68. Hey, do you know who I am?

212 10 7
                                    

   Jeśli miałam być szczera, to od poznania Reiko wiedziałam, że moja rodzina na pewno nie należy do zwyczajnych i normalnych. Teraz jednak doszłam do wniosku, że niektórych członków należałoby wsadzić w kaftan bezpieczeństwa i wysłać do psychiatryka.

   Jak do tego doszłam? Głównie przez widok Tytana, który wyłaniał się z ciała smarkuli. Najpierw małe ciało wygięło plecy w łuk, a z brzucha wyrwała się się czarna dłoń z długimi szponami. Wyglądało to dość groteskowo zważywszy, że dziewczynka cały czas uśmiechała się szaleńczo. Oczy uciekły jej do tyłu i zostały tylko białka. W końcu Tytan wyszedł, a poniszczone ciało upadło na ziemię i zaczęło się w nią wtapiać.

   Nawet nie zdołałam otworzyć ust, gdy zamachnął się na mnie ogromną pięścią. Ledwo udało mi się zasłonić rękami, jednak mało to pomogło, bo uderzyłam plecami w ścianę. Większość powietrza uciekła z płuc, co wykorzystał Tytan i zacisnął ostre pazury wokół mojej szyi.

– Huh, jesteś całkiem dobrym naczyniem – zasyczał.

   Zmarszczyłam nos, bo jego oddech śmierdział jak spocone skarpetki wymieszane z cebulą. Wierzgnęłam nogami, ale poskutkowało to jedynie lekceważącym prychnięciem Tytana.

– Jakim naczyniem? – wycharczałam.

– A jak myślisz?

– Hmm, myślę, że jeśli zaraz nie poluzujesz uścisku, to padnę trupem na miejscu! – warknęłam.

   Wywrócił oczami i puścił mnie. Uderzyłam nogami o grunt i zaczęłam łapczywie łapać tlen, zerkając spode łba na bakugana. Tym razem jego sylwetka była bardziej zarysowana. Był barczysty, o długich rękach i krótkich nóżkach. Z prawej strony głowy wyrastał mu zakręcony róg. Uniosłam brew. Wiedziałam, że wygląd to nie wszystko, ale jakim cudem Sybilla zakochała się w tym czymś? Nie dość, że przypominał mi przerośniętą, zmutowaną, łysą małpę, to jego charakter przywodził na myśl zrzędliwego 80-latka.

   Cóż, niektórzy ludzie mieli naprawdę oryginalne gusta.

– Będąc szczerym, nie myślałem, że moim naczyniem okaże się nastolatka z nieco za dużymi pokładami głupoty – powiedział.

– Spoko, też nie sądziłam, że mogę być spokrewniona z taką kreaturą – odparowałam. – Poza tym, jakbyś jeszcze nie zrozumiał, nie będę twoją marionetką.

– Ależ ty nią jesteś – Uśmiechnął się szeroko – Reiko, ty, każdy z mocą, wszyscy byliście moimi marionetkami od chwili narodzin!

   Super, jeszcze zaczął gadać jak typowy zły w książkach czy serialach. Pewnie zaraz zacznie się wywód, że kogoś tam trzeba się pozbyć, bo inaczej świat stanie się spaczony bla bla bla. Wiecie, takie typowe kazanie osoby, która nie widzi niczego poza czubkiem własnego nosa.

– Jednak ty jesteś wyjątkowa, skoro przeszłaś próbę – ciągnął dalej. – Warto było wychowywać cię blisko ciemności, aż cała nią przesiąknęłaś. Cóż, Starożytni obdarowali się Haosem – ton jego głosu schłodniał. – jednak ty zawsze byłaś przeznaczona dla Darkusa. Nic cię od tego nie uwolni.

– Brzmisz niczym jakiś antagonista z książki – stwierdziłam, patrząc na niego wrogo i zakładając ręce na piersi.

– Lecz ja jestem prawdziwy.

– I martwy.

– Jeszcze tylko przez chwilę.

   Nagle usłyszałam szum morza. Obróciłam głowę w prawo i zostałam ścięta z nóg przez ogromną, czerwoną falę. Co jest?! Kątem oka zdołałam ujrzeć kpiący uśmiech Tytana, zanim wciągnął mnie potężny wir. Tlen z płuc automatycznie wyparował, jakby ta szkarłatna ciecz miała jakieś magiczne moce ściągania powietrza z otoczenia. Spróbowałam jakoś przywołać moc, żeby choćby móc wystawić głowę na zewnątrz, ale dźgnięcie w serce było wyraźnym znakiem, że chyba skończę jako topielec.

Bakugan: Ten świat to zwykła graWhere stories live. Discover now