39. Fake love

6.4K 490 24
                                    

 
  Informacja o tym, że moja choroba się wzmocnila i wystopaly przerzuty, mono wtrzasnela mną i Brianem. Nie chciałam pokazać przy nim, że właśnie wszystko straciło dla mnie sens. Kiedyś to dla mnie nie miało znaczenia, ponieważ byłam zamknięta w sobie,nie miałam kogoś kogo kocham, nie miałam przyjaciół.

Nie chce pokazać Brianowi, że jestem słaba, chce z nim spędzić jak najlepiej ten czas,który mi został. Wczoraj bardzo długo rozmawialiśmy o wszystkim, naprawde życzę każdemu kogoś takiego, kto nie zostawi Cię i bedzue z Tobą do końca. Ciesze się ze mi udało się kogoś takiego znaleźć, mimo tego że tak późno dopiero.

- Dzień dobry Keith. - Do sali wszedł lekarz zajmujący się mną.

- Dzień dobry.- Odpowiedziałam. - Coś się stało? - Spytałam.

- Chciałem z Tobą porozmawiać, póki nie ma tutaj jeszcze twojego chłopaka. - Uśmiechnął się i usiadł na krześle przy moim łóżku. - Wiesz dobrze, że chciałbym Ci bardzo pomóc, ale naprawdę musisz mi to wybaczyć bo nie możemy już nic z tym zrobić, sytuacja się pogorszyła, chciałem jak najlepiej dla ciebie uwierz mi.- Mówił patrząc mi prosto w oczy.

- Ja to rozumiem Panie doktorze, przecież do nikogo nie mam o to prenetnsji.- Usmiechnelam się słabo w jego stronę.

- Nie chodzi mi o to, chce żebyś mi coś obiecała. - Przyznał. - Chce żebyś obiecała mi, że będziesz do końca silna i mimo wszystko się nue poddasz, będzie coraz gorzej, nie ukrywajmy tego, będziesz czuła się coraz źle, ale zawsze masz się uśmiechać. Masz przy sobie wspaniałych ludzi Keith. - Dodał

- Tak, wiem o tym. Są naprawdę wspaniali.- Zasmialam się. - Ale też wiem, z czym wiąże się moja choroba, wiem dobrze ze umieram, ale czuje ze przeżyłam juz wystarczająco, nie to ze nie chciałabym więcej, ale naprawdę zawdzięczam każdemu to co dla mnie robią, to ze pojawili się w moim życiu. - Powiedziałam zgodnie zyciu prawda.

- Cieszę się, że to rozumiesz, przykro mi strasznie Keith, dobrze wiem zeeciu stracilas juz Lily przez ta cholera chorobę, ale ona na ciebie czeka.- Stwierdził poczym wstał i wyszedł z sali.- jeszcze jedno.- Zatrzymał się. - Nie chce mi to przejść przez gardło,  ale chcę żebyś wiedziała. To są juz tylko tygodnie Keith.- Powiedział smutno i szybko wyszedl

Nie ukrywał tego, że było mu przykro, w sumie to spędziłam z nim bardzo dużo czasu, od kiedy dowiedziałam się, że mam raka i pierwszy raz trafiłam do szpitala, pan doktor się mną zajmuje i jestem mu naprawdę wdzieczna bo wiem, że zrobił dla mnie ogromnie dużo,  zawsze mnie wspierał, tak samo jak Lily.

Za 20 minut miał przyjść po mnie Brian,razem z Van i chłopakami, cieszylam sie,że w końcu ich zobaczę, trochę przykro ze nie wyszło nam ze naszym wspólnym wyjazdem ale myślę że mi to wybacza.

Żałuję tylko jednego w tym wszystkim, że nie będę miała dzieci, nie nigdy nie zobaczę, jak się bawią jak stawiają pierwsze kroki, nigdy nie będę miała męża, nie założę tych wszystkich białych sukien, nie stanę przed ołtarzem. Ale życie idzie dalej, mam nadzieje ze Brian znajdzie kogoś kto na niego zasluguje, kto da mu szczęście i uśmiech na twarzy, bo nie ma potrzeby załamywać się gdy już przyjdzie ten czas.

- Boże kochana jak ja się martwilam!- Do sali wbiegla szybko Vanessa i rzuciła mi się na szyję. - Nic ci nie jest? Wszystko wszystkich porządku? Bo twój kochany chłopak dupek nie chce nam nic powiedzieć. - Oburzyla się na co cicho pod nosem się zasmialam.

- Vanessa usiądź, wy też. - Powiedziałam do chłopaków.

- Cześć kochanie.- Brian podszedł do mnie I złożył pocałunek na moim czole na co się lekko usmiechnelam.

- Powiesz nam w końcu co ci jest?- Odezwał się Col.

- Tak jasne. Wiecie że jestem chora na raka tak? Coś się pogorszyło i nie będę was oklamywac ale zostały tylko tygodnie, nie miesiące, nie rok tylko tygodnie - Odpowiedziałam patrząc się na ich twarze.

- Nie.- Odezwała się Van. - to nie prawda. - Zaczęła kręcić głową na boki.- No Keith powiedz ze żartujesz, błagam. - Jej twarz zrobiła się czerwona a z oczu zaczęły lecieć łzy.

- Chciałabym kochana.- Uśmiechnęłam się słabo do dziewczyny

- Nic już nie można zrobić prawda?- Spytał Col

- Nic, przyszedł dzisiaj lekarz i powiedział ze to tylko tygodnie, proszę obiecajcie mi zaczęły robić nie będziecie się litowac bo ja tego nie chce, macie nie płakać rozumiecie? Nie chce tego, chce widzieć wasz uśmiech codziennie. - Prosiłam przyjaciół, ale Van szybko wstała z krzesła i wyszła z sali biegiem

- Ja z nią porozmawiam.- Mruknął Col i poszedl za dziewczyna.

Gdy zastalam sama na sali z Brianem, zauzylam ze chłopak patrzy się na widoki za oknem, dopiero teraz dowiedział się ile tak naprawdę zostało mi czasu, wiem ze go to boli, tak jak mnie, ale nie wiem co musi czuć teraz, to nie ja jestem w takiej sytuacji, to nie mi ktoś teraz umiera, to ja umieram.

- Brian. - Szepnelam. - Popatrz na mnie.- Dodałam. - Błagam cie Brian.

- Tygodnie?- Odwrócił się w moja stronę. - Zostały ci tygodnie, to nie może być prawda, co ja ze zrobie Keith? Ja się z tym nie pogodze.- Zaczął płakać a ja nie wiedziałam co mam zrobić.

- Obiecales mi ze dasz rade, kocham cię wiesz? Nigdy nie kochałam nikogo innego tak bardzo jak ciebie.- Zlapalam za jego zimna dłoń.

- Myślałem ze mamy czas jeszcze..- Mruknął przytulajac sie do mojej dłoni

- Tak, ja też tak myslalam.- Stwierdziłam.- jutro mogę wyjść juz do domu, nie ma potrzeby żebym tu siedziała. - Dodałam zmieniając temat

- Przyjadę po ciebie.- Uśmiechnął się słabo.


150 gwiazdek i następny rozdział aniolki

Nie zakochaj się. Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin