51. Myślisz, że mnie znasz?

263 10 7
                                    

   Masz ładne oczy. Niemal jak niebo!

   O kim ty mówisz?

   Nie masz dokąd uciec.

   Nie...

   Jesteś tylko bronią.

   Nieprawda!

  Dziwak!

   Zamknij się!

  Jak to jest być pustym w środku?

   Zamilcz!

   Czułam, jak całe moje ciało dygocze, a oddech więźnie w gardle. Czemu nagle zaczęłam sobie przypominać to wszystko? Przez jedną głupią piosenkę?! Warknęłam z irytacją i otworzyłam oczy. Jednak nie stałam już w centrum dowodzenia Bakuprzestrzenią. Byłam w moim domu.

   Trzasnęły drzwi. Obróciłam głowę i ujrzałam 8 – letnią mnie oraz Mick'a.

   Mózg miał fazę na wspominanie?

– Dziecko, co się stało? – Moja mama przebiegła przez mnie jak przez powietrze i przyklęknęła przy młodszej mnie. Wtedy dostrzegłam, że z jej wargi lała się krew.

– Nic. – odparła dziewczynka, ścierając szkarłatne krople.

– Na pewno! – prychnęła mama, łapiąc za apteczkę.

– Pobiła się z Bill'im. – wypalił mały Mick, nim młodsza ja sprzedała mu kuksańca.

– Słucham? – Mama zaczęła dezynfekować zadrapania. – Czemu to zrobiłaś?

– Bo znów się ze mnie nabijał. – burknęła dziewczynka. – Idiota!

– Ale porządnie go sprałaś. – zaśmiał się Mick, po czym umilkł, gdy nasza rodzicielka spiorunowała go wzrokiem.

– Nie powinnaś tego robić, skarbie. – powiedziała łagodnie mama, głaszcząc mini mnie po włosach. – Przemoc nie jest rozwiązaniem.

– No jasne! – wybuchnęła dziewczynka. – Najlepiej by było, gdybym siedziała cicho i tylko dawała się ze mnie nabijać, tak?! – Mama otworzyła usta, ale córka nie dała jej dojść do słowa. – Mam gdzieś, czy przemoc jest rozwiązaniem, czy nie! – Po tych słowach wyrwała się matce i wbiegła po schodach. Po chwili rozległ się trzask drzwi.

   Zniszcz mnie, proszę.

   Cała sceneria pękła na pół i zaczęła się pomniejszać, aż zamieniła się w płatki śniegu.

   Nie...Pokręciłam głowę. Wiedziała, co zaraz zobaczę.

   Chłopak o czarnych rozczochranych włosach z nosem w telefonie wszedł na przejście dla pieszych.

   Ślizg opon po mokrej nawierzchni. Błysk przednich świateł.

   Głuchy trzask.

   Telefon wzlatuje do góry, a jego właściciel uderza w maskę samochodu.

– JORDAN! – równocześnie rozbrzmiewają trzy wrzaski. Jeden Jane, drugi 15 - letniej mnie, a ostatni wydobywa się z moich własnych ust.

   Tupnęłam nogą, pragnąc zniszczyć to wspomnienie, przestać słyszeć te krzyki, przestać cokolwiek czuć.

   Masz ładny uśmiech, Jessie.

   Zamknij się!

   Zielona wstęga energii zaczęła tańczyć wokół mnie. Powoli wszystko zaczęło się oddalać, cichnąć.

Bakugan: Ten świat to zwykła graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz