55. Powrót do gry

251 7 8
                                    

   Ze snu wyrwało mnie gwałtowne pacnięcie w głowę. Otworzyłam jedno oko i ujrzałam, że to ręka Akane, która leżała rozwalona na swojej połowie. Westchnęłam cicho i chciałam wrócić do snu, gdy zatrzymał mnie widok cyferek na zegarze elektronicznym, stojącym na szafce nocnej. Była 11.30

– O cholera. – wymamrotałam, trąc powieki i ziewając.

– Wreszcie wstałaś. – powitał mnie Fludim. – Wyspałaś się chociaż?

– Jak nigdy. – wymruczałam, przeciągając się.

Postanowiłam nie budzić Aki i ostrożnie wyplątałam się z kołdry, po czym stanęłam przed szafą. Akurat gdy wyciągałam czarną bomberkę, rozległo się ciche pukanie, a potem do pokoju zajrzała Alice.

– O już nie śpisz, Jessie. – powiedziała cicho z uśmiechem. – Chciałam was obudzić wcześniej, ale uznałam, że pewnie jesteście zmęczone i odpuściłam.

– Taaa, wczoraj dość długo siedziałyśmy. – przyznałam i zaczęłam podskakiwać na zdrowej nodze, by dostać się do moich koszulek. Dlaczego ja byłam tak idiotycznie niska?! (163 cm się kłaniają -.-)

– Będziecie jadły śniadanie? - spytała

– Ja raczej nie, najwyżej jakiś jogurt, ale nie wiem jak Aki.

– Ach, rozumiem.

– Ale żadnych idiotyzmów typu zastawianie stołu! – zastrzegłam. – Zgaduję, że Akane obudzi się dopiero na obiad. – Wreszcie zdobyłam potrzebne ciuchy i zadowolona ruszyłam do łazienki.

– Rozumiem, to do zobaczenia. – Alice delikatnie zamknęła za sobą drzwi, pewnie by nie budzić mojej przyjaciółki, ale to było zbędne. Aki nawet wybuch bomby potrafiła przespać.

   Ochlapałam twarz zimną wodą, żeby zacząć w miarę kontaktować, po czym szybki prysznic, ogarnięcie fryzury i ubieranie. Kiedy wyszłam z łazienki, Akane siedziała na łóżku po turecku i czesała włosy.

– Ohayooooo. – ziewnęła. – Widzę małą zmianę imagu.

   Zerknęłam na swoje odbicie w lustrze i uniosłam brwi do góry. Jak dla mnie czarna bomberka ze srebrnym smokiem na rękawie, ciemne rurki, skórzane botki i biały T- shirt z fioletowym napisem „All the best people are crazy" bardziej wyglądały jak zwykły strój, ale mówiła to największa cosplayerka w Los Angeles, więc coś w tym musiało być.

– Po coś w końcu dałam się zaciągnąć na te zakupy. – odparłam, wczołgując się pod łóżku i szukając mojego zakichanego gantletu.

– Wiesz, wpadłam na pewien pomysł.

– Dawaj.

– Skoro za niedługo odwiedzimy tego dziada i jego synka, to może pokażmy Hydronowi, że trochę zbyt nam zalazł za skórę? – Nie musiałam się wychylać, by wiedzieć, że Akane w tym momencie bawi się paralizatorem i ma szeroki, lekko obłąkany uśmiech na twarzy. – Takie małe pokazanie, gdzie jest miejsce dla takiego gówniarza.

– Bo co z tego, że jest w waszym wieku. – burknął Leaus.

– Cicho! – fuknęła Akane. – Neee, to jak, Jess?

– Jeszcze się pytasz? Z miłą chęcią urządzę tam prawdziwe piekło. – Dostrzegłam gantlet i wyciągnęłam go, po czym wyczołgałam się spod łóżka. – Najpierw coś jemy czy leczymy moją kostkę?

– Jeszcze się pytasz? Kostka! A jeść nie muszę, przydałoby się schudnąć. – Zeskoczyła z łóżka i rzuciła szczotkę w kąt.

– Aspirujesz na bycie wieszakiem? Nie wiedziałam. – Uchyliłam się przed papciem, który plasnął idealnie w lampę – kulę, a ta z kolei zaczęła gwałtownie się chybotać, ale, na szczęście, nie spadła.

Bakugan: Ten świat to zwykła graWhere stories live. Discover now