Strumień świadomości #7: Pasek znajomości

286 43 35
                                    

Ostatnio sporo pisałam o dramach, w międzyczasie zajął mnie też wyciek i tłumaczenie ludziom, że nie umrą z tego powodu oraz dlaczego nie powinni stosować tego samego hasła w kilku miejscach, więc pora na mały wylew intelektualny – ot, dawno nie było. I muszę też trochę oczyścić głowę z tego wszystkiego.

W ciągu ostatnich dni chyba niechcący stałam się takim jakby samozwańczym przewodnikiem dla ludzi, którzy nie do końca wiedzą, co w takich sytuacjach zrobić. Cóż... ktoś musiał. I ktoś musiał wypuścić info jako pierwszy, by chociaż część użytkowników zdążyła się zabezpieczyć. Puściłam więc wiadomość  z godzinę po tym, jak się dostałam maila z ostrzeżeniem – był środek nocy, a w tych porach raczej średnio zaglądam do skrzynki. Poszło viralem – w komplecie z masą fake newsów, bardziej lub mniej trzymających się kupy spekulacji, ogromem paniki, chaosu i niedowierzań wraz ze stwierdzeniami, że to tylko durny łańcuszek.

Ech. Nie podoba mi się to.

Znaczy, w pełni rozumiem te reakcje, bo kiedy nagle dowiadujesz się, że Twoje dane, do których nikt miał nie mieć dostępu, nagle ulatują w eter i w efekcie możesz stracić wszystkie swoje prace (oczywiście zakładając, że naiwnie trzymałeś je wyłącznie na Wattpadzie, co niestety wiele osób robi) oraz być narażony na różne ataki... no, w takiej sytuacji każdy może się nieco przestraszyć. To normalne, zwłaszcza że to wszystko zadziało się w miejscu, w którym czuliśmy się bezpiecznie, a w dodatku dla wielu osób było to coś zupełnie nowego. Niektórzy potracili konta z całym swoim tutejszym dorobkiem. Cóż, bywa.

Mnie jednak najbardziej przeraził poziom paniki u niektórych, jakby taki wyciek miał być dla nich końcem świata. Jakby spodziewali się, że hakerzy w tym momencie mają dostęp do ich kont na każdym serwisie, na którym kiedykolwiek konto założyli i robią z nimi nie-wiadomo-co-ale-na-pewno-coś-złego. Jakby spodziewali się, że lada moment ktoś wpadnie im do domu i zamorduje. Starałam się odpowiadać na wszystkie pytania i prostować wypowiedzi, które mogły zwiększać panikę, pojawiające się w komentarzach u mnie i w pracach, które powstały na podstawie mojej, ale, mówiąc wprost, przeważnie chuja to dawało. Tak czy siak, nie podejrzewałam się o takie pokłady cierpliwości do brodzenia w gównie, jednak jakimś cudem tej cierpliwości wystarczyło.

Załamał mnie też poziom ogólnej niewiedzy. Okej, nie wymagam od nikogo eksperckiego pojęcia, nie oczekuję, że każdy będzie miał w małym palcu te wszystkie rzeczy związane z cyberbezpieczeństwem, ale fajnie by było, gdyby ludzie mieli chociaż podstawy podstaw. Z tego co widziałam po wielu wypowiedziach, często poziom wiedzy na temat bezpieczeństwa w sieci jest wręcz ujemny. Cóż, przynajmniej ludzie wiedzą, żeby nie udostępniać publicznie swoich haseł – to zawsze coś. Damn, większość z nas korzysta z neta codziennie, a niektórzy nieświadomie regularnie mocno wystawiają się na ataki wszelkiej maści, zaś gdy takowy nastąpi, nie mają pojęcia, co począć i nawet ta durna zmiana hasła nie jest dla każdego oczywista.

Zanim ktoś zapyta, już odpowiem: tak, jasne, że spróbuję coś z tym zrobić – w końcu mam ambicje, by w przyszłości stać się specem w tej dziedzinie, a to jakaś okazja, by zacząć działać. Mam już dość szczegółowy plan, teraz muszę to wszystko tylko naskrobać i odpalić kilka zabawek, by pokazać przykłady, jak różne rzeczy działają. W tej chwili 13 podstawowych zagrożeń (no, 14, ale dwa chcę skompresować w jednej części) omówionych na zasadzie „definicja, kiedy możesz być narażony, działanie + skutki, przykłady i sposoby obrony". Wszelki feedback na temat tego pomysłu bardzo mile widziany.

Przy okazji, zarzucę Wam wstępny projekt okładki; może ktoś podpowie mi coś z fontem i jego kolorem, bo jestem nieco ułomna estetycznie i tragicznie idzie mi dobieranie takich rzeczy, a aktualnie jestem trochę zbyt rozproszona, by zlecać to zadanie komuś innemu, bo na bank finalnie wyleci mi to z głowy:

Oczami Azie: o życiuWhere stories live. Discover now