38.Changes

6.4K 309 17
                                    

  Następnego dnia obudziłam się dosyć szybko, wstałam z naszego wspólnego łóżka i stwierdzilam,że zrobię śniadanie dla mnie i Briana. Myślałam, że po wczorajszej nocy, mogę odczuwać jakieś bóle, tak jak mówiła to Vanessa, ale nic takiego nie mam.

Zeszlam drewnianymi schodami w dół, gdzie po chwili byłam już w kuchni. Po chwili namysłu stwierdzilam, że zrobię nam kanapki, z lodówki wyciągnęłam, sałatę, pomidora, ogórka, ser i szynkę, która mój chłopak lubi i zabrałam się do roboty.

Po 10 minutach, śniadanie było gotowe, wiec poszłam znowu na górę żeby obudzić Briana. Gdy weszłam do pokoju, zobaczyłam ze chłopaka nie ma już w łóżku, ani w pokoju.

- Co tam kochanie.- Brian nagle stał za mną i mocno mnie do siebie przytulił.

- Nie mam pojęcia jak ty to zrobiles, ale mniejsza. - Zasmialam się. - Chodź na śniadanie. - Zlapalam go za prawa rękę i pociągnęłam w stronę schodów.

- A co dobrego zrobiłaś? - Spytał jak widać zaciekawiony.

- Kanapki. - Odpowiedziałam. - I kawę.- Dodałam.

- Keith, przypomi mi, na kiedy ty masz badania w szpitalu?- Spytał siadając przy stole

- jakoś w następnym tygodniu, a czemu pytasz? - Mruknelam zdziwiona.

- Tak poprostu, chce iść z Tobą. - Wzruszyl ramionami.

W ciągu 15 minut zjedliśmy śniadanie, które wcześniej przygotowałam i stwierdziliśmy ze pójdziemy się przejść, wzięłam swoje przepisane leki i poszlam na górę ubrać się.

Stwierdziłam, że ubiore czarna przewiewna sukienkę i czarne vansy, włosy związałam w wysokiego kucyka I byłam gotowa.

- Możemy iść? - Do pokoju wszedł Brian ubrany w czarne spodenki i biała koszulkę. Włosy jak zwykle miał postawione na żel, wyglądał jak model bez dwóch zdań.

- Taak, jasne. - Odpowiedziałam z uśmiechem, łapiąc go za rękę.

Szliśmy za rękę przez naprawdę przepiękny park, rozgladalam się dookoła patrząc na wszystko ze zdumieniem, co w przeciwieństwie robił Brian,który siedział ciągle w telefonie, ostatnio dosyć dziwnie się zachowuje, czuje, ze może coś przedemna ukrywać, ale nie chce go o to wypytywac skoro nie mam pewności a też nie chce wyjść na wscibska dziewczynę.

- Ładnie tutaj. - Powiedziałam czekając na jakąkolwiek odpowiedz, ale nic.- Brian?- Dodałam

- No tak, tak.- Odpowiedział.

- Czy ty mnie słuchasz? - Spytałam juz nieco głośniej.

- Jasne Keith, co mówiłaś? - Oderwał się na chwilę od swojego telefonu żeby spojrzeć na mnie.

- Mówiłam ze jest tutaj ładnie, Brian czy cos się stało? - Stanęłam na chwile w miejscu

- Nie, dlaczego pytasz? - Zauważyłam że po moim pytaniu chłopak lekko się spial.

- Nie wiem, dziwnie sie zachowujesz. Ale mniejsza, wiesz moze kiedy przyjedzie Van z chłopakami?

- Jutro o 10 mają już być u nas.- Uśmiechnął się co odwzajemnilam.

Resztę spaceru praktycznie nie rozmawialiśmy, tyle dobrze ze chłopak nie używał juz komórki ale widziałam po nim ze zawzięcie o czymś myślał.

O 13 wróciliśmy do domu, pomyślałam że zrobię coś na obiad i wybrałam się do sklepu. Gdy przechodziłam przez kolejne półki zastanawiając się co takiego mogę zrobić, coś zakulo mnie w klatce piersiowej, mój oddech zaczął się robić płytki, nie mogłam nic zrobić, miałam uczucie jakbym przestawała oddychać, przez moje gardło nie mógł przejść żaden dźwięk,  a dookoła nie było ludzi, nie mogłam nikogo poprosić o pomoc.

Zlapalam się za bolące miejsce, które córa bardziej zaczynało mnie bolec, jakby ktoś właśnie wbił mi nóż, zaczęłam panikować i łapać większe oddechy, szybko wyciągnęłam telefon z zamiarem zadzwonienia do Briana, ale po chwili nic nie widziałam, pojawiły się tylko czarne plamy i poczułam jak padam się na podloge.

Kilka godzin później...

- Przykro mi ale nie mogę udzielić Panu żadnych informacji dotyczących Keith, rozumiem że martwi się pan o swoją dziewczynę, ale mam swoje zasady których musze się trzymać. - Usłyszałam obcy głos za nim jeszcze otworzyłam oczy.

Poczułam przeszywajacy ból głowy, otowrzylam powoli oczy i od razu zauważyłam że wcale nie jestem w domu, nie jestem w swoim łóżku, ale jestem w szpitalu. Praktycznie nic nie pamiętam, miałam jechac tylko po coś na obiad do sklepu a ty nagle laduje w szpitalu.

- O obudziłas się Keith.- Usłyszałam znowu ten obcy głos, który musiał być doktora.

- dzień dobry, mogę wiedzieć co się stało? - Spytałam cicho- Proszę mówić przy nim.- Pokazałam na mojego chłopaka, który stał przejęty przy moim łóżku.

- Nie mam dla Ciebie dobrych wiadomości Keith.- Odparł smutno.- Niestety pojawiły się przerzuty, twój stan się pogorszył. - Dodał.

- A..ale jak to? - Spytał Brian.- Przez co mógł się pogorszyć?

- Przez wszystko, rak to nie zabawa kochani, możesz myśleć ze jesteś zdrowa, ale zawsze jest ten jeden minus z którym nic nie możemy zrobić. - Stwierdził

- Dziekuje doktorze, mógłby Pan nas zostawić na chwile samych?- Spytałam lekko uśmiechając się do niego.

- Jasne.- Odwzajemnil uśmiech i wyszedł z mojej sali

- To nie jest prawdą, powiedz mi ze to wszystko się nie dzieje, Keith ja sobie nie dam rady rozumiesz? Nie mogę cię teraz stracić. - Mówił szybko ze ledwie co mogłam go zrozumieć

- Ej Brian, uspokoj się, wiem ze to dla ciebie ciężkie, dla mnie tak samo, ale musimy iść dalej, wiesz ze możesz mnie zostawić, ja to zrozumiem nie będę oczekiwała ze mi to wyjaśnisz bo oboje wiemy jaka jest sytuacja. Wiesz co z tego wyjdzie, bądźmy szczerze, ja umrę. Będzie ze mną coraz gorzej, nie będę miała na nic siły, nie chce żebyś na to wszystko patrzył. - Czułam jak w moich oczach zbierają się łzy na samą myśl co może się stać za kilka miesięcy albo dni.

- Nie.- Powiedział stanowczo. - Kocham cie jak nikogo innego na tym świecie i nawet sobie nie myśl że Cię teraz zostawię, dużo razem przeszlismy i przejdziemy tez to, tylko musze się z tym oswoić.- z jego oczu zaczęły lecieć łzy, których nawet nie ukrywał...

- Kocham Cię Brian. - Przytulilam się mocno do niego czując ze jestem w odpowiednim miejscu.

Przepraszam, ale tak była planowana na książka, jakbym coś zmieniła to nie miałoby to sensu, bo każda moja książka która napisałam jest o szczęśliwej miłości, potem mają dzieci mieszkają razem a teraz to co innego, od początku były takie zamiary ale zobaczyny dalej kochani.

Chciałam jeszcze podziękować za 1k obserwujących, jesteście wspaniali, jeżeli macie jakieś problemy to śmiało możecie do mnie pisać, odpisze każdemu, pamiętajcie że obcemu lepiej jest się zwierzyc buziaki aniolki


Nie zakochaj się. Where stories live. Discover now