17. Oszalałeś?! Kopytami mnie atakujesz, debilu?!

321 11 9
                                    

   Drzewa. Wszędzie drzewa! Nie miałam pojęcia czy byłam na Ziemi, Vestalii czy może na innej głupiej planecie! Tylko las. W kółko las! Jak nie kosmos to drzewa!

– Podobno mech rośnie po północnej stronie drzew. – Fludim zaczął się bawić w Beara Gryllsa. – Chodźmy w tamtym kierunku.

– A potem się okaże, że jakieś miasto jest po przeciwnej stronie! – kopnęłam najbliższą kłodę i natychmiast tego pożałowałam, bo poczułam ból w dużym palcu. – Przeklęty Phantom! – warknęłam.

– Kto tu jest?! – do moich uszu dobiegł wyraźnie męski głos.

– Królewna Śnieżka. – mruknęłam i ruszyłam w kierunku, z którego dobiegał głos.

   Koń! Musiałam się uchylić, by nie dostać kopytem.

– Oszalałeś?! Kopytami mnie atakujesz, debilu?! – wydarłam się na chłopaka, który dosiadał wierzchowca.

   Heh, jak widać na powyższym obrazku nie miałam za dobrego humoru. Czemu? Bo byłam zmęczona, zła, głodna, a siedziałam w jakimś cholernym lesie!

   Dżokej uspokoił konia, który był przestraszony moim wybuchem. Potem zsiadł i zdjął dżokejkę z głowy.

– Co się stało, śliczna panienko? – spytał głosem z niemieckim akcentem.

– Klaus von Hercel! – wybałuszyłam oczy, po czym z ulgą usiadłam na trawie. – Całe szczęście! Już się bałam, że znów spotkam kogoś mało przyjaznego!

– W rzeczy samej jestem Klaus. – skłonił się. – A ty, panienko?

– Jessica. – wskazałam na bakugana. – A to Fludim.

– Więc, Jessico co ty tu robisz? – przyjrzał mi się.

– Wiesz, to dość długa historia. – westchnęłam. – Kojarzysz Vexosów? – skinął głową. – Zostałam przez nich porwana, ale po jakimś czasie uciekłam z Ruchem Oporu. Potem znów zostałam porwana przez Vexosów. Następnie trafiłam na statek Spectry a teraz tutaj. – objaśniłam jak najkrócej.

– A możesz mi powiedzieć czemu cię porwali, Jessico?

– Mam potężną moc. Nie umiem się nią posługiwać. – zaznaczyłam.

– Skoro już wszystko wiem, to jeźdźmy! – podał mi rękę.

– Gdzie? – zbaraniałam i wstałam.

– Do mojego domu. – wskazał głową w gęstwiny.

– Czyli wylądowałam w Niemczech. – stwierdziłam.

– Nie. – uśmiechnął się lekko. – W Vestalii, Jessico.

– A to fajnie...zaraz...co?!

– W skrócie: wspomogłem projekt doktora Michaela o teleportach. Kiedy udało mu się go dokończyć, byłem pierwszym, który przeniósł się do Vestalii.

– Aha. – bąknęłam, po czym w pamięci mi zakołatało, iż Phantom coś wspominał o pobycie szlachcica na Vestalii. Tylko co on dokładnie o nim mówił? 

– Jedźmy już, moja droga. – Klaus pociągnął mnie w stronę konia.

   Wyjął z torby, która była przypięta do siodła, czerwoną dżokejkę i włożył mi na głowę.

– Nie umiem jechać na koniu. – powiedziałam, ale było już za późno. Klaus usadowił mnie na siodle, chwycił lejce i popędziliśmy w gęstwinę.

   Ukazał mi się piękny zamek otoczony z lewej strony jeziorem. Z wodnej tafli wyłoniła się ścieżka, która prowadziła do wejścia.

   Wjechaliśmy na kamienny dzieciniec. Zsiadłam z konia. Natychmiast do Klausa podbiegło dwóch służących, którzy odebrali mu dżokejkę i zaprowadzili konia do stajni.

Bakugan: Ten świat to zwykła graWhere stories live. Discover now