3

509 24 0
                                    

Pov Cassidy

Po rozdzieleniu się z siostrą ruszyłam do apteki Sluga i Jiggera. Kiedy dotarłam na miejsce podeszłam do lady i obojętnie się przywitałam.
-Witam, czego panienka sobie życzy?-odpowiedział niezrażony moim obojętnym tonem głosu.
-Poproszę krew...-przerwało mi otwarcie drzwi i mężczyzna przez nie wchodzący.- Jak już mówiłam potrzebuję litr krwi salamandry, trzy kamienie księżycowe oraz dwa rogi jednorożca.
-Już się robi. Zaraz wracam.
-Panienka na pierwszy rok w Hogwarcie?- zapytał mężczyzna, który dotąd siedział cicho.
-Nie powinno to Pana interesować- powiedziałam zimno.
-Z tego co wiem, tych składników nie ma na liście potrzebnych rzeczy do eliksirów. Nie sądzę, aby się panience przydały. Zwłaszcza, że używa się ich do bardzo skomplikowanych eliksirów-odpowiedział równie zimno.
-Nawet jeśli ich nie ma na liście, nikt nie zabroni mi ich ze sobą zabrać-mówię obojętnie odwracając się w końcu do nieznajomego.- A jeśli chodzi o skomplikowane eliksiry, proszę się nie martwić. Poradzę sobie.
-Więc po co ci eliksir spokoju?-zapytał lekko zmieniając temat.
-Może powtórzę jeszcze raz, bo za pierwszym chyba niecałkowicie dotarło. To nie Pańska sprawa.
-Severus Snape- mówi nagle.
-Słucham?
-Nie znoszę się powtarzać. Przedstawiłem się.
-Cassidy Knight-powiedziałam bez uczuciowo, po czym odwróciłam się z powrotem w stronę lady.
-Proszę wybaczyć, że tak długo to trwało-mówi sprzedawca.- Razem 10 galeonów i 14 sykli.
-Dziękuje-podaje wyznaczoną kwotę.- Do widzenia. Do wiedzenia Severusie-mówię jeszcze po czym wychodzę z apteki.

Pov Bella

Po odejściu Cassidy skierowałam się do Esów i Floresów. Po przekroczeniu progu księgarni od razu zaczęłam szukać wszystkich potrzebnych na ten rok książek (oczywiście brałam po dwie sztuki). Została mi do znalezienia tylko jedna książka. Kiedy ją spostrzegłam zdałam sobie sprawę, że jest odrobinę za wysoko, więc zaczęłam podskakiwać, aby jakoś ją ściągnąć. W pewnym momencie złapałam ją tak, że udało mi się ją zrzucić, ale oczywiście na moje nieszczęście w trakcie lotu na ziemię uderzyła w głowę jakiegoś rudego chłopaka.
-Merlinie, strasznie przepraszam! Nie chciałam!
-Spokojnie-chłopak zaczyna się śmiać.- Nic mi się nie stało- powiedział po czym obydwoje w tym samym czasie schyliliśmy się by podnieść książkę co poskutkowało zderzeniem się naszych głów.
-Przepraszam- powiedzieliśmy w tym samym czasie zaczynając się śmiać.
-Wybacz, ale muszę już iść-powiedziałam po ataku śmiechu zauważając moją siostrę przyglądającą się całej sytuacji. Zabrałam ze sobą wszystkie książki i poszłam zapłacić.

-Zostały nam do kupienia tylko różdżki-powiedziała, jak zwykle nie zdradzając żadnych uczuć,kiedy podzeszłam.
-W takim razie chodźmy-odpowiadam entuzjastycznie, po czym ruszamy w stronęsklepu Ollivandera.

Ślady ŚmierciożercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz