Ku pamięci

396 66 4
                                    

Ten wpis będzie raczej specjalny, bo pomyślałam, że powinnam oddać pewien hołd wydarzeniom, które zaraz Wam opiszę, w dodatku jest ku temu całkiem niezła okazja, ponieważ mniej więcej właśnie teraz mijają dwa lata od tej tragedii. Podam tu nazwisko i mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi tego za złe, zwłaszcza że o tej sprawie pisały również gazety, a osoby powiązane starały się jak najbardziej ją nagłośnić. Być może, właśnie ze względu na rozgłos medialny, ktoś z Was wówczas o tym słyszał.

Zacznijmy od początku. W sumie to od czasu jeszcze wcześniejszego niż początek historii: od czasów gimnazjalnych. Miałam wówczas dwie koleżanki, które przez przypadek zapoznały mnie z pewną dziewczyną z klasy obok, Agnieszką (gdy przeglądałam w Internecie materiały dotyczące tej sprawy, zauważyłam, że w niektórych źródłach jej imię zostało zmienione na Alicja, jednak w większości, których było znacznie więcej, gdy sprawa się jeszcze toczyła, przedstawiała się prawdziwym imieniem; tak czy siak, Alicja i Agnieszka to tutaj jedna i ta sama osoba, w razie gdyby ktoś z Was zechciał poszukać trochę więcej informacji). Bardzo się z nią zaprzyjaźniłam, głównie ze względu na podobne zainteresowania, ponieważ była ona olbrzymią fanką fantastyki oraz cięższej muzy, a z racji na podobieństwo charakterów i zbliżony sposób myślenia praktycznie przez całą gimbazę byłyśmy papużkami-nierozłączkami i spędzałyśmy ze sobą każdą przerwę, po szkole natomiast ciągle pisałyśmy. Łączyło nas także to, że obie byłyśmy z rodzin nauczycielskich i byłyśmy najmłodsze z rodzeństwa – ja mam dwóch starszych braci, ona jednego – więc też sytuacja rodzinna mocno ułatwiała nam wzajemne zrozumienie się.

W liceum kontakt trochę się urwał, ponieważ Aga poszła do szkoły w innym mieście i praktycznie przestałyśmy się widywać. Na początku jeszcze pisałyśmy sporo, jednak z każdym tygodniem znajomość coraz bardziej zamierała, aż w końcu ucichła zupełnie. Moi rodzice jednak znali się z jej rodzicami i bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że Aga, podobnie jak ja, wybiera się na studia do Poznania – co prawda zupełnie na inny wydział, ponieważ zdecydowała się na pielęgniarstwo, ale miasto było to samo. Uznałam więc, że to będzie całkiem niezły sposób na ożywienie tej znajomości.

Ale się nie udało i w sumie do dziś się cholernie o to obwiniam. Obwiniam się, że po tych prawie trzech latach milczenia zabrakło mi odwagi, żeby napisać do niej chociaż zwyczajne „hej, jak się trzymasz?", mimo że wiem, że powinnam to zrobić. Po prostu nie wiedziałam, jak jej pomóc.

Jak pewnie wiecie, rok akademicki rozpoczyna się pierwszego października. Ja do Poznania przeprowadzałam się dopiero we wrześniu, wtedy też miałam zamiar jakoś umówić się z Agą, żeby się po prostu zobaczyć i spróbować choć trochę wrócić do tej relacji, jaka łączyła nas w gimnazjum.

26. sierpnia zaginął jej brat, Tomek Rozmaciński. 

Był od niej kilka lat starszy i również mieszkał w Poznaniu, i być może między innymi ze względu na jego obecność Aga wybrała właśnie to miasto. Pod koniec sierpnia jednak Tomek po prostu zapadł się pod ziemię. Rozmawiał przez telefon ze swoją dziewczyną i miał ją ponoć skądś odebrać, ale nigdy nie dotarł na miejsce. Podobno ostatni raz widziano go na Rynku Jeżyckim, gdy rozmawiał z jakimiś dwoma przyćpanymi facetami, a potem zniknął jak kamień w wodę. Później pojawiały się też inne doniesienia, to że ktoś widział go na osiedlu Oświecenia, ktoś inny podobno zauważył go przy którejś galerii, jeszcze inne doniesienia kierowały na Most Teatralny, ale żadna z tych informacji zupełnie nic nie dała. Ponoć Tomek wpadł w jakieś problemy finansowe i w tym upatrywano się przyczyny jego zaginięcia, jednak gdy zniknął, rodzina zapewniała, że wszystkim się zajęła i już nie ma się czym martwić, byleby wrócił.

Znalazł się 28. października, w sumie to przez przypadek. A właściwie to został znaleziony. Biegacz przemierzający tego dnia jeden z poznańskich parków natknął się na jego ciało będące już w na tyle zaawansowanym stanie rozkładu, że jego tożsamość – mimo że miał przy sobie dokumenty – trzeba było potwierdzać laboratoryjnie. Oficjalnie popełnił samobójstwo. Jak było naprawdę? Tego raczej nigdy nie dowiemy się ani my, ani jego rodzina.

Wciąż nie mogę wybaczyć sobie tego, że nie odezwałam się wtedy do Agi. Nie wiedziałam, jak zagadać, nie wiedziałam, w jaki sposób okazać jej, że jestem z nią i że cały czas o niej pamiętam. Mój brat też kiedyś rozpłynął się w powietrzu na dobry tydzień i pamiętam doskonale, jak wiele nerwów mnie i całą rodzinę to kosztowało, więc jestem w stanie mniej więcej wyobrazić sobie, co wtedy przeżywała, jednak czym jest tygodniowe zniknięcie i szczęśliwe odnalezienie w obliczu dwumiesięcznego zaginięcia i znalezienia zwłok? Wiem, że Aga była bardzo związana z Tomkiem i byli naprawdę zgranym rodzeństwem, więc tym bardziej nie potrafię sobie wybaczyć mojej ówczesnej bierności. Gdyby to się wydarzyło dzisiaj, może bym coś zrobiła, mając już takie doświadczenie i to poczucie winy za sobą. Gdyby jednak w dniu dzisiejszym taka sytuacja byłaby dla mnie nowa... w sumie to diabli wiedzą, czy zdobyłabym się na jakikolwiek ruch. Tak czy owak, mam pewne poczucie, że przekazując Wam wszystkim tę historię, w jakiś sposób odpokutowuję tamten grzech bierności. Nie okazałam jej wsparcia wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebowała, więc chcę przynajmniej stworzyć coś na pamiątkę po Tomku, bo być może tak drobne utrwalenie pamięci o nim i o tragedii, którą przeżywała wtedy Aga w jakiś sposób to zrekompensuje. 

W tym wpisie nie będę Was prosić o żadne refleksje, opinie, zachęcać do dyskusji – oczywiście jak zawsze możecie się wypowiadać, jednak wyjątkowo nie zamierzam Was dzisiaj do tego mocniej namawiać. Jedyne, o co chciałabym Was prosić, to chwila ciszy ku pamięci Tomka. Tak po prostu. Chcę zrobić dla tej sprawy chociaż tyle.

Oczami Azie: o życiuWhere stories live. Discover now