Rozdział 46

3K 190 28
                                    

Szum...

Głośny szum, jest ciemno.

Słyszę ciche krzyki...

Krzyk... czyj?

Mój?

Nie, nie znam tego głosu.

Czyj może być ten krzyk?

Nie wiem... 

Otwarłem powoli powieki, rzuciło mi się w oczy niebo, piękne niebo podczas zachodu słońca. Krzyk ustał. Gdzie ja jestem? Ruszyłem palcami u prawej ręki, poczułem... piasek? Delikatnie podniosłem się do siadu, zamurowało mnie. Morze, piękne morze, stąd ten szum, ale gdzie krzyk, ustał tak nagle gdy otwarłem moczy, co się dzieje? Rozejrzałem się, wszędzie piach a przed mną morze, wstałem zrobiłem kilka kroków do przodu, wchodząc do wody do kolan.

- Jaka ciepła - wymruczałem cicho.

- Przyjemna, nieprawdaż  - 

Usłyszałem głos obok mnie, odwróciłem się, ale nikogo nie było.  Co się dzieje? W dosłownie jednej chwili zjawiła się ogromna fala na morzu, odwróciłem się by uciec, ale nie wyszło... Fala mnie wciągnęła, motało mnie na prawo i lewo, poczułem ogromny ból głowy, a potem ciemność.

- Długo masz zamiar leżeć? 

Znów ten głos, otwarłem oczy, korony drzew, śpiew ptaków. Jestem w lesie?  Co tu się do cholery dzieje?! Usłyszałem dźwięk łamanej gałęzi, przeszły mnie ciarki, wstałem jak poparzony, rozejrzałem się dookoła, za pleców znów ten dźwięk, obróciłem się. Serce mi stanęło na chwile, to tylko sarna.

- Nie strasz mnie tak... - odetchnąłem uspokajając się trochę.

- Mówisz do mnie? - głos za mną, nie mogę się ruszyć, próbuję się odwrócić, ale nie mogę tego zrobić. Czuję dłoń na ramieniu, on jest dosłownie za mną, jego ciepły oddech na moim karku powoduję ciarki na plecach...

- K-kim... jesteś? - wyszeptałem.

- Twoim największym koszmarem - wycharczał mi do ucha, a jego ręka znikła z mojego ciała - kontynuujmy naszą zabawę! - zaczął się psychopatycznie śmiać, a zza mojego ucha pojawiła się ręka zakrywająca moje oczy i kolejny raz ciemność.


Ciemność, znów słyszę krzyk, tym razem... J-ja znam ten głos... Maike! Otworzyłem szybko oczy próbując wstać, ale nie mogłem, siedziałem przywiązany do krzesła. Przed mną stał zakrwawiony przyjaciel, jego nos był rozwalony,a  łuk brwiowy przecięty, nie miał koszulki więc widziałem posiniaczony brzuch chłopaka, nie wiedziałem co się dzieje, zacząłem krzyczeć by mnie usłyszał, ale nawet na mnie nie spojrzał. W jednym momencie przyszedł ktoś w czarnej kluzie z kapturem i kijem bejsbolowym w ręce. Podszedł do Maika łapiąc go za włosy ciągnąc do góry, chłopak z wielkim trudem wstał bujając się w prawo i lewo. Krzyczałem, krzyczałem tak głośno jak nigdy,  chciałem pomóc, szarpałem się, ale nic to nie dawało. Spojrzałem na faceta, nie widziałem jego twarzy, kaptur zakrywał prawie całą. Mężczyzna uderzał mojego przyjaciela tak mocno, co chwile pluł krwią, cierpiał a ja nie mogłem mu pomóc. Złapał go za rękę i ją wykręcił w drugą stronę, zobaczyłem kość wystającą zza skóry, okropny krzyk, krzyk cierpienia.  Puścił chłopaka, a on upadł na ziemię.

- BŁAGAM! Zostaw już go! - wyszeptałem, gdy Maik leżał, ledwo oddychając na ziemi. Z moich oczu poleciały zły, ledwo już mówiłem, gardło od wrzasku było bardzo podrażnione. Patrzałem się na mojego przyjaciela, wił się z bólu.  Mój wzrok wbił się na osobę obok.  Jego głowa odwróciła się w moją stronę, zobaczyłem uśmiech, szeroki psychopatyczny uśmiech. Podniósł rękę w moją stronę, wystawił palec wskazujący na mnie, przechylając głowę w bok, nadal z tym uśmiechem.

- To twoja wina - zaśmiał się ściągając kaptur, pokazując swoją twarz. 

- T-to... to- zrobiło mi się niedobrze, zobaczyłem... siebie. To nie, nie może być to na pewno nie ja - Nie zrobiłem go! Nie skrzywdził bym Maika!

- A co tu widzisz? Nie dość, że skrzywdziłeś to do tego zabiłeś - zaśmiał się.

- On przecież żyje, Nie zabiłem go! - krzyczałem, straciłem panowanie nad sobą - T-ty to zrobiłeś! Nie wybaczę ci! ZABIJE CIĘ! - rzuciłem się, węzły jak by znikły, wykorzystałem to i podbiegłem do ,,mnie", rzuciłem się na niego, waliłem z całych sił w jego twarz, śmiał się przez cały czas, biłem go dopóki nie zaczął się śmiać a jego głowa nie opadła na bok. Spojrzałem na swoje ręce, całe we krwi, spojrzałem na osobę pod mną, zamurowało mnie, leżał tam Maik, zacząłem nim trząść, nie ruszał się, sprawdziłem jego puls - MAIK! NIE RÓB MI TEGO! PROSZĘ CIĘ! - rozpłakałem się opadając głową na tor martwego chłopaka.

- Zabiłeś go - usłyszałem głos w mojej głowie.

- Nie prawda... - szepnąłem.

-  Ty go zabiłeś, nikt inny.

- N-nie zrobiłem tego... 

- Zabiłeś swojego najlepszego przyjaciela.

- Nie...

- Spójrz na siebie - podniosłem głowę a przed mną pojawiło się lustro - To ty go zabiłeś! - krzyknął.

- NIE! 

- A co to za ślady krwi na twojej twarzy i rękach? 

- T-to...

- To ty! Wiesz to, nie potrafisz się przyznać do tego co zrobiłeś! 

-Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, NIE! To nie ja, to nie ja!

- A kto inny? Widzisz tu kogoś innego? - Rozejrzałem się dokoła pokoju, byłem sam, spojrzałem znów na mojego przyjaciela, patrzał się na mnie z rozszerzonymi gałkami.

- Maik! T-ty... - miałem coś powiedzieć, ale jego złote oczy przepełniły się czerwienią, to krew... zaczęły lecieć mu łzy.

- Ty mi to zrobiłeś! - straciłem równowagę i upadłem na ziemię, waląc głową o podłogę i kolejny raz ciemność. 

***

Otwarłem oczy, zacząłem  szybko łapać powietrze do płuc. Gdy się trochę uspokoiłem, zacząłem płakać, nic nie słyszałem, cisza. Nie słyszałem nic poza swoim krzykiem i płaczem, nie wiem gdzie tym razem byłem, nie chciałem wiedzieć, nawet jak bym chciał się rozejrzeć w moich oczach łzy zamazywały mi wszystko. Nie zabiłem go, nie zabiłem! To nie ja. Mój płacz pogłębił się, nie mogłem zabrać wdechu, zaniosłem jak płaczem. Przez łzy widziałem coś, raczej kogoś, zamknąłem mocniej oczy by nie widzieć tej postaci, nadal krzyczałem. Zacząłem słyszeć jakieś ciche głosy dokoła mnie.

- Chirs! - słysząc ten głos, momentalnie się uspokoiłem, otwarłem oczy, rzucając się na osobę będącą koło mnie, powodując nasz wspólny upadek na ziemię, wtuliłem się w nią tak mocno jak mogłem.

- Z-ZACK! - wykrzyczałem przez łzy - j-ja, j-ja...

- Ciiii, już dobrze, uspokój się - powiedział, głaszcząc mnie po włosach na głowie - najpierw się uspokój - łzy leciały bez opamiętania, krzyczałem z łzami w tors chłopaka - dobrze, że już jesteś.



C.D.N 


Tam tam tam, macie tu rozdzialik jak obiecałam!

Podoba się?


Należysz do mnie! (Yaoi)Where stories live. Discover now