35. The Hills

7.4K 430 29
                                    

- Możesz mi do jasnej cholery powiedzieć, dlaczego o 17 dostałem telefon, że powiedziałaś ze nie chcesz się leczyć? - Przewróciłam oczami,gdy mój brat wparowal mi do pokoju.

- Nic nie rozumiesz.- Wstałam z łóżka i skierowalam się w stronę Zacka. - To boli wiesz? Nie chce się leczyc, bo nie ma takiej potrzeby. Myslisz, że to jest taki przyjemne? Ja rozumiem,że ktoś próbuje mi pomóc ale mam skończone 18 lat więc nikt poza mną nie ma tu nic do gadania.- Krzyknelam.

- Keith. - Odezwał się już spokojnie.- Zrozum tez mnie, ja nie chce cię stracić, rozumiesz i myślę że Brian tez nie chce cię stracić. - Dodał a ja, usłyszawszy jego imię niespokojnie się poruszyłam i odwrocilam wzrok w inna stronę.

- Wydaje mi się, że Brian szybko się pozbiera. - Odpowiedziałam z fałszywym uśmiechem.

- Nie będę cię zmuszać, ale przemysl to, teraz pokazujesz,że jestem egoistka Keith, liczysz się tylko ze sobą. - Pokazał na mnie palcem.

- Wyjdź stąd! - Powiedziałam szybko.- Myślisz, że czemu nie ma rodziców w domu? Każdy kto wie ze jestem chora, obchodzi się ze mną z jajkiem prócz Van i Cola, a ja mam szczerze tego dość, kończę to wszystko rozumiesz? To przynosi mi cierpienie. - Popatrzyłam na niego z wyrzutami a w jego oczach mogłam dostrzec napływające łzy, w sumie ze mną nie było wcale lepiej,bo czułam się jakbym miała zaraz wybuchnąć płaczem

Zack spojrzał na mnie ostatni raz i nic więcej nie mówiąc wyszedł z mojego pokoju,trzaskajac drzwiami. Znowu się komuś postawiłam, znowu jest na moim i w końcu jestem niezależna. To ja decyduje o swoim życiu,  nie ktoś inny, to ja powinnam podejmować decyzje. Położyłam się spowrotem do łóżka, zakładając słuchawki i zamknęłam oczy. Od razu pojawił mo się obraz Briana i mnie, lezelismy na dachu jakiegoś wieżowca i obserwowaliśmy gwiazdy.

Uwielbiałam spędzać z nim każda wolna chwile, pierwszy raz w życiu się zakochalam i tak szybko komuś zaufałam i może to był błąd? Może nie powinno wszystko toczyć się tak szybko. Ja wiem, że te zaręczyny były by bez ślubu, bo bądź co bądź ja i tak na nich bym nie była.

Chciałabym żeby po moim odejściu Brian był szczęśliwy, chce widzieć jego uśmiech u góry i patrzeć jak kiedyś ma rodzice, taka która będzie go kochać bo zasługuje na to jak nikt inny, wierzę że będzie miał cudowna żonę i dwójkę dzieci, których wychowa doskonale, wiem ze to potrafi.

Od Brian.

Spotkajmy się proszę.

Czy mam się z nim spotkać? Mam mu powiedzieć wprost ze nie chce się już leczyć, bo nie chce przeżywać tego bólu, bo nie chce się męczyć. Zresztą on już znalazł sobie kogoś, wiec może lepiej powiedzie mu to i dać sobie ze wszystkim spokój.

Do Briana

W parku za 15 minut.

Od Briana

Dziękuję, będę.

Westchnęłam i wstałam z łóżka kierując się do szafy, wybrałam z niej czarne rurki I biały sweterek. Przebrałam się w przygotowane rzeczy i związałam włosy w wysokiego kucyka poprzednio przeczesujac włosy moja szczotka, ubrałam na siebie jeszcze jesienna kurtkę bo wieczorami robi się chłodno a na nogi założyłam najzwyklejsze trampki. Wyszłam z domu idąc od razu do parku, nie bałam się tej rozmowy, nie miałam czego się bać, chodzić w środku czuje się okropnie, mam ochotę zakopać się pod ziemią, mam ochotę płakać w poduszkę do końca swojego życia, boli mnie to że mnie zranił, boli mnie to że nie mógł mi powiedzieć ze woli zdrowa dziewczynę, ale przecież to powinno być logiczne tylko oczywiście jestem glupia i nie pomyślałam o tym.

- Cześć. - Usłyszałam dobrze znany mi głos za mną na co od razu się odwrocilam.

- Hej.- Odpowiedziałam i usiadłam na ławce.

- Musimy porozmawiać, możesz mi nie wierzyć bo zabrzmi to banalnie,ale ja nie wiedziałem ze ona mnie tam pocałuje, byłem zdziwiony tak samo jak ty. Chciałem za tobą biec, ale mnie przetrzymala, dobrze wiesz Keith, że Cię Kocham. Robiłbym to wszystko, gdybym nagle chciał cie zdradzić? Nie zranilbym cie,przecież ci obiecałem. - Mówił patrząc w moje oczy.

- J..ja muszę ci c..coś powie..edziec. - Zajaknelam i wzięłam duży wdech. - Wczoraj, zrezygnowałam z dalszego leczenia. - Powiedziałam szybko obserwując reakcje chłopaka, ale nie było jej.

Odwrócił wzrok w ziemię i patrzył się przez jakieś dobre 5 minut tak nic nie mówiąc, zabolalo go to? Może nie powinnam mówiąc teraz tego tak szybko, miałam tak wielka ochotę go przytulic i usłyszeć ze wszystko będzie dobrze.

- Rozumiem Cię. - Odezwał się w końcu a ja zaskoczona spojrzałam na niego. - Rozumiem Cię, w połowie. Bo wiem jakie to cierpienie i pewnie się męczysz z tym wszystkim.- Dodał

- Tak.- Szepnelam na tyle żeby mnie słyszał.

- Tylko, że jest jeden problem.- Zaśmiał się ale bez żadnej radość w tym.- Nie wiem,czy ja będę umiał żyć bez ciebie.- Spojrzał znowu na mnie

- możesz mnie zostawić, poznać kogoś. Brian, cholera ja chcę żebyś się uśmiechał, żebyś był szczęśliwy, byłam zła, smutna i buzowaly we mnie różne emocje gdy zobaczyłam jak ona cie całuje ale wiem ze ty tez potrzebujesz bliskości. - Zlapalam go za rękę.

- Nie.- Pokręcił głową na boki.- Nawet tak nie mów, bo ja nawet nie mam zamiaru cie zostawiać, jesteś dla mnie najważniejsza i kocham cie najmocniej na świecie, będę z tobą do końca, obiecuję. - Przybliżył się do mnie po chwili poczułam jego ciepłe wargi na moich.

Nie zakochaj się. Where stories live. Discover now