31. Don't like you

7.8K 468 27
                                    


Dzisiaj minęły dokładnie 2 tygodnie odkąd jestem z Brianem, naprawde czuje się szczęśliwa. Chłopak stara się na każdym kroku, spędza ze mną każda wolna chwile jak tylko może, co bardzo doceniam.

Ostatnio mój stan trochę się pogorszył, źle się czuje, jestem senna, można zauważyć, że trochę schudłam, moja twarz zrobiła się blada a policzki lekko zapadniete.
Nie mówiłam nic Zack'owi ani Brian'owi bo nie chce ich poprostu martwić.

- Keith, możesz mi powiedzieć co ci jest? Patrzysz się na te szafki od dobrych pięciu minut.- Usłyszałam głos mojej przyjaciółki na co potrzasnelam głową i odrzuciłam gdzieś swoje myśli.

- Co mówiłaś? - Spytałam a dziewczyna przewróciła oczami wzdychajac.

- Pytam się czy możesz mi powiedzieć, co się z tobą dzieje,dziewczyno wyglądasz jak wrak człowieka. - Podniosła glos

- Nic mi nie jest, czuje się dobrze.- Poslalam jej słaby uśmiech mając nadzieję ,że choć trochę uwierzy w moje słowa.

Vannesa juz więcej nic nie mówiła bo gdy miała otwierać buzię, przerwał jej dzwonek na lekcje Francuskiego, jeknelam w duchu, bo szczerze nie lubię tej lekcji. Mam podlego nauczyciela, który zawsze chodzi po klasie i marudzi ze ma być cisza, do tego potrafi od góry do dołu z dziennika wystawić wszystkim jedynkę za nic.

- Cześć siostrzyczko.- Odezwał się mój brat,gdy szłam do klasy.-Dobrze się czujesz?- Spytał z troską w głosie.

- Tak czuje się dobrze.- Warknelam zirytowana juz tymi pytaniami i spojrzałam na chłopaka obok mojego brata.- O, część Brian.- Oprzytomnialam i podeszłam do swojego chłopaka składając mu buziaka na policzku

- Cześć kochanie, naprawde wyglądasz marnie.- Powiedział z grymasem a ja nic już nie mówiąc poprostu ich ominęłam i weszłam do klasy gdzie miałam lekcje.

Wpatrywalam się w tablicę, czułam się coraz gorzej. Może powinnam jechać do szpitala, co prawda biorę te cholerne leki, które przepisał mi lekarz bo nie chce martwić chłopaków ale przez nie czuje się jeszcze gorzej. Podniosłam rękę co nie uszło uwadze Van, która posłała mi zdziwione spojrzenie.

- Tak, Keith? - Odezwał się nauczyciel

- Przepraszam, czy ja mogę iść do toalety? Trochę źle się czuje.- Spytałam patrząc na profesora.

- Jasne.- Odpowiedział a ja momentalnie podniosłam się z miejsca, czego pożałowalam bo mocno zakręcilo mi się w głowie następnie poczułam tylko jak upadam...

- Wezwij karetkę! - Usłyszałam krzyk poczym zamknęłam oczy i nic już nie słyszałam ani nie widziałam.

Vannesa

Widziałam od rana ze Keith nie wygląda za dobrze, martwię się o nią bo wiem jaka jest jej sytuacja. Tym bardziej gdy ktoś pyta czy dobrze się czuje ona od razu wręcz skacze i warczy w stronę tej osoby.

Właśnie siedziałam na lekcji francuskiego i oglądałam całe zamieszanie gdy Keith pytała naszego profesora czy może wyjść do toalety bo źle się czuje, oczywiście od razu chciałam wstać i powiedzieć ze idę z nią ale gdy dziewczyna wstała ze swojego miejsca momentalnie upadła, nie wstając. Szybko do niej pobieglam.

- Keith, nie zamykaj oczu! Wezwijcie karetkę teraz!- Zaczęłam krzyczeć gy wstać klasie robiło się coraz większe zamieszanie, nikt nie wiedział o jej chorobie, tylko ja Col Brian i jej rodzina. Nie daruje sobie jak coś się jej stanie.- Aniołku, widziałam ze źle się czujesz ale czemu nie powiedziałaś. - Mówiłam czując łzy napływające do moich oczu. Wyciągnęłam szybko teleofn z tylnej kieszeni moich spodni i wybrałam numer do Briana.

- Nie wiem czy wiesz ale jest lek...- Odebrał od razu szepczac ale miałam to aktualnie w dupie co on teraz ma i szybko mu przerwałam.

- Keith leży nieprzytomna w sali,chodź tutaj zaraz przyjedzie karetka, coś jej się dzieje Brian.- Zaplakalam

- Co?- Uslyszalam krzyk w słuchawce. - Juz biegnę. - Odpowiedział i rozlaczyl połączenie.

___

Brian.

W szpitalu wszyscy siedzieliśmy jak na szpilkach czekając na jakąkolwiek wiadomość od doktora prowadzącego chorobę mojej dziewczyny, cholera przecież zostało jej jeszcze tak dużo co się dzieje teraz?! Widzę jak bierze tabletki, przypominam jej o tym cały czas a takie są tego skutki?

- Będzie dobrze stary,musi być. - Zack poklepal mnie po ramieniu, widziałem z jego twarzy, że jakoś za bardzo nie wierzy w swoje słowa ale jakąś nadzieje zawsze ma.

- Tak, musi być. - Szepnalem sam do siebie. Tym czasem z sali wyszedł lekarz na co szybko wstałem z ziemi podchodząc od razu do niego. - Co jest z moja dziewczyna?- Spytałem szybko

- Czy ktoś jest z rodziny? - Zapytał całkiem olewajac moje pytanie.

- W dupie mam czy jestem z rodziny, jasne? To jest moja dziewczyna wiec mam prawo do cholery wiedzieć co z nią się dzieje.- Warknalem w jego stronę.

- Dobrze, zatem Keith, jest strasznie słaba, leki które jej przepisalismy juz na nią nie działają. Musi brać coś mocniejszego, ale problem jest w tym ze nie ma już nic mocniejszego od tych które brała. Jest tylko jedno wyjście. - Odpowiedział a ja patrzyłem na niego oszolomiony.

- Jakie wyjście? - Odezwał się Zack.

- Musi brać chemię, inaczej zostaje jej tylko jakiś miesiąc albo mniej.- Ostatni wyraz powiedział pod nosem ale dobrze go słyszałem, nie mogę uwierzyć, miesiąc?! Cholera jasna!

- Czy ja mogę do niej wejść? - Spytałem patrząc na niego.

- Podaliśmy jej silne leki i teraz spi ale tak możesz. - Odpowiedział I zniknął za drzwiami, oczywiście on się tym nie przejmuje dla niego to tylko kolejny pacjent, który umiera.

Poszedłem do niej zostawiajac skolowana Vanesse, Zacka i Cola przed sala, musze z nią teraz być, dam rade,oboje damy, przecież właśnie to jej obiecałem. Podszedłem tam gdzie leżała moja malutka Keith, jej oczy były sine, blada twarz, widać było ze sporo schudła przez chorobę, bo zazwyczaj ze mną dużo jadła

- Kochanie, musisz walczyc wiesz? Dla mnie, dla twojego brata, dla Van i dla Cola, będziesz samolubna jeśli zostawisz nas wszystkich, dopiero co cie dostałem, dopiero co powiedziałem co ze cie kocham, a teraz chcesz mnie zostawić? Keith, poradzimy sobie razem,ale wytrzyma jeszcze trochę, daj mi się tobą nacieszyć, zrobię z tobą tą całą głupia listę, nie będziemy chodzić do szkoły żebym mógł mieć cie tylko dla siebie,ale le proszę jeszcze trochę bo cię kocham, tak cholernie mocno.- Teraz zdałem sobie sprawę ze po moich policzkach lecą łzy, dlaczego akurat nam się to przytrafia? Nie życzę oczywiście nikomu takiego czegoś bo to gorsze niż piekło, ale dlaczego akurat moje maleństwo musi cierpieć...

Trochę płacze, ale miejmy nadzieję że będzie dobrze z nią ;/ Miłego czytania Aniołki i dobranoc.

Nie zakochaj się. Where stories live. Discover now