Ja mam gorzej, czyli grupy wsparcia

572 62 29
                                    

Wczoraj razem z NikelaineLainie oglądałyśmy sobie „Fight Club", w którym to główny bohater zaczął nałogowo chodzić na spotkania przeróżnych grup wsparcia dla osób dotkniętych wszelakimi chorobami. Tak się jednak składa, że obie na Fejsbukach śledzimy pewne grupy wsparcia dla osób z różnej maści zaburzeniami psychicznymi, niekoniecznie się jakoś mocniej wypowiadając, bardziej obserwując i coraz wyżej unosząc brwi ze zdumienia. 

To będzie notka dość specyficzna, ponieważ postanowiłam podzielić ten wpis na kilka sekcji, a każda z nich będzie dotyczyła innej cechy charakterystycznej tego typu grupek, które wspólnie wyodrębniłyśmy, ponieważ o każdej z nich można powiedzieć dosyć sporo. Tak jak ostatnio w OAoW, Nike również będzie dorzucać swoje wypowiedzi, które rozpoznacie po pochyłej czcionce. A zatem jedziemy!

Radź se sam  

Pierwszą rzeczą, na którą chcę zwrócić tutaj uwagę, to fakt, że na takich grupkach, mimo wszechobecnego nawoływania administracji, czy to skierowanego do lekarzy, czy to do psychologów, czy to do ogólnie pojętych osób, które mają jakąś faktyczną i rzeczową wiedzę na temat tychże zaburzeń, o wypowiadanie się, bardzo często mamy do czynienia z sytuacją, w której ktoś wrzuca bardzo merytoryczny post, w którym prosi o jakąś realną, rzeczową pomoc... w komentarzach cisza jak makiem zasiał. I to niestety nie są odosobnione przypadki, tylko dość powszechne tam zjawisko, a taki los dotyka właściwie każdego co bardziej konkretnego posta.

A skąd się biorą takie posty? Grupa, która nas zainspirowała, liczy sobie ponad 30 000 osób. Przy takiej ilości można by się spodziewać, że jakaś sensowna rada, jakakolwiek odpowiedź, pojawi się raczej szybko. Więc taka osoba z problemem, która trochę boi się zwalić na głowę bliskim, postanawia poprosić o pomoc na takiej właśnie grupie, gdzie wiele jest osób do niej podobnych. Przecież na pewno dostanie dobre rady, w dodatku dość szybko. Z taką myślą sama kiedyś poprosiłam o pomoc, jak najbardziej szczegółowo opisując, czego dotyczył problem. I cóż... Odpowiedzi do tej pory dostałam dwie. W dodatku niezbyt merytoryczne („to wygląda na bordera" oraz „pisz priv"). Wspaniałe wsparcie, prawda?

A tutaj screen wspomnianego posta:

Jak widzicie, na tak rozbudowaną wypowiedź z kilkoma pytaniami pojawiły się wyłącznie dwie nic niewnoszące odpowiedzi

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jak widzicie, na tak rozbudowaną wypowiedź z kilkoma pytaniami pojawiły się wyłącznie dwie nic niewnoszące odpowiedzi. Słodko. Jak wyżej wspomniałam, to nie jest odosobniony przypadek, tylko na grupce, na której w głównej mierze bazujemy, to jest dość częsta praktyka. Co ciekawe, posty nieco bardziej ogólne, zawierające dużo mniejszą ilość rzeczowych informacji i mniej szczegółowy opis problemu, dostają komentarze lecące wręcz w setki... Ale o treści tychże komentarzy powiemy niżej, ponieważ one też stanowią bardzo ciekawe pole do dyskusji.

Kto da więcej?

Komentarze na tej grupce dzielą się na kilka typów i pierwszym z nich, który został nawet wspomniany w tytule notki, jest licytacja pod poszczególnymi postami, kto ma gorzej, mimo że OP przeważnie opisuje w poście swój problem i pyta, w jaki sposób go rozwiązać. Wtedy jednak w komentarzach ludzie zaczynają się wręcz tłuc o to, kto ma bardziej przejebane i powstaje jeden wielki festiwal płaczu i jęczenia nad strasznym i niesprawiedliwym losem, który wygra osoba, nad której niedolą publicznie poleje się najwięcej łez... Natomiast problem, który wywołał dyskusję, podobnie jak w sekcji powyżej, jest niemal całkowicie pomijany i stanowi tylko punkt wyjścia do wspomnianej licytacji i porównywania, kto ma prawo cierpieć, a kto nie, bo przecież „ja mam gorzej". A tutaj kilka przykładów takiej właśnie licytacji, często nawet niepowiązanej z głównym wątkiem posta.

Oczami Azie: o życiuWhere stories live. Discover now