15. Ta, co spoczywa w głębi ciała

327 12 4
                                    

   Gus upadł na głowę. Próbuje mi rozkazywać!

– Zanieś mistrzowi tę książkę. – powiedział, gdy siedzieliśmy w bibliotece. O ile można to miejsce tak nazwać. Już mój brat miał więcej książek!

– Od kiedy jestem służącą? – mruknęłam, wertując opasły tom.

– Zanieś to i koniec dyskusji. – warknął. – No rusz się – Rzucił mi cienką książeczkę.

– Spectrze rączki czy nóżki ucięło? – zakpiłam.

– Nie obrażaj mistrza, bo pożałujesz!

   Jasne, jasne. Kopciuszek wziął się za groźby.

– Sam mu to zanieś, piesku Spectry – westchnęłam i wcisnęłam mu książeczkę.

   Zesztywniał, a cienki tom plasnął o podłogę.

– J-jak mnie nazwałaś? – Spojrzał groźnie.

   O cholera. Jeszcze moja nie-amnezja wyjdzie na jaw i cały plan szlag trafi!

– Piesek Spectry. – wzruszyłam ramionami. – No co się tak gapisz? Takie skojarzenie. – przybrałam niewinny wyraz twarzy.

– Już nic. – mruknął i ruszył w kierunku wyjścia. Rzucił mi szybkie uważne spojrzenie i zniknął.

   Zagłębiłam się w miękkim fotelu. Tylko tego mi brakowało. Kolejnych podejrzeń! Szczerze? Powód, że przestawałam myśleć, co powinnam mówić, leżał w tym, że chciałam na zewnątrz! A tu nie było gdzie wyjść. Tylko kosmos, kosmos i jeszcze raz ten zasmarkany kosmos!

– Komuś tu wolności brakuje – szepnął rozbawiony Fludim.

   Westchnęłam ciężko i otworzyłam księgę. Nie rozumiałam tak do końca, o czym jest. Wyglądało, jakby kilka stron co parę rozdziałów zostało wyrwanych. Dbali o księgozbiór, nie ma co.

   Nie wytrzymałam, opuściłam bibliotekę i jakimś cudem dotarłam do drzwi wyjściowych ze statku. O dziwo nie było tej wkurzającej blokady od obręczy. Pewnie uznali, że nie będę próbowała skakać z tylnego wyjścia w próżnie. Odblokowałam drzwi i ostrożnie postawiłam nogę na platformie. Statek nie pędził jakoś mega szybko, więc trzymając się drzwi, spokojnie podziwiałam kolorową przestrzeń przede mną.

– Całkiem tu ładnie. – powiedziała Fludim, wystawiając głowę.

   Nagle gwałtownie się zatrzymaliśmy. Prawie zleciałam, ale mój szósty zmysł mnie uchronił (czyt. Zaczepiła rękawem o klamkę).

– Śnieg? – spojrzałam z niedowierzaniem na biały puch, który padał na moje włosy.

   Zatrzymaliśmy się na małej planecie. Wokół widziałam lasy. Drzewa mieniły się różnymi odcieniami fioletu i niebieskiego. Zeszłam z platformy i stanęłam w śniegu po kostki. Nie czułam zimna. Tylko tak stałam zahipnotyzowana widokiem.

– Jessica! – poczułam ciepły płaszcz na głowie. – Co ci odbiło, by wychodzić na nieznaną planetę? – koło mnie stanął Spectra.

– Nie wiedziałam, że nie mogę. – spuściłam głowę. – Chciałam chwilę pobyć na zewnątrz.

   Zerknęłam na śnieg i do głowy wpadł mi szatański pomysł.

– Uwaga! – krzyknęłam, a kiedy Keith się odwrócił, strzeliłam w niego śnieżką.

– Co ty...! – nie dokończył Gus, bo biała kula rozbiła mu się o nos.

– Pff, co ty wyprawiasz?! – zaczął pluć wkoło, próbując pozbyć się śniegu z ust.

Bakugan: Ten świat to zwykła graDonde viven las historias. Descúbrelo ahora