Jedna z części serii przemyśleń na tematy różne, "Oczami Azie". W tym zbiorze pojawią się moje przemyślenia na temat spraw codziennych, refleksje wywołane zwykłymi wydarzeniami i - a jakże - poradnikowo-pedagogiczne apele do ludu.
Wiecie co? Jestem wkurwiona. I mam nadzieję, że nie spierdolę tego wpisu, bo to temat cholernie trudny i dotyka bardzo ważnych spraw dla niektórych ludzi, przez co – niestety – budzi również spore kontrowersje.
Stop pedofilii
Temat pedofilii przewija się przez media nie od dziś – chyba wszyscy pamiętamy te liczne afery związane z księżmi, nie tak dawno pojawił się w sieci świetny dokument „Tylko nie mów nikomu", wkrótce ma zostać opublikowana jego druga część... Jednak z jakiegoś powodu zaczęto wiązać z pedofilią również środowisko LGBT oraz plan nauczania edukacji seksualnej w szkołach.
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Widzieliście taki? W mediach, na ulicy, gdziekolwiek? Ja o tym słyszałam i, szczerze mówiąc, myślałam, że to jest fake, miałam nadzieję, że to jest fake, bo nie wierzyłam, że ktoś może być tak... obrzydliwy wobec jakiejkolwiek grupy innych ludzi. A potem zobaczyłam taki wóz na własne oczy, 13. września około szesnastej przy Placu Grunwaldzkim w Szczecinie. I, cholera, dobrze, że siedziałam wtedy w tramwaju, bo aż się coś we mnie zagotowało.
Pomijam już fakt, że to program bardziej dostosowany do faktycznego rozwoju dziecka w sferze seksualnej. Pomijam też fakt, że ma to uczyć otwartości na wszelkiego rodzaju odmienność. Pomijam fakt, że nikt nie ma zamiaru machać tym cztero-, sześcio- czy dziewięciolatkom gumowym penisem przed twarzą i pokazywać, jak się tego używa. Pomijam także, że to w żaden sposób nie ma być zachęceniem dzieciaków do wczesnego rozpoczynania współżycia ani namawianiem, by „stać się" homo/bi/whatever, a jedynie uświadomić je w sprawach, które często są pomijane zarówno w szkołach, jak i w wychowaniu w domowym zaciszu. Chcę jednak zwrócić uwagę na pewną rzecz, której z jakiegoś powodu nikt jeszcze nie poruszył (a nawet jeśli, to, pomimo mojego częstego grzebania w bezdennym wiadrze Internetu, żadna taka wypowiedź do mnie jak na razie nie dotarła): z jakiej paki ktokolwiek twierdzi, że taka edukacja zalatuje pedofilią, podczas gdy taki program ma – przynajmniej w mojej opinii – dość spore szanse na chronienie przed nią? Gdy ja chodziłam do szkoły, edukacja seksualna zaczynała się w czwartej klasie podstawówki i praktycznie do początku gimnazjum koncentrowała się wyłącznie na miesiączce, ciąży i różnicach fizycznych między mężczyzną i kobietą, zaś wszelkie poważniejsze tematy miały szansę pojawić się dopiero później. I wyobraźmy sobie teraz jakieś dziecko w wieku, powiedzmy, do tych dziesięciu lat. Załóżmy, że to dziecko zostaje zaczepione przez jakiegoś dziwnego pana, który stara się z nim zaprzyjaźnić, po czym zaczyna dotykać je w różnych miejscach. Dziecko, które zostało nauczone, czym jest molestowanie, seks i że na stosunek trzeba się zgodzić, prawdopodobnie zorientuje się, że coś tu jest nie tak i będzie w stanie zgłosić to rodzicom/nauczycielom/komukolwiek dorosłemu, mogąc w miarę wyjaśnić, co się stało, co również sprawi, że możliwa będzie niemal natychmiastowa reakcja ze strony dorosłych. A takie, które ma na ten temat całkowicie zerowe pojęcie, może nawet nie do końca zdawać sobie sprawę z tego, że ten pan robi mu krzywdę i uświadomi sobie to dopiero po latach, gdy będzie już wiedzieć o tym wszystkim i kiedy trauma po takim wydarzeniu zapuści korzenie już bardzo głęboko, a sprawca przez te kilka lat mógł zafundować podobny koszmar kolejnym dzieciom i być praktycznie nie do złapania, bo minęło zbyt dużo czasu. Oczywiście dzieci to dzieci, więc mogą robić głupoty z wykorzystaniem tej wiedzy, co zostało pokazane w filmie „Polowanie" z Madsem Mikkelsenem (jak ktoś oglądał, to wie, o czym mówię, jak nie oglądał – polecam z całego serduszka, bo nie chcę dawać spoilerów), jednak to można uznać za dość ekstremalne przypadki i odpowiednia edukacja zarówno ze strony szkoły, jak i rodziców, również może zapobiegać takiemu nieodpowiedniemu wykorzystaniu tej wiedzy.