Rozdział 54

8.6K 333 43
                                    

"Ciemność"

Minął tydzień odkąd Luke mi się wyżalił. Oddał kawałek swojej tajemnicy, bólu, a nawet i strachu. Do teraz się cieszę, że mi zaufał. Nie zawiodłam się. Chłopak następnego dnia towarzyszył mi przy każdym wyjściu. Za każdym razem prowadziliśmy normalną rozmowę. Ani ja, ani on nie czuliśmy się skrępowani naszym towarzystwem. Otworzyliśmy się na siebie. Zaczęliśmy opowiadać, co lubimy, czego nie. Pogawędki ciągnęły się w nieskończoność. Mimo wszytko zawsze coś się kończy. Myślałam, że dzisiejszy dzień zapowiada się bardzo dobrze, jednak się przeliczyłam. Od samego rana w domu panowała dość dziwna i napięta atmosfera. Chłopcy opuścili dom z samego rana, ponieważ zostali wezwani do pracy, a ja nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Jednak przed południem przypomniałam sobie moją rozmowę z Luke'm, kiedy wspominał, że powinnam porozmawiać z Josh'm. Wiedziała, że przyszedł w końcu na to czas. Zadzwoniłam do niego i poprosiłam, żeby przyjechał do mnie do domu. Zgodził się. Kiedy przekroczył próg budynku sądziłam, że dogadamy się i wszystko się ułoży. Tak się nie stało.

- Sądziłaś, że sobie wybaczymy? Proszę cie nie bądź śmieszna! Gdybym wiedział o wszystkim wcześniej już dano twój ojczulek by nie żył, a tak to mamy przez ciebie więcej problemów. Dziewczyno, jeśli nasz świat dowie się o tobie prawdy, już nie żyjesz i nawet twój nędzny brat, a przepraszam kuzyn, ani ta jego banda cie nie uratują. Powinnaś już kopać sobie dołek kochana - zacmokał w powietrzu.

- Josh, dlaczego taki jesteś? Byłeś moim przyjacielem! Pomagałeś mi! Czemu to robiłeś? Dlaczego wtedy mi pomogłeś? - ostanie słowa wręcz wyszeptałam.

- Byłaś łatwą zdobyczą Emily. Nie sądziłem, że moje zadanie zostanie podane mi na tacy, kiedy ci pomogę. Nigdy już nie będę twoim przyjacielem. To się nie uda. Ja pracuje dla Harry'go, a ty jesteś zwykłą zabawką Richarda. Sądzisz, że doprowadzi ciebie do ojca? Jestem pewien, że tak samo, jak my pragnie jego śmierci, albo bynajmniej zemsty. Wiesz co będzie dla twojego ojczulka najgorszą karą? Kiedy będzie patrzał, jak wykrwawiasz się w jego ramionach. Na twoim miejscu bym się pilnował. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy coś na wyskoczy zza muru.

- Jesteś zwykłym śmieciem! Kłamcą! Nie mogę uwierzyć, że ci kiedyś ufałam...jesteś potworem...

- Uwierz mi, że jeszcze nie jednego takiego znajdziesz w swoim życiu.

- Wynoś się! Wynocha stąd!

- Wyrzucasz mnie? Tak szybko? Przecież dopiero co przyszedłem - udał, że jest obrażony.

- Głuchy jesteś? - usłyszałam zza jego pleców. Przestraszona spojrzałam w tamtym kierunku.

- Obrońcy przyszli - zaśmiał się.

- Radził bym ci wyjść albo sam ciebie wyrzucę - odparł wkurzony Luke.

- Zastanów się nad moimi słowami - uśmiechnął się chytrze. - Pilnuj się - wyszeptał do mojego ucha, po czym wyszedł.

- Zrobił ci coś? - zapytał zmartwiony Ash.

- Nie, wszystko w porządku. Co się stało, że zostaliście wezwani do pracy? - zapytałam zmieniając temat.

- Nic takiego, po prostu...- zaczął Calum, jednak Ash mu przerwał.

- Emily - chłopak szybko do mnie podszedł i schował swoją twarz w zagłębie mojej szyi. Po chwili poczułam łzy moczące moją skórę.

