34

94 8 0
                                    

Pov Bella


Wygrała Irlandia! 
Siedzimy aktualnie w naszym namiocie ciesząc się z ich wygranej jak idioci, oprócz Rona, ale jego nikt nie lubi. Bliźniacy nawet wymyślili cudowną piosenkę opowiadającą o miłości pieguska do Wiktora Kruma. Wcale nie dosypałam im nic do picia. Wcale.
- Krum ja cię kocham...
- Do ciebie szlocham...
- Wciąż o tobie śnię...
Ich dalsze wykonanie zagłuszył wrzeszczący tłum na dworze i pan Artur mówiący, że pójdzie to sprawdzić. Kiedy wrócił kazał nam się szybko spakować. Nikt nie wiedział o co chodzi dopóki pan Weasley nie wypowiedział jednego słowa.
- Śmierciożercy.
Jak jeden mąż, wszyscy wybiegli z namiotu. Ja biegłam oczywiście z bliźniakami i jeśli mam być szczera, to nie bardzo ogarniałam co się dzieje wokół mnie. Wiem tylko, że w pewnym momencie wyrżnęłam twarzą w ziemię, a ci dwaj debile zamiast mi pomóc, chichrali się na potęgę. Nie mówię, że ja nie, ale mogliby chociaż udawać, że się martwią. Wspominałam już, że to przez proszek w kakao? Ale może wytłumaczę wam o jaki proszek chodzi. Otóż kilka dni przed mistrzostwami pokój bliźniaków był pusty, no prawie, bo w końcu ja tam byłam, ale chodzi o to, że wszytko czego używali do tworzenia swoich cukierków i tych innych, było na widoku. Nie wiem jak to się stało, że do garnuszka wsypało się mnóstwo składników. Ale działa rewelacyjnie.
- Bella, wstań już z tej ziemi- zaśmiał się.
- Fredziuu, przerwałeś mi retrospekcję - zachichotałam.
- Skąd ty znasz takie trudne słowa?
- Czy ty się ze mnie nabijasz Gregory?
- Nie skądże. A na imię mam George.
- Tak - zaśmiałam się. - Wmawiaj sobie.
- Dzieciaki!
- Tatuś? - zapytałam.
- Nie sądzisz, że trochę za wcześnie na nazywanie go twoim ojcem? - zachichotał George.
- Właśnie Belluś. Jeszcze ci się nie oświadczyłem, żeby mój tata stał się twoim.
- Wreszcie was znalazłem dzieciaki. Wszystko w porządku? Atak na szczęście się skończył. Szukałem już tylko was i... - spojrzał na mnie. - Bella, co ty robisz na ziemi?
Próbowałam zachować powagę, ale spożyty proszek skutecznie mi to uniemożliwiał. Zresztą nie tylko mnie. Ja i chłopcy nagle ryknęliśmy tak głośnym śmiechem, że kruk z pobliskiego drzewa zaczął na nas kraczeć.
- Poznaję się z ziemią. Ziemio proszę poznaj pana Artura. Proszę pana, to jest ziemia -  chłopcy nie potrafili opanować śmiechu, ja sama również.
- Dosyć tego. Wracamy do domu.


Tia... Dzień się skończył na tym, że dostaliśmy reprymendę od Molly i poszliśmy spać. 
Muszę się dowiedzieć jak odtworzyć ten proszek.

Ślady ŚmierciożercyWhere stories live. Discover now