22. Uciekająca dusza

282 8 1
                                    

   Kiedy byłam dzieckiem, puzzle były moją ulubioną zabawą. Jak nie siedziałam na drzewach z Akane, Haruką i Jane, to układałam je. Szczególnie uwielbiałam koniec, gdy powstawał śliczny obrazek. Byłam z tego dumna, bo to ja je tworzyłam własnymi rękami. Obecnie układanki mi zbrzydły. Dlaczego?

   Bo musiałam wysilać mózg, by zgadnąć, gdzie w tym pałacu mogły być ich kawałki.

   Bo co pięć minut natykałam się na Vexosów.

   Bo Hydron się do mnie przyczepił.

   I najważniejszy powód.

   To nie była już zabawa. Raczej walka o znalezienie prawdy w tym całym chaosie, do którego zostałam wbrew własnej woli wciągnięta.

   Pierścień, który znalazłam, koniec końców zabrałam do swojego pokoju, ale nie patrzyłam na niego. Wtedy zawