44.Rave in the Grave

6.5K 298 17
                                    

Następnego dnia, wstałam z owiele lepszym humorze. Postanowiłam, że dzisiaj pójdę do szpitala, wszystkiego jeszcze raz się dopytac, musze wiedzieć dlaczego dalej mam zawroty głowy, albo bóle brzucha.

- Dzień dobry kochanie.- Usłyszałam głos mojego chłopaka, podczas gdy ja stałam przy kuchence robiąc nam śniadanie.

- Dzień dobry.- Usmiechnelam się I podeszłam do niego całując go krótko w usta.- Zaraz będzie śniadanie. - Dodałam.

- A co takiego robisz?- Spytał patrząc mi w oczy i szeroko się uśmiechając.

- Tosty, takie jak lubisz.- Zasmialam się.- A tak poza tym co robisz dzisiaj?- Zapytałam zmieniając temat

- Dzisiaj? No przecież mieliśmy jechac do szpitala dopytac się o wszystko jeszcze raz.- Stwierdził.

- Myślałam, że zapomniałeś. Ale wiesz,że nie musisz ze mną jechac prawda? - Powiedziałam nakładając na talerze nasze śniadanie.

- Ale ja chcę jechać. Przecież cie nie zostawię. - Uśmiechnął się.

- Dobra, smacznego.- Podałam mu talerz z trzema tostami i kubek z gorącą kawa.

- Nawzajem Daling.- Puścił mi oczko I zaczął jeść swoje śniadanie.

Po skończeniu,  umylam naczynia i poszlam na górę, żeby się przygotować. Mojego brata nie było w domu, w sumie przyzwyczaiłam się, że nie ma go dość często. Ubrałam się w czarne rurki i biała koszulkę z nike, włosy związałam w wysokiego kucyka a na głowę nałożyłam okulary przeciwsłoneczne. Przejrzałam się jeszcze raz i stwierdzilam, że jestem gotowa, wiec zeszlam na dol gdzie czekał na mnie już Brian.

- Wyglądasz cudownie.- Uśmiechnął się, gdy tylko mnie zobaczył i pocałował w prawy kącik.

- Dziękuję.- Odpowiedziałam I odwzajemnilam uśmiech.

Poszliśmy razem do samochodu, naprawde dzisiaj wyjątkowo miałam dobry humor, którego nic chyba nie jest w stanie zepsuć. Czuje się super, tym bardziej po tych wszystkich informacjach, które usłyszałam kilka dni temu.

Został mi jeszcze rok szkoły, oczywiście będę chciała go skończyć, o tym zawsze marzylismy z Vanessa, że skończymy szkole mimo wszystko, ale niestety moja choroba nam na to nie pozwoliła. A teraz, gdy wiem, że jestem już zupełnie zdrowa, mogę skończyć szkole razem z moja przyjaciółka, jest to najlepsza wiadomość.

- Miejmy nadzieje, ze będzie dobrze.- Moje przemyślenia przerwał chłopak, który powiedział,  że jesteśmy już na miejscu.

- Dziękuję ci za to ze jesteś tutaj ze mną. - Zlapalam za jego rękę przed tym jak wyszedł z auta.- Naprawdę dziękuję ci za wszystko, nie wiem co bym zrobiła gdyby Ciebie teraz tutaj nie było, gdybyś mnie nie wspieral.- Mówiłam prosto patrząc w jego oczy.

- Przecież wiesz, że zawsze mimo wszystko będę przy tobie, co kolwiek się stanie ja tu będę. - Odpowiedział pewny siebie.- A teraz już Chodźmy, chce w końcu wiedzieć wszystko.- Zlapal za moją rękę i skierował się do wejścia szpitala.

Poszliśmy od razu do gabinetu doktora, który mi pomagał i leczył moja chorobę. Przechodziłam przez wszystkie sale, widziałam miny tych małych dzieci, które były chore, nie miały włosów,  albo były podłączone do urządzeń. To było naprawdę przerażające, w ich oczach, widać ból, chęć powrotu do domu, bo w końcu kto chciałby siedzieć cały czas w szpitalu, wiedząc, że jego życie może wkrótce się skończyć.

- Dzień dobry Keith! - Powiedział Doktor , gdy weszliśmy do jego gabinetu, zaraz po zapukaniu.

- Dzień dobry. - Powiedziałam razem z Brianem i usiedlismy na krzesłach na przeciwko niego.

- Bardzo dobrze, że do mnie przyszłas. - Powiedział. - Chciałabym wyjaśnić, wszystko co się tutaj stało. Chciałem cie naprawdę przeprosić za to co Ci powiedziałem, pielęgniarki pomyliły twoje wyniki z kimś innym.- Dodał

- Ja rozumiem, ale przyszłam tutaj,że dowiedzieć się, dlaczego przez te kilka tygodni czułam się tak koszmarnie.- Odpowiedziałam patrząc na doktora.

- Wiesz, Keith. Możliwe ze przyjęłas sobie do świadomości to, że zaraz umrzesz i stracisz wszystko, dlatego czułam się tak źle. Jeżeli chcesz dam ci numer to bardzo dobrego psychologa, możesz z nim porozmawiać o wszystkim.- Stwierdził.

- Nie będzie takiej potrzeby, panie doktorze. Teraz, czuje się bardzo dobrze, po wiadomości, że nic mi nie jest, można powiedzieć że odżylam w końcu. Chce wrócić do szkoły,  korzystać znowu z życia tak jak wcześniej. - Zasmialam się cicho w ciągu dalszym trzymalam dłoń Briana, który nic nie mówił przez cały ten czas i jedynie patrzył się na mnie i na doktora

- Tak, ciesze się bardzo, że udało ci się wzdrowiec, naprawde przepraszam Cię jeszcze raz, że tak wszystko to się potoczyło. - Uśmiechnął się słabo w moja stronę.

- Czy ja mogę wiedzieć z kim pomylili moje wyniki?- Spytałam

- Jacob Peters. Ma tylko 12 lat, w tym roku dowiedział się ze zachorował na raka, wystąpiły przerzuty, teraz gdy dowiedział się, że jest zdrowy, był tak bardzo szczęśliwy, a potem musieliśmy powiedzieć mu, ze zostało mu kilka tygodni życia, to nie było dla nas przyjemne. - Odpowiedział Doktor.

- Mogę z nim porozmawiać? - Zadałam kolejne pytanie

- Tak, jasne. Leży w sali 114.- Powiedział a ja nic nie odpowiadając wstałam ze swoje miejsca puszczając rękę mojego chłopaka i wyszłam ze gabinetu. Chciałam iść tam sama.

Wiedziałam bardzo dobrze gdzie iść, spędziłam tutaj bardzo dużo czasu, poza tym Jacob leży tylko dwie sale dalej, gdzie ja leżałam jeszcze podczas mojej choroby. Szybko znalazłam miejsce gdzie znajdował się chłopak, zapukalam cicho ale nie usłyszałam żadnej odpowiedzi,wyszłam ie poprostu weszłam do sali.

- Cześć Jacob, jestem Keith.- Powiedziałam do chłopca, leżał odwrócony w stronę dużego okna skąd widok był na park przed szpitalem.

- Juz mówiłem ze nie chce nic jeść. - Odpowiedział nawet na mnie nie patrząc.

- Nie jestem pielęgniarką. Przyszłam z tobą porozmawiać, wiesz dzisiaj się dowiedziałam,  że to właśnie z tobą pomylili moje wyniki.- Stwierdziłam a gdy chłopak usłyszał moje słowa natychmiast odwrócił się w moja stronę.

- Ty też masz raka?-Spytał cicho

- Nie, już nie mam, wyleczyli mnie.- Odpowiedziałam.

- Mnie już nie wylecza, umrę za kilka tygodni. - Spuścił głowę.

- Nigdy nie trać nadziei, ja też ją tracilam,  myślałam że to już koniec, że wszystko mi się wali wali życiu, ale jak się okazało, będę żyć dalej.- Powiedziałam patrzeć prosto na niego.

- Nikt tutaj do mnie nie przychodzi, nie mam rodziców, mieszkam w domu dziecka, ale proszę nie mów nikomu tego, nie chce zeyceby ktoś wiedział. - Powiedział smutno.

- Jasne, nikomu nie powiem, możesz mi ufać. - Obiecałam uśmiechając sie szeroko do niego.- Teraz już musze iść,  ale obiecuję ci, ze jeszcze tutaj wrócę, teraz się przyjaźnimy prawda?- Spytałam wystawiając do niego prawa dłoń.

- Tak, przyjaźnimy się. - Odpowiedział I uścisnal moja dłoń.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Kochane aniołki moje, chce wam tylko powiedzieć, że jeszcze trochę i skończę to opowiadanie, pisze juz kolejne ale narazie nie chce tego wstawiac, bo chce jeszcze przyłożyć się do tej książki.

Chciałabym wedzialrocestawiacam jeszcze podziękować, wiem ze juz to robiłam, ale naprawdę dalej nie mogę uwierzyć w to że mimo że minęło prawie pół roku kiedy nic nie pisalam i nawet nie wchodziłam na konto a wy dalej tutaj jesteście i to czytacie, zawdzięczam wam wszystko co tutaj się dzieje naprawdę. Kocham was buziaki xx

Nie zakochaj się. Where stories live. Discover now