25. Depresja? Wyszła na spacer, a co?

363 11 18
                                    

   Stanęłam przed brązowymi drzwiami.

– Znowu tutaj – westchnęłam. – Głupi fart.

– Chyba jego brak. – dodał Fludim.

   Wkroczyłam do pokoju. Nic się nie zmienił. Białe ściany i minimalistyczny wystrój. Padłam na łóżko niczym bokser po długiej, wyczerpującej walce. Ramię nieźle mnie szczypało. Gus robił za sprzątaczkę, pielęgniarkę, kucharkę i cholera wie co jeszcze. Taki wielofunkcyjny sługa. Dotknęłam delikatnie białego bandaża i skrzywiłam się. Będę miała bliznę. Wiedziałam to.

   Niby powinnam być przygnębiona i przez chwilę byłam, ale z każdą chwilą czułam się coraz lepiej. Nie byłam optymistką, ale mój upór i wiara w innych podtrzymywały mnie na duchu. Wiedziałam, że mój brat wyjdzie z tego cało. Tak, załamywanie się w niczym nie pomoże.

   Wstałam i otworzyłam szafę. Jak się spodziewałam, na wieszaku zwisała fioletowa bluza, którą tu ostatnio zostawiłam. Oprócz niej były jeszcze tylko spodenki i trampki. Na bogato, nie ma co. Przebrałam się szybko i przeprałam poprzednie ciuchy.

– Dooobra. – Spojrzałam na miskę, gdzie leżały mokre ubrania. – Gdzie mam je rozwiesić? – spytałam Fludima, widząc brak kaloryferów.

– Mnie się pytasz? Nie mam pojęcia. – Wzięłam więc miskę do rąk i wyszłam z pokoju. – Gdzie idziemy?

– Na poszukiwanie pralni! – odparłam.

   Fludim tylko pokręcił głową i schował się do kieszeni.

   W miarę pamiętałam rozkład statku, ale i tak ciągle trafiałam na zamknięte drzwi lub puste pokoje. Po co maszkaronowi taki wielgachny statek, skoro połowy z niego nie używa?! W końcu po żmudnych wędrówkach trafiłam do...no właśnie nie wiedziałam, dokąd trafiłam.

   Podłoga wyłożona czarnymi i białymi kafelkami i dłuuugi stół. Nic oprócz tego. Nawet krzeseł brak! Kasy im na dokończenie remontu zabrakło czy co?

– Ej, w sumie do tych ich fryzur potrzebna jest suszarka! – Doznałam przebłysku geniuszu i poleciałam na korytarze, gdzie były pokoje pajaców.

   Wleciałam do pokoju Gusa, który na szczęście był pusty, i bez ceregieli wparowałam mu do łazienki.

– Suszarko, gdzie się chowasz? – mruknęłam, otwierając kolejne szafki. – Mam cię! – Wyciągnęłam czarną suszarkę z czerwonymi guziczkami 0,1,2 i 3.

   Wcisnęłam trójkę, wyciągnęłam bluzę i zaczęłam ją suszyć. Tak w połowie suszenia spodenek do łazienki wpadł Gus.

– Co ty wyrabiasz?! – krzyknął, patrząc to na mnie to na powiewające części garderoby.

– Suszę ubrania, nie widać? – Wyszczerzyłam się. – Trzeba mi było dać suszarkę, to by mnie tu nie było. – Wróciłam do suszenia.

   Wyrwał mi sprzęt z ręki, za co dostał wilgotnymi spodenkami w łeb, a gdy zaczęłam się z nim szarpać o głupią suszarkę, to przyłożyłam mu miednicą i butami.

– Zwycięstwo! – Dmuchnęłam mu ciepłym powietrzem w twarz. – Oj nie złość się tak, fryzura ci się od tego nie rozwali. – Uśmiechnęłam się wrednie.

– Nie powinnaś mieć...nie wiem...depresji? – spytała załamany, gdy usiadł, a ja dalej bawiłam się suszarką. – Jessie?

– Hmm? – Zerknęłam na niego. – Depresja? Wyszła na spacer, a co?

   Uderzył się płaską dłonią w czoło.

– Nic. Już nic. – westchnął. – Ty się nigdy nie zmienisz.

Bakugan: Ten świat to zwykła graWhere stories live. Discover now