Rozdział 32

4.8K 272 113
                                    




  Ze zmęczenia moja głowa zaczęła lekko opadać, a to na prawo, a to na lewo. Zack, chyba to zauważył i rękę położył na mojej głowie i przysunął ją do siebie, od razu mocnieje się wtuliłem w jego ramię, był taki wygodny.

- Ej Chris, nie śpij, musimy pogadać - kopnął mnie Mike.

- Chicho bądź... - wymruczałem - ... rezerwowy - otwarłem lekko jedno oko, spoglądając na chłopaka, lekko się przy tym śmiejąc.

- Ty mały! - fuknął i już chciał mnie złapać i najprawdopodobniej mnie ,,pobić", ale przeszkodziła mu Alex, uderzając w głowę delikatnie pięścią.

- Ile wy macie niby lat, co?

- To on się zatrzymał w rozwoju - wystawiłem język w stronę chłopaka. Słyszałem, jak reszta się zaśmiała.

- Hmmmm, zobaczymy, kto się zatrzymał w rozwoju, jak dojedziemy na miejsce - zaśmiał się głupio.

- I tak wygram - wymruczałem w rękę demona - a teraz się zamknij, bo przeszkadzasz - zażartowałem.


Jechaliśmy, rozmawiając co chwilę o dość mało istotnych sprawach, ale dobrze się bawiłem. Zack, cały czas głaskał mnie po włosach, a mi było tak miło, robił to delikatnie. Droga przeminęła spokojnie, jechaliśmy około jednej godziny. Po dotarciu na miejsce, wszyscy wyszliśmy z samochodu i pierwsze co to dostałem kopniaka od mojego najukochańszego, najwspanialszego przyjaciela, który śmiał się ze mnie. O tak to nie będzie.

- Chodź tu, ty przebrzydła jaszczurko! - krzyknąłem i on zaczął uciekać, pobiegłem za nim. Oczywiście go dogoniłem, może jestem niższy, ale powera to ja mam w nogach.

Złapałem go za bluzkę i pociągnąłem do siebie, sprawiając, że chłopak upadł na ziemie, żuciem się na niego z łapami, oczywiście nie robiąc bubu krzywdy. Zaczęliśmy się wić po ziemi, ciągnąć się za ubrania.

- Debilu, bluzkę mi rozciągniesz - wysapałem gdy wstałem, a ten pociągnął mnie zza daną cześć ubrania.

- Taki mam zamiar, wsiurze - zaśmiał się głupio. Nie zwracajmy uwagi, że naszej cudnej ,,zabawie" przyglądali się wszyscy zebrani i pewnie myśleli sobie, jacy to jesteśmy inteligentni, ale walić to.

- Sam jesteś wsiur - fuknąłem, klękając na jego brzuchu, na co on syknął z bólu, tak wbiłem się mu kolanami. Musiało bolec, wiem to haha.

- To boli! Złaź!! - krzyknął.

- A co jeśli nie zejdę ? - spojrzał się na błagalnie. Zrobił minę zbitego szczeniaka i jak za każdym razem, zaśmiałem się i wstając z niego, podałem mu rękę.

- Dzięki - pokazał szereg swoich białych zębów.

- W końcu przestaliście się wygłupiać - burknął Dylan, podchodząc do nas z resztą.

- Jak ja się jeszcze muszę dołączyć! - krzyknął Dasti i podbieg, rzucając się na naszą dwójkę, powodując, że cała trójka leżeliśmy w śmiechu na trawie.

- Głupek - zaśmiałem się, spoglądając na twarz chłopaka, on jeszcze szerzej się uśmiechnął, Ale naszą chwilę zabawy przerwał Zack.

- Złaź z niego - stanął za nim, oczekując, aż wstanie, ten tylko prychnął i wstał, otrzepując się z ziemi, podał jedną rękę mi a druga mojemu przyjacielowi.

Przyjęliśmy pomoc we wstaniu, znów poczułem ból, super zapomniałem o tym na smierć. Ruszyliśmy bez obijania w bawełnę, wzięliśmy nasze torby i poszliśmy  w stronę wielkiego białego domu. Dopiero teraz zauważyłem, że to tu jest, bo byłem zbyt ,,zajęty", ale mniejsza , budynek był postawiony w lesie, mieszkanie jest bardzo ładne, ma trzy kondygnacje, a obok duży ogród.

Należysz do mnie! (Yaoi)Where stories live. Discover now