75. O tym jak prawie zginęłam na korytarzu

271 7 4
                                    

   Ja chyba pomyliłam domy. Od kilku minut przemierzałam korytarze i nie spotkałam nikogo! Mało tego! Było cicho jak makiem zasiał! Cicho! W domu Marucho gdzie przebywali Dan, Akane, Julie i Baron! Przecież to tak samo możliwe, jak to, że Mylene była delikatną i wrażliwą kobietą!

– Fluudim, gdzieś ty nas znów przeniósł? – jęknęłam z wyrzutem, rozglądając się po pustych zakrętach. – Nawet Kato nie ma!

– Na mnie nie patrz, to nie moja wina!

– Ta, jasne, jasne. A kto ostatnio nas przeniósł do Hydrona, no kto? – przypomniałam.

– A wpadłaś do jakiegoś portalu, panno inteligentna?

– Z twoimi umiejętnościami, to nawet portal nie byłby potrzebny! – odparowałam i odwróciłam głowę. – Oby Aki i Jane były w salonie, bo inaczej coś sobie zrobię.

– Potniesz się mydłem? – zakpił.

   Zaczęłam mordować go wzrokiem, jednocześnie skręcając, przez co wpadłam nosem w coś twardego.

– Auu! – zawyłam i złapałam się za niego. Dostrzegałam przed sobą wyraźnie męski tors. – Człowiek! – Z radości wyrzuciłam ręce do góry.

– Dobrze się czujesz? – spytał z powątpiewaniem Gus.

   Ehh, czemu akurat on?

– Oczywiście!

   Uniósł brew, ale nic więcej nie dodał, tylko zapytał.

– Spotkałaś tu może kogoś?

– Nope, pusto i cicho.

– Mistrzu, tutaj też nikogo nie ma – powiedział Grav, odwracając głowę w prawo.

– A kogo szukacie? – Stanęłam na jednej nodze i wychyliłam się zza róg, patrząc z zaciekawieniem na Spectrę z kilkoma papierami w dłoni.

– Marucho i Dana.

– Cóóż, ja tylko wiem, że Aki i Jane są w salonie, ale gdzie podziewa się reszta już nie – Mój telefon zaczął wibrować. – O wilku mowa – Odebrałam. – Taak?

– Ruszyłaś tą swoją leniwą dupę czy mam ją skopać z łóżka? – walnęła prosto z mostu Akane.

– Ja to nie ty, już idę – odparłam. – A właśnie! Widziałaś może Dana i Marucho?

– A kto pyta?

– Etto – zawahałam się na moment. – Keith.

– Może tak, może nie, kto tam to wie – odpowiedziała złośliwie. – Jak chce wiedzieć, to też niech przywlecze tu swoje królewskie cztery litery. Słyszałeś, maszkaronie?!

   Keithowi ledwo dostrzegalnie drgnął mięsień na twarzy, więc spróbowałam inaczej.

– Gus również się pyta.

– Jaki kuźwa Gus?

– Grav.

– Że kto?

– Ty serio jesteś taka tępa czy udajesz? – załamałam się absolutnym zdumieniem, które biło z jej głosu.

– Cicho! Gus, Gus, Gus,...gdzie ja to.... hmm...AAAA! – wykrzyknęła tak głośno, że oderwałam telefon od ucha. – To ten co powinien reklamować szampony i jest uke!

   Chyba raczej nie polepszyłam sytuacji, a wręcz ją pogorszyłam.

– Uke? – powtórzył Grav.

Bakugan: Ten świat to zwykła graWhere stories live. Discover now