44

90 11 0
                                    

Pov Bella

Od balu minęło już kilka tygodni. W tym czasie pozmieniało się parę rzeczy. Moja siostra chodzi szczęśliwsza i jest uznawana za jedną z lepszych nauczycieli jakich miał Hogwart, Snape nie ciska gromów w każdego kogo spotka, jedynie w wybrane jednostki, Nat zaczęła przekonywać się do Georga, który za punkt honoru postawił sobie, że Rosjanka go polubi, Harry chodzi wściekły, zresztą tak samo jak Ron czy Oliver, Cedrik się z nami zaprzyjaźnił, ja i Mionka zacieśniłyśmy więzi ze ślizgonami, a Fred nie odzywa się do nikogo prócz Angeliny. Nie rozmawia nawet z bliźniakiem, który (gdy Fred kazał mu wybierać między nami a nim) postanowił wybrać przyjaźń zamiast brata, któremu odbiło. Byłam mile zaskoczona, gdy o tym usłyszałam. Mówię o postawie Georga, nie tego idioty, mojego eks. Zapomniałam dodać, że podczas tych paru tygodni odnowiłam kontakt z Remusem. Bardzo mi pomogły listy, które od niego dostawałam. Czytałam je w przerwie między ryczeniem do zdjęcia Freda a zjadaniem litrów lodów przyniesionych z kuchni. Podniosły mnie na duchu, czego bardzo potrzebowałam.

Szłam właśnie na cotygodniowe spotkanie z siostrą. Ustaliłyśmy sobie niedawno, że będziemy się spotykać u niej co tydzień, by pogadać. Zmierzałam do jej gabinetu, który znajdował się w Lochach. Zupełnym przypadkiem dostała biuro i pokój tuż obok siedliska nietoperza. Ha. Sarkazm. Została mi ostatnia prosta do pokonania, by dotrzeć do celu, jednak coś mnie powstrzymało. Była to moja siostra, która właśnie wychodziła z komnat profesora eliksirów. Zaraz za nią pojawił się właściciel tej właśnie pieczary, który nie pozwolił Cassidy za daleko odejść, ponieważ złapał ją za rękę, tym samym sprawiając, że się odwróciła w jego stronę, po czym ją pocałował. Byłam w ciężkim szoku. Nie po to tłukę się do tych zatęchłych lochów co tydzień, żeby mi nie powiedziała, że są razem. Po coś się chyba w końcu spotykamy. Kiedy skończyli się całować odczekałam chwilę, a gdy byłam pewna, że moja siostra znajduje się już w swoim biurze, również ruszyłam w jego kierunku. Nawet nie pukałam, tylko od razu weszłam do środka, miałam ją gdzieś. Rozsiadłam się na jej biurku i powiedziałam śpiewnym głosem.
- Ja już wszystko wiem.
- Niby co wiesz?
- Wiem o tobie i nietoperku. Zawsze cię do niego ciągnęło, ale nie sądziłam, że aż tak.
- Bardzo śmieszne młoda. 
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Chyba po coś tu przychodzę.
- Och serio? Myślałam, że przychodzisz tu tylko na darmowe ciastka.
- Oj już nie bądź uszczypliwa. Czy charakterek nietoperza rozprzestrzenia się przez ślinę? Jeśli tak to lepiej się do mnie nie zbliżaj.
- No proszę, język ci się wyostrzył. Chyba za dużo czasu spędzasz ze ślizgonami. Oby na Hermionę też nie mieli takiego wpływu. Chociaż jej nie można tak łatwo popsuć.
- Nie jestem rzeczą by mnie psuć.
- A jednak charakter masz zepsuty - kiedy zauważyła, że już nie zamierzam się odezwać, dodała. - Wygrałam.
- Tym razem ci się udało.
- Tym razem? Kiedy w końcu odpuścisz siostrzyczko? Za każdym razem wygrywam.
-  W końcu mi się uda.
- No tak. Gryfońska duma.
- Przypominam ci, że ty również byłaś w domu Godryka.
- Trafiłam tam przez pomyłkę, chciałabym ci przypomnieć.
- A ja chciałabym ci przypomnieć, że mimo iż jesteś starsza, ja wciąż jestem wyższa od ciebie.
- Przyczepienie się do mojego wzrostu to był cios poniżej pasa. Poza tym niektórzy uważają mój niski wzrost za uroczy.
- Kto? Snape? Myślałam, że dla niego urocze są tylko te obrzydlistwa w słojach.
- Nie powinnaś tak mówić - widziałam, że ją to rozbawiło. -  On tylko próbuje was czegoś nauczyć, tak samo jak ja.
- Szkoda tylko, że drze się przy tym niemiłosiernie. Będzie płacił za aparat słuchowy.
Chwilę po moich słowach drzwi się otworzyły. A stanął w nich nikt inny jak Snape.
- On naprawdę jest nietoperzem. Słyszy ultradźwięki - nawet nie zorientowałam się, że to powiedziałam. On jedynie zmroził mnie spojrzeniem. Coś czuję, że nie polubił swojej szwagierki. Trudno. Niech jej coś zrobi, a uprzykrzę mu życie. Czując, że już raczej nie porozmawiam z siostrą, wyszłam i ruszyłam w stronę wieży Gryffindoru. 
W sumie to wypadałoby odpisać Remusowi.



Pov Cassidy

- Coś się stało? - zapytałam nieoczekiwanego gościa.
- Co miałoby się stać?
- Nic, po prostu przed chwilą się widzieliśmy, a ty nagle wpadasz tu i straszysz moją siostrę.
- Rozmawiałyście o mnie.
- Tak. Chwilę przed tym jak tu wparowałeś - zaśmiałam się. 
- I co jej mówiłaś?
- Zdradzałam jej sekrety z naszego życia - przewróciłam oczami. - Możesz mi w końcu powiedzieć o co ci chodzi?
- Miałem zapytać o to już dawno, ale okoliczności nie sprzyjały.  Chodzi o to, że.. Chciałbym zapytać czy..
- Sev, wykrztuś to z siebie. To do ciebie nie podobne, że się tak zacinasz. Powiedz od razu o co chodzi. Obiecuję, że nie będę krzyczeć.
- Z tobą to nic nie wiadomo.
- Nie moja wina, że chciałeś dodać werbeny do eliksiru, tuż po tym jak wrzuciłeś tam czyrakobulwę. To mogło skończyć się tragicznie.
- Wiem, ale to nie moja wina. Byłem rozkojarzony.
- Niby czym?
- Tobą do cholery. Jestem tylko facetem, a ty paradujesz po moich komnatach zazwyczaj w moich koszulach, które nijak nadal nie wiem jak wpadły w twoje posiadanie. Przestań się śmiać.
- Działam na ciebie? - zachichotałam. Nawet nie wiedziałam, że tak potrafię. - Wracając do tematu. O co chciałeś zapytać?
- Może chciałabyś zacząć od przyszłego roku szkolnego praktyki na Mistrzynię Eliksirów?
- Oczywiście, że tak. Tylko żebym znała kogoś kto by mnie przyjął.
- No wiesz? Już nie wiem czy się obrazić czy po prostu wyjść i nie wracać.
- Oj no droczę się tylko - zaśmiałam się. Podeszłam do niego i stanęłam na palcach, by spróbować dosięgną do jego ucha, ale nijak mi to nie wychodziło. Sev widząc moje starania postanowił ułatwić mi to zadanie i się schylił, a ja nie musząc stawać jak baletnica wyszeptałam mu do ucha. - Przynajmniej będę mogła pełnoprawnie zwracać się do ciebie 'Panie Profesorze'.
Po moich słowach podniósł mnie i skierował się do mojej sypialni. Tam rzucił mnie na łóżko po czym nade mną zawisnął.
- Grabisz sobie dzisiaj wiesz? - zapytał niższym głosem niż zazwyczaj.
- Chyba właśnie to do mnie dotarło - odpowiedziałam spoglądając mu w oczy.
- I co zamierzasz z tym zrobić?
- Nie wiem. Chyba nic. Jakoś mi to nie przeszkadza.
Po moich słowach Severus zamiast zwisać nade mną, postanowił się na mnie położyć. Swoją głowę umiejscowił na moim obojczyku, mając łatwy dostęp do szyi, przez co lekko mnie łaskotał kiedy oddychał. Krwiopijca. Objął mnie swoimi ogromnymi łapami i mocno zakleszczył. 
- Obłapiasz gorzej niż diabelskie sidła - wystękałam. - Człowieku jesteś chudy jak patyk, a ważysz tyle co hipogryf. Innymi słowy, jesteś ciężki - przekręcił się odrobinę, dzięki czemu cały jego ciężar nie znajdował się na moim ciele. Ludzie, to jest istny grzejnik. - Zdajesz sobie sprawę, że jesteś cholernie gorący?
- Och naprawdę? - parsknął mi w szyję, przez co się wzdrygnęłam.
- Znaczy, nie chodziło mi o to. Po prostu mnie grzejesz, kiedy tak leżysz i...
- O speszyłaś się - ewidentnie go to śmieszyło.
- Wiesz co? Wal się - fuknęłam.
- To bardzo dojrzałe z twojej strony. 
- Dojrzalsze niż łapanie za słówka, nie uważasz?
- Zamknij się w końcu i idź spać.
- Jest dopiero dwudziesta.
- No i? Może w końcu się wyśpisz.
- Ale ja wcale - nie dokończyłam się tłumaczyć, ponieważ ugryzł mnie w szyję, przez co pisnęłam. Mówiłam, że krwiopijca. - Ej!
- Idź spać.
- Dobrze. Tylko więcej mnie nie gryź - podniósł trochę głowę i wyszeptał mi do ucha.
- Niczego nie obiecuję.

Westchnęłam już po raz kolejny tego dnia i również się w niego wtuliłam. Po chwili zrobiłam się senna, aż w końcu zasnęłam. Tym razem bez koszmarów.

Ślady ŚmierciożercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz