36. Podróże wózkiem sklepowym po domu Marucho

306 10 8
                                    

   Okazało się, że poprzednia noc była ostatnią, którą w pełni przespałam. Dlaczego? Bo już następnej dopiero gdy była czwarta, postanowiłam się położyć. A po dzisiejszym dniu spędzonym na różnych głupotach, nieudanych próbach nauczenie Miry gotowania i rozdzielania Ace'a od Dana szaleliśmy jeszcze bardziej!

– Jess, patrz, co mam! – okrzyk Dana oderwał mnie od oglądania filmów na tablecie.

   Szatyn pchał najprawdziwszy sklepowy wózek! Wytrzeszczyłam oczy i rzuciłam tablet na stolik.

– Skąd to masz? – spytałam, wstając.

– Na trzecim piętrze jest taki mini sklep i tam było ich kilka. – wyjaśnił Dan.

   Dobra, nie chciałam wnikać po co rodzicom Marucho sklep w domu. W gruncie rzeczy czemu ja się dziwiłam? Mieli tu zoo, kawiarenkę, spa i kino. Sklep nie był niczym specjalnym.

– Bierz jak najwięcej poduszek. – rozkazał Kuso.

– Dan, czy ty chcesz...

– Dokładnie! Będziemy podróżować wózkiem po domu Marucho!

– Ale nie mamy wiosła ani niczego w tym rodzaju! – zauważyłam.

   Machnął lekceważąco ręką i popędził w głąb korytarza. Gdy wrócił, wózek miał już dwa miękkie siedziska i był otoczony grubą warstwą poduszek. Okoliczne kanapy zostały pozbawione swoich ozdób, ale przecież byliśmy ważniejsi!

   Dan machał dumnie miotłą. Chciał ją przerzucić do drugiej ręki, ale coś mu nie wyszło i trafił się w głowę, a miotła rąbnęła o ścianę.

– Ciii! – Przyłożyłam palec do ust. – Jest już druga! Większość pewnie śpi!

– Dobra, dobra. Bez tych nerwów. – Wyszczerzył się Kuso.

   Władowaliśmy się do środka, Dan odepchnął się miotłą od podłogi i popędziliśmy w nieznane.

   Zapomnieliśmy o jednej, podstawowej rzeczy, która obowiązywała w domu Marucho. Nigdy, PRZENIGDY nie chodź w nim po ciemku! A my jechaliśmy w całkowitej ciemności!

– AAAAAAAA! – wrzasnęliśmy jednocześnie, gdy wózek zachybotał, a potem zaczął rozpędzony zjeżdżać ze schodów, podskakując przy tym.

– Babcio Mary ratuj mnie! Obiecuję, że nigdy więcej nie będę kąpała twoich kotów, a potem suszyła ich suszarką! – krzyknęłam, kiedy prawie wyleciałam. Na szczęście jedną ręką złapałam się z rączkę wózka, a Dan przytrzymał mnie za ramię.

– Suszyłaś koty suszarką? – krzyknął zdumiony.

– To nie jest teraz najwa....AAAAAA! – Wózek wyrzucił nas do przodu. Zacisnęłam powieki i oczekiwałam na bolesne spotkanie z ścianą lub podłogą. Ciekawe czy coś sobie połamię...Kto wezwie pogotowie? Znajdą nas w ogóle w tych ciemnościach?!

– Mam cię! – Usłyszałam i poczułam, jak ktoś mnie łapie. Otworzyłam oczy i ujrzałam Ace'a.

– Mój ty zbawicielu! – wrzasnęłam i zaczęłam go dusić. – Dzięki stokrotne!

– P-powietrza! – wydusił i zrobił się nieco siny, więc go puściłam i zeszłam na podłogę.

   Ace zapalił światło, dzięki czemu dostrzegłam powyginany wózek, rozsypane poduszki i Dana leżącego na jednej z nich.

– Mięęęchoo! – Zaczął machać rękami jak zombie, a z ust pociekła mu ślina.

   Grit prychnął z politowaniem i krytycznym spojrzeniem zmierzył szatyna.

Bakugan: Ten świat to zwykła graWhere stories live. Discover now