70. Szukam logiki, może gdzieś tu leży

196 10 0
                                    

   Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej, bo chłopak przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Wtuliłam nos w jego ramię i przymknęłam oczy.

   Nie był prawdziwy. Czułam to po jego uścisku. Kiedyś był jednocześnie silny i dający poczucie bezpieczeństwa, a teraz wydawało mi się, że byłam obejmowana przez delikatny, letni wietrzyk.

   Wiedziałam, że to musiała być jakaś iluzja, więc dlaczego, czułam taki smutek?

   Czemu zbierało mi się na płacz?

   Zacisnęłam mocniej dłoń na jego koszulce, a moje serce dudniło coraz szybciej.

– Brakowało mi ciebie, wiesz? – wydusiłam. – Po tym jak odszedłeś... – Nie umiałam już zapanować nad sobą i z oczu zaczęły spływać łzy. Próbowałam je szybko zetrzeć, ale Jordan złapał mnie za nadgarstki i odciągnął dłonie od twarzy.

– Nie musisz ciągle udawać silnej, Jessie – powiedział cicho.

   Wtedy coś we mnie pękło. Gorzka mieszanka smutku, szczęścia, nienawiści oraz strachu uderzyła we mnie niczym wzburzona fala i zniszczyła wszelkie zahamowania. Przytuliłam się mocno do niego i po prostu wybuchłam płaczem. Nie wiedziałam, ile to trwało, ale z każdą łzą czułam się kapkę lepiej. Zupełnie jakbym pozbywała się z organizmu trucizny, która od środka mnie wyniszczała.

– Lepiej? – spytał, kiedy go puściłam i odsunęłam się.

– Yhym – Skinęłam głową, pociągając nosem. – Pomoczyłam ci koszulkę – zaśmiałam się, gdy ujrzałam ciemną plamę na czerwonym materiale.

– Przynajmniej nie będę musiał już jej prać – stwierdził, uśmiechając się łobuzersko.

   Również się uśmiechnęłam i poczułam to przyjemne ciepło w sercu, które pojawiało się za każdym razem, kiedy się widywaliśmy. Jordan zawsze był niczym mój talizman odganiający wszelki smutek, niczym bezpieczna przystań, do której zawsze mogłam przyjść.

– Ne, Jordan, skąd się tu wziąłeś? – spytałam.

– Reiko mnie tu sprowadziła.

– He? – Przetwarzanie informacji w toku, proszę czekać... – Reiko?! – Wytrzeszczyłam oczy. – Jakim cudem ona? Czyżby...

   Chyba domyślił się, o co mi chodziło, bo westchnął i spojrzał na mnie rozbawiony.

– Nie, Jessie, Reiko nie ściągnęła mnie z zaświatów. Jestem jedynie ucieleśnieniem twoich wspomnień o mnie.

– Ok, ale jakim cudem jesteś, no, tutaj? – zabrakło mi słowa na określenie tego dziwacznego miejsca.

– Umieściła w fragmencie twoich utraconych wspomnień kilka o mnie.

– Ale czemu?

– Chyba po to by ci pomóc.

Pomóc? Reiko?!

   Przykucnęłam i zaczęłam uważnie przyglądać się ziemi zarówno po jasnej jak i ciemnej stronie. A potem obserwować każdy skrawek złoto – czarnego sklepienia, mamrocząc pod nosem.

– Co ty robisz? – Jordan kucnął koło mnie.

– Szukam logiki, może gdzieś tu leży – powiedziałam, po czym usiadłam, prostując przy okazji nogi.

   Jordan wybuchnął śmiechem, a ja zacisnęłam mocniej palce, bo ten dźwięk przywoływał tak wiele naszych wspólnych chwil...


Bakugan: Ten świat to zwykła graKde žijí příběhy. Začni objevovat