9. Nigdy nie chodź o 4 rano po dachach, bo Jessie zdzieli cię patelnią.

468 20 8
                                    

   Było około czwartej nad ranem i cały dom był pogrążony w śnie. Założyłam ręce za głową i wpatrywałam się w sufit. Fludim spał w swoim legowisku na szafce nocnej. Ocknęłam się tak nagle, jakby śnił mi się jakiś koszmar. Jednak nic nie pamiętałam. Westchnęłam, stoczyłam się z łóżka i poczołgałam do kuchni po mocną kawę.

   Już trochę tu mieszkałam, więc mniej więcej miałam rozeznanie, co jest gdzie. Ale i tak nie wiedziałam, co się kryje za wieloma drzwiami. Kiedy dotarłam do swego celu, a miałam z tym niemałe kłopoty, usiadłam na czerwonym krzesełku, włączyłam ekspres i zerknęłam na krajobraz miasta, który rozciągał się za ogromnym oknem. Mgła kryła jeszcze dachy budynków, a promienie słoneczne powoli zaczynały oświetlać ziemię.

   Nagle zza szybą przeleciała jakaś postać. W jednej chwili oprzytomniałam. Kto normalny powtarzam normalny o czwartej nad ranem nie śpi? Oprócz mnie, rzecz jasna. Na wszelki wypadek wyjęłam patelnię. Kawa już była gotowa, więc pociągnęłam pierwszy i ostatecznie ostatni łyk. Usłyszałam odgłosy kroków zza ścianą. To pewnie Vexosi. Ooo nie ja się nie dam!

   Przyczaiłam się pod drzwiami. W chwili gdy się uchyliły, zaatakowałam. Nieznajomy zniknął, by po chwili mnie podciąć. Szybko wstałam i zamachnęłam się. Miodowe oczy. Patelnia zatrzymała się w miejscu, gdzie przed sekundą była głowa Shuna.

– Co ty tu robisz tak wcześnie? – spytaliśmy równocześnie.

– Byłem poćwiczyć. – zaczął Shun. – Usłyszałem podejrzane głosy i postanowiłem to sprawdzić. Wtedy zaatakowałaś mnie. – kąciki ust lekko mu drgnęły.

– Przepraszam. – spuściłam głowę. Byłam stanowczo przewrażliwiona. Przecież wiadomo, że Vexosi nie dostaliby się tu tak łatwo!

– Nic się nie stało, ale radzę ci odłożyć tą patelnię. Tania pewnie nie jest.

   Zrobiłam, jak powiedział. Już chciałam wziąć kolejny łyk kawy, gdy do kuchni wpadł Dan.

– Musicie tak krzyczeć o czwartej rano? – spytał z wyrzutem, pocierając oczy.

– Danny nikt nie krzyczał.

– Tylko nie Danny. – skrzywił się szatyn. – I jak to nikt nie krzyczał?

– Normalnie. – wzruszył ramionami Shun. – Walczyliśmy w milczeniu.

– Walczyliście? – Kuso spojrzał na nas jak na kosmitów

– Wzięłam Shuna za Vexosa i zaatakowałam go patelnią. – wytłumaczyłam mu.

– Muszę zapamiętać by więcej nie skakać tak wcześnie po dachach. – powiedział Shun.

   Dan parsknął śmiechem, a potem z rozmachem otworzył szafkę, w której były kubki. Przy okazji strącił filiżankę z moją kawą!

– Brawo niezdaro. – jęknęłam, zbierając skorupy.

– Jak ręką? – spytał niespodziewanie Shun.

– Hmm? A, już ok. – wrzuciłam szczątki do śmietnika.

   Przeszliśmy cicho do salonu. W końcu reszta domu spała. Dan zrekompensował się, bo zrobił mi kolejną kawę. Shun siedział po turecku i wyraźnie medytował.

– Jak myślisz, co robią Vexosi? – spytał Kuso, próbując obudzić Drago.

– Pewnie planują zemstę albo coś w tym guście. – odparłam.

– A jak tam u nich było?

– Okropnie. – skrzywiłam się. – Ciągle albo Spectra czegoś ode mnie chciał, albo Hydron próbował mnie namówić do oddania mu moc.

Bakugan: Ten świat to zwykła graWhere stories live. Discover now