26

148 13 3
                                    

Pov Bella

-O której właściwie ma tu być Cass?
-Nie wiem Freddie. Chyba za pół godziny. Możemy iść na dziedziniec i tam na nią poczekać.
-Dlaczego na dziedzińcu?
-Dowiedziałam się od profesor McGonagall, że dyrektor na moment zniesie barierę antydeportacyjną w tamtym miejscu, by Cass mogła się dostać do zamku.
-Jakim cudem wyciągnęłaś z McSztywnej takie informacje?
-Zagroziłam, że albo mi powie albo jutro obudzi się jako kot bez sierści.
-Chciałaś ogolić McGonagall??
-Coś ty. Moje słowa nie miały materialnego pokrycia, ale ona nie musi o tym wiedzieć.
-I ona ci uwierzyła?
-Wiedziała, że jesteśmy do tego zdolni. To wystarczyło.

Siedzieliśmy i rozmawialiśmy na różne tematy czekając na Cassidy. Niedaleko nas przechodziły różne grupki uczniów. Przechodził też Snape. 



Pov Cassidy

-Pamiętasz wszystko? 
-Tak matko-powiedziałam wypruta z uczuć.
-Cudownie. Już możesz się deportować.

Jak powiedziała tak zrobiłam. Po chwili byłam już na dziedzińcu w Hogwarcie. Szłam przez moment ze spuszczoną głową co było błędem, ponieważ na kogoś wpadłam. Spojrzałam w górę.
-Sev...
-Dobrze wiedzieć, że żyjesz-powiedział z kpiną.
-Nie mogłam do ciebie napisać. Rodzice pozwolili mi wysłać tylko jedną sowę do Belli z wyjaśnieniami. Cudem było, że w ogóle odpisałam na twój pierwszy list.
-Zabawne. To jak cały czas się nimi zasłaniasz. Rodzice mi nie pozwolili. Zabronili mi. I tak cały czas. Jeszcze mi powiedz, że nie wiedziałaś, że cię zaklęli.
-Nie wiedziałam...
-Ha. Bo uwierzę. Jakoś też zbytnio nie protestowałaś, kiedy cię zabierali. Dlaczego co? Może tak naprawdę chciałaś tam wrócić? A te wszystkie twoje "krzywdy" to tak naprawdę znakomita gra aktorska? A może spodobało ci się kiedy ojciec cię dotykał hm? 
Spojrzałam na niego z pustką w oczach. Tak samo się teraz czułam. Taka pusta. Ostatni promyk nadziei i dobroci właśnie został przez niego brutalnie zgaszony. To nie jest mój Sev. Ale przecież nigdy nie był mój. Obojętne mi już co zrobi ze mną ojciec i matka. Mogą mnie zabić, zrobić ze mnie zabójczynię, sługę Voldemorta. Już wszystko mi jedno.
-Poszłam z nimi, bo ojciec dał mi jasno do zrozumienia, że jeśli tego nie zrobię to cię zabiją. Znaleźli kolejne zapewnienie, że im się nie sprzeciwię. Czyż to nie cudownie? A teraz pan wybaczy profesorze, ale chciałabym przywitać się z siostrą oraz jej wybrankiem, a następnie pójść zdać wszystkie egzaminy-odwróciłam się od niego przekręcając jeszcze głowę w jego stronę.-Przykro mi, że stracił pan czas na martwieniu się o takie bezużyteczne coś jak ja. Naprawdę mi przykro-dodałam już bez jakichkolwiek emocji i odeszłam w stronę Belli, która wszystko widziała.

Pov Bella

-Znowu się pokłócili-westchnął Fred.- Teraz Snape będzie się na nas wyżywał.
-Nie przesadzaj. Cass już idzie.
-Widzieliście wszystko prawda?-zapytała gdy do nas podeszła.
-Wszyscy widzieli. Staliście na środku dziedzińca.
-A było cokolwiek słychać?
-Nie. Rozmawialiście za cicho. Na długo przyjechałaś?
-Wracam wieczorem i zobaczycie mnie najprawdopodobniej dopiero we wrześniu.
-A nie mogłabyś zostać do jutra? 
-Po co?
-Mogłybyśmy choć trochę porozmawiać. Zaraz idziesz pisać egzaminy i będziesz zajęta do późnego wieczora.
-Ech no dobrze. Niech ci będzie. Ale jutro wracam.
-Super. Odprowadzimy cię z Fredem do sali.
-Dobrze.
-Tak właściwie to ekstra włosy-powiedział Fred.
-Dziękuję.

W towarzystwie rozmów dotarliśmy do sali, w której Cass ma pisać i tam się rozeszliśmy. Ja razem z Fredem ruszyliśmy do Pokoju Wspólnego i tam zostaliśmy do wieczora. Jeszcze wtedy nie wiedziałam co się stanie tej nocy.

Ślady ŚmierciożercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz