Żyj i daj żyć innym

605 103 45
                                    

Nie mam pojęcia, czy to Szczecin jest taki dziwny, czy to ja zaczęłam zwracać na to uwagę dopiero po przeprowadzce tutaj. O co chodzi? Ludzie tu bardzo lubią utrudniać innym codzienność. 

Przykładowa rzecz: bardzo często mam duży problem z przejściem chodnikiem. Czemu? Nie, nie jest to chodnik tak zapchany ludźmi, że płytek spod butów nie widać, nie jest to też wąziutka ścieżka, na której mieści się jedna osoba; jest to zazwyczaj szeroki, miejski chodnik, na którym spokojnie pięć osób może iść obok siebie... No właśnie. I zazwyczaj idzie. I ani myśli się przesunąć, nieważne, czy idziesz z przeciwka, czy chcesz ich wyprzedzić, powtarzając w kółko „przepraszam, chcę przejść". A potem jeszcze nienawistne spojrzenia i teksty typu „patrz, jak leziesz", kiedy, z powodu braku reakcji na prośbę o przesunięcie się, przepchniesz się przez taką bandę na chama. Serio, czy tylko tutaj tak jest?

Inna sytuacja, która przydarzyła mi się dzisiaj: wracałam tramwajem do domu i przy drzwiach, koło których stałam, ustawił się jakiś facet, całkowicie blokując przejście. Tramwaj się zatrzymał, a ten ani drgnie, mimo że ludzie pchają się do wyjścia. Zero reakcji na „przepraszam", dopiero na dość mocne szturchnięcie w ramię (a wręcz odepchnięcie od drzwi) przesunął się z głośnym burknięciem niezadowolenia. Ludzie wysiadają, tramwaj rusza, a facet wraca do poprzedniej pozycji. Następny przystanek jest mój. Tramwaj staje, nikt poza mną nie wysiada. Facet znów ogłuchł, na poklepanie w ramię też nie reaguje. Dopiero gdy ryknęłam mu nad uchem „PRZEPRASZAM, ALE CHCĘ WYSIĄŚĆ", łaskawie raczył się odsunąć, na odchodne pokazując mi środkowy palec.

I teraz nasuwa się pytanie: LUDZIE, CO KURWA JEST Z WAMI NIE TAK?

Ech, niektórzy dziwią się, czemu tyle klnę, ale im częściej trafiają mi się takie sytuacje, tym trudniej mi uwierzyć, że istnieje osoba, która na moim miejscu by nie przeklinała.

Ja rozumiem, że można się wkurzyć, gdy ktoś Cię popchnie czy na Ciebie krzyknie, jednak tu pojawia się zagwozdka. Kto w takiej sytuacji jest większym chamem: osoba, która blokuje przejście i nie chce nikogo przepuścić, „bo nie", czy osoba, która przepchnie się siłą przez taką żywą barykadę? Trudno powiedzieć i być może to zależy od tego, którą z tych dwóch osób się jest. Tak czy owak: dlaczego niektórzy tak bardzo lubią utrudniać innym nawet tak podstawowe rzeczy jak przejście chodnikiem? 

Niestety niektórzy popadają w przesadę również w drugą stronę. Tym razem wspomnienie z Poznania: jakoś w zeszłym roku grupa internautów stworzyła petycję, by na poznańskim dworcu kolejowym na ruchomych schodach nakleić „pasy" – prawa strona dla tych, którzy stoją i jadą, lewa dla tych, którzy idą. I cacy, gdy są dostępne tylko ruchome schody, należy ustawiać się po jednej stronie, żeby nie blokować przejścia... Właśnie. Tylko ruchome schody. Z tą akcją wszystko byłoby spoko, gdyby nie fakt, że jakieś pięć metrów dalej były schody „normalne" oraz to, że te ruchome zostały stworzone przede wszystkim z myślą o osobach, które mają większy bagaż i nie są w stanie wnieść go po normalnych schodach, i to zazwyczaj ten bagaż blokował całą ich szerokość.

Notka krótka, bo Azie musiała wylać gdzieś swój wkurw. Podsumowując: niezależnie od tego, co robisz, staraj się robić to tak, by nie utrudniać niczego innym ludziom. Nie jesteś sam na tym świecie, a osoba, która idzie z przeciwka, potrzebuje choć odrobiny miejsca, żeby Cię minąć i pamiętaj o tym. Funkcjonowanie w społeczeństwie niestety wymaga tego, że czasem trzeba ruszyć swoje święte dupsko, żeby nie blokować nim przejścia dla innych. Nie popadajmy jednak w paranoję, ponieważ czasem ktoś nie chce nam ustąpić miejsca i ma do tego święte prawo – czasami wina leży po naszej stronie, ponieważ domagamy się ustępstw tam, gdzie i tak już je mamy, tylko musielibyśmy podejść te pięć metrów dalej. 

Znacie ten skecz z babcią? Wsiada babcia do autobusu, wszystkie siedzenia wolne, tylko na jednym siedzi jakiś facet. Babcia podchodzi do niego i dopomina się, że powinien ustąpić jej miejsca, bo ona chce siedzieć właśnie tu. Facet dla świętego spokoju się przesiada, ale babcia znowu do niego podchodzi, bo jednak chce usiąść na tym miejscu, na które właśnie się przeniósł. I tak gania go po tym autobusie, aż ją w końcu ktoś stamtąd wypieprzy. Nie bądźmy jak ta babcia. Jednak nie bądźmy też jak Seba, który ani myśli ustąpić miejsca staruszce, podczas gdy autobus jest po brzegi wypchany ludźmi.

Przy okazji dajcie znać: Wam też się takie dziwne rzeczy przytrafiają, czy tylko ja jestem takim pechowcem?

Oczami Azie: o życiuWhere stories live. Discover now