie zmarnowany, bo będziesz chodzić na coś, co i tak Cię nie interesuje i co i tak wkrótce rzucisz, podczas gdy ten właśnie rok mógłbyś zaplanować sobie o wiele bardziej pożytecznie. I nie zdziw się, ale na pierwszym roku bardzo łatwo możesz spotkać osoby nawet o kilka lat starsze od Ciebie ;)

Oczami Azie: o życiuOù les histoires vivent. Découvrez maintenant