36. New Life.

8.2K 396 20
                                    

Rozdział dedykuję WhiteAngelWings1 ❤❤❤

Strasznie cieszylam sie, że Brian zrozumiał to, dlaczego zrezygnowałam z dalszego leczenia,chociaż widzę ze nie jest to dla niego łatwe. Gdy patrzę w jego oczy, naprawde widze miłość, te małe iskierki dają mi tyle szczęścia. Wczoraj bardzo długo rozmawialiśmy o wszystkim, a do domu wróciłam jakoś przed godziną 4 w nocy.

Dzisiaj bądź co bądź czeka mnie jeszcze rozmowa z moim bratem, mam nadzieje,ze on także zrozumie mnie i uszanuje moje zdanie.

- Keith!- O wilku mowa.- Śniadanie. - Krzyknął Zack, westchnęłam wstając z łóżka i powędrowałam na dol, gdzie czekał już mój brat.

- Cześć. - Odezwalam się I usiadłam na przeciwko.

- Cześć. - Odpowiedział. - Słuchaj, jeżeli rozmawiamy to szczerze. Rozumiem to, że przestajesz brać chemię, chociaż bardzo ciężko jest mi to zrozumieć. - Wziął głęboki wdech i znowu mówił. - Ale chociaż nie chodź juz do szkoły, zostań w domu. Nie chce żebyś się coraz bardziej męczyła.

Mam nie chodzić do szkoły? Zrezygnować ze wszystkiego? Ale może to wyjście, będzie najlepsze, coraz gorzej się czuje, jestem ospala, czasami nawet nie mogę wstać z łóżka, wiem ze zostało mi dużo czasu, ale chcę widzieć jeszcze Briana, Van i Col'a a także Zacka.

- Dobrze, nie będę chodzić do szkoly, zostane w domu.- Odpowiedziałam mu po chwili, od razu zauważyłam na jego twarzy zdziwienie, moimi słowami. No w końcu, zawsze się kłócilam i byłam wszystkiemu przeciwna i to ja miałam mieć zawsze ostatnie słowo.

- Cieszę się. - Uśmiechnął się szeroko.- Mam jeszcze jedna prośbę. Jeżeli będzie cię coś boleć, proszę cię przychodź do mnie,okej?- Spytał

- Tak, jasne.- Odwzajemnilam jego uśmiech i zabrałam się za jedzenie, aż nagle na mój telefon przyszła wiadomość

Od Briana;
Bądź gotowa za godzinę, gdzieś cie zabieram, kocham cię.

Po dwóch ostatnich słowach, po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz a motylki w brzuchu się obudziły. Z uśmiechem na ustach zaczęłam odpisywać chłopakowi.

Do Briana;
Będę gotowa, kocham Cię.

Odpisałam i zablokowałam telefon, dokończył am swoje śniadanie i po wstawieniu talerza do zmywarki poszlam do swojego pokoju, żeby przygotować się na spotkanie.

Tak myslalam,ze chciałabym spotkac się jeszcze z rodzicami, chociaż wiem ze będzie to dla nich ból, są zapracowani, nie widziałam ich od miesiąca ale bardzo tego chciałam.

Pokrecilam na boki głową, żeby teraz wyrzucić te myśli z głowy, nie powinnam o tym w tej chwili myśleć, podeszłam do szafy i wyjelam z niej białe rurki i beżowy sweterek z czarnym serduszkiem na środku. Na szyję, założyłam złoty łańcuszek, który dostałam od taty na swoje 15 urodziny w kształcie Aniołka.

Popsikalam się ulubionymi perfumami i stwierdzilam ze jestem gotowa. Spojrzałam na telefon, żeby zobaczyć która jest godzina i czy mam jeszcze trochę czasu, zostało mi jakieś 10 minut, wiec usiadłam na swoim fotelu przy oknie i patrzyłam się przed siebie.

Widziałam dużo ludzi, trzymających się za rękę, u niektórych widać na kilometr, że nie widzą poza sobą świata, czy właśnie tak samo wyglądam z Brianem?

- Keith! Brian przyszedł! - Krzyknął Zack a ja zerwalam się na równe nogi i zeszlam na dol z uśmiechem na twarzy.

___

- Wiec, może powiesz mi gdzie chcesz mnie zabrać? - Spytałam kierując wzrok na jego osobę.

- Nie, nic ci nie powiem. Mogę ci tylko powiedzieć, że dzisiaj nie wrócimy, ani jutro.- Odpowiedział a ja zdziwiona otwarzylam buzię i juz chciałam coś powiedzieć ale chłopak mnie wyprzedził. - Jedziemy na kilka dni, nie bój się ciuchy masz.- Zaśmiał się.

- Czyli to wszystko było planowane?- Spytałam i założyłam ręce na piersi.

- Twój brat mi pomagał. - Wyszczerzyl swoje białe zęby a ja tylko pokrecilam głową z niedowierzania.

Jechaliśmy jakieś trzy godziny, polowe drogi i tak przespalam, ale obudził mnie mój brzuch, który zrobił się głodny. Akurat złożyło się ze byliśmy już na miejscu,co prawda widziałam narazie sam las, ale mam nadzieje ze ja nie będę spać w lesie.
Wysiadlam z auta i zsciagnelam się świeżym powietrzem,którego było mi trzeba.

- Chodź, musimy trochę przejść się z buta ale zaraz będziemy na miejscu.- Odezwał się mój chłopak a ja stałam i na niego patrzyłam. - No co?- Spytał po chwili

- Nic przecież nie mowie, poprostu mam wielkie szczęście, wiesz? Trafił mi się taki cudowny chłopak, który zabiera mnie do lasu.- Zachichotalam.

- Nasmiewasz sie.- Podniósł jedna z brwi do góry.

- Nie prawda.- Wystawiłam w jego stronę język, może wygląda to dziecinnie,ale takie sytuacje są chyba najlepsze w tym wszystkim. Brian chwycił moja rękę i jakąś torbę, w której pewnie są nasze ubrania i ruszył w prawa stronę,szłam cały czas kolo niego,żeby się nie zgubić bo u mnie to w sumie wszystko jest możliwe.

- Jesteśmy. - Usłyszałam po kilku minutowej drodze i podniosłam głowę do gory, moim oczom ukazał się mały ale piękny drewniany domek , do około miał mnóstwo kolorowych kwiatów wiszących na sznurkach, obok niego biała ławka i huśtawka, byłam pod ogromnym wrażeniem.

- Tutaj jest cudownie.- Odezwalam się po czasie, odwracając się twarzą do chłopaka. - Dziękuję. - Cmoknelam go w usta ale gdy chciałam się odsunąć chłopak ujął w dłoń mój policzek i pogłębil pocałunek.

- Cieszę się, że ci się podoba.- Uśmiechnął się i jeszcze raz mnie pocałował.

Rozdziały będą co jakiś czas, bo teraz mam niemałe problemy ale staram się pisać mam nadzieje ze się podoba, może w tym domku coś sie stanie w końcu 👪

Nie zakochaj się. Where stories live. Discover now