- Nie strasz mnie Ash - wyszeptałam zmartwiona jego zachowaniem.

- Moja...moja mama, ona...ktoś...oni ją chcieli...zabilć.

- Co? - zapytałam zaszokowana i sparaliżowana. - Kto?

- Nie, nie wiem, ale się dowiem.

- Żyje? - dopytywałam.

- Jest w szpitalu, wyciągają kule...nie wiadomo czy...- przerwałam mu.

- Więc co tutaj robisz? Musimy do niej jechać!

- Nie możecie - odezwał się Luke.

- Dlaczego? - zapytałam zła.

- Ponieważ ktoś cały czas nas obserwuje.

- To nie jest żaden powód!

- Jest. Szef powiedział, że są przecieki...

- Jakie przecieki? - zapytałam już o ton ciszej.

- Ktoś się dowiedział, że główny szef ma dziecko...ale nie wiedzą, że to ty.

- To tym mnie straszył Josh - westchnęłam.

- Co ci powiedział?

- Powiedział, że jak ludzie dowiedzą się o moim istnieniu będą pragnęli mojej śmierci.

- Musze się z nim zgodzić - odezwał się Mike. - Będą chcieli zobaczyć, jak umierasz i najlepiej, kiedy twój ojciec będzie przy tym. Chodzi im o to, żeby się załamał i poddał.

- Nie poddałby się - powiedziałam pewnie. - Zapragnąłby zemsty.

- Dokładnie.

- Jednak nie pora na to Ashton jedziemy do szpitala - powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu.

- Nie Em, nie będziemy ryzykować, że może ci się coś stać.

- Ash, jeśli ma mi się coś stać, to wejdą tu nawet przez te drzwi, albo i okna, i zrobią to co chcą.

- Ona ma racje, nie warto siedzieć bezczynnie i czekać. Jedziemy do szpitala, a ja jako twój ochroniarz jadę z tobą.

- Przykro mi Ash, ale nie masz nic do gadania - przyznał Calum.

- Tak jedzmy. Mam nadzieje, że wszystko się uda.

- Wyjdzie z tego, na pewno. Jest silna.

- Ale wyrządziła wiele zła- przyznał chłopak.

- A takich nie prędko biorą do piekła.

- To miało być pocieszenie?

- Wiem, że marne, ale szczere. Nie podda się, ma dla kogo żyć, a poza tym mamy wiele nieskończonych spraw.

Siedzieliśmy w samochodzie i z westchnieniem wpatrywaliśmy się przed siebie. Chcieliśmy jak najszybciej być już w szpitalu. Luke i Ash siedzieli z przodu, ja zaś z tyłu. Calum i Mike zostali w domu, ponieważ musieli poszukać jakiś papierów dla Richarda.

Chciałam, jak najszybciej znaleźć się w szpitalu i dowiedzieć, co się dzieje z moja ciocią. Była dla mnie kiedyś niedobra, jednak wybaczyłyśmy sobie wszystko. Ja jej wybaczyłam i nie darowałabym sobie gdyby okazało się, że z tego nie wyjdzie. Musimy poprawić relacje nie ważne ile czasu nam to zajmie.

- Emily! Padnij! - krzyk Luke spowodował, że skuliłam się na siedzeniu. Nie wiedziałam, co się dzieje, dopóki boczna szyba się nie rozpadła na drobne kawałeczki, a z pod moich warg nie wydał się krzyk. Nagle nasz samochód zaczął wirować. Moje ciało zaczęło obijać się o siedzenia. Cały czas krzyczałam, byłam przerażona. W pewnym momencie poczułam silne uderzenie i zaczęłam widzieć plamki na oczach, aż w końcu ujrzałam ciemność.

~*~*~*~*~

Zaskoczyłam? Ciesze się jeśli tak :)
Nie przedłużając...dziękuje wam za wszystkie gwiazdki i komentarze! Już 13k! Dziękuje, dziękuje <3

Do następnego kochani :***

Bad girl | ZakończoneWhere stories live. Discover now