27. To trzeba było mnie do kuchni nie wpuszczać!

314 11 11
                                    

   Gdy stwierdziłam, że nie miałam szans, by wydostać Keitha, zaczęłam planować kolejną ucieczkę. Miałam moc, więc byłam od nich silniejsza. Niestety teleporty okazały się być zablokowane na jakiś kod! Nie no super! Zirytowana poleciałam do tej sali z witrażem, gdzie ostatnio znalazłam jakiś szyfr. Pusto!

– Cudnie, zajebiście. – mruknęłam, gdy przeszukałam większość pokoi. – Na pewno nie umiesz wytworzyć tunelu? – zwróciłam się do Fludima.

– Nie mogę. Próbowałem już wiele razy. – odparł smętnie.

   Westchnęłam bezsilnie i poczłapałam do kuchni. Spectra od czasu mojej bitwy z Heliosem unikał mnie. W sumie dobrze, bo mnie jego gęba denerwowała.

   Podczas czekania aż herbata się zaparzy (próbowałam i nie otrułam się, więc jest ok) rozmyślałam czy nie powinnam połapać się, jak można przenieść ten statek do innego wymiaru. Wtedy mogłabym ogłuszyć tych pajaców i samodzielnie wrócić na Ziemię. Jednak wszystkie przyciski w sterowni nie były podpisane, więc nie miałam zielonego pojęcia, do czego służyły, a jakoś się nie garnęłam do zgubienia w kosmosie.

   Wzięłam łyka herbaty i poczułam przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele. Ogrzewanie już działało. Do listy zajęć Gusa doszło przy okazji bycie złotą rączką. Teraz już ogarniałam, czemu Spectra o pierwszej w nocy jechał z brzuszkami! W końcu całymi dniami siedział na swoich szanownych czterech literach i tylko myślał, jak tu zdobyć władzę, a Gus robił...wszystko.

– Coś czuję, że on skończy z brzuszkiem na trzy metry. – powiedziałam i znów wzięłam łyka.

– Kto? – zainteresował się Fludim.

– Spectra.

– Yyy co?

– Nieważne. – mruknęłam, wzruszając ramionami. Po chwili parsknęłam śmiechem, bo wyobraziłam to sobie.

– Śmiejesz się sama do siebie? Coraz gorzej z tobą. – usłyszałam.

– Heee? – już chciałam odpyskować, ale zobaczyłam Gusa, nie Spectrę. – Widzę, że się powoli stajesz się coraz wredniejszy, brawo. – pogratulowałam mu ze złośliwym uśmiechem i zajęłam się herbatą.

   Grav tylko coś szepnął do Vulcana (zapewne obraźliwego!) i zaczął grzebać w szafkach. Nagle wyciągnął z kieszeni bakugana Haosu, który kiedyś był Volta. Jak on miał? Chyba Brontes. Myślałam, że bakugan coś powie, ale on tylko wpatrywał się tępo w przestrzeń. Zupełnie jak Drago, kiedy był w rękach Spectry. Wymieniliśmy zaniepokojone spojrzenia z Fludimem. Wstałam i przycupnęłam przy Brontesie. Nawet nie drgnął.

– Co mu zrobiłeś? – spytałam, delikatnie szturchając bakugana.

– Zmieniłem w lojalnego sługę. – odparł beznamiętnie, ale miał złośliwy wyraz twarzy.

– Rzeczywiście to bardzo śmieszne, nie? – burknęłam. – To nie są zabawki, durnie cholerne, farbowane i czeszące się pięć godzin! – wyliczałam, podczas gdy Gus coraz bardziej się irytował. – Dodatkowo jesteście wkurzający, nie dajecie mi spokoju, macie jakieś rąbnięte plany i nie ogarniacie słowa nie! Lepiej trafić nie mogłam!

– Czyli chcesz wrócić do Zenohelda, który ma ochotę cię zabić? – spytał oschle Spectra, wchodząc do kuchni.

   Westchnęłam ciężko i nagle poczułam, jakby ktoś poraził mnie prądem. Elico! Zapomniałam o nim! Szybko poklepałam się po kieszeniach, ale były puste. Brawo, Jessica! Nie wzięłaś jednego ze swoich!

– Co się stało? – zapytał Fludim.

– Zapomniałam go! – jęknęłam rozpaczliwie.

– Kogo? – zainteresował się Gus.

Bakugan: Ten świat to zwykła graWhere stories live. Discover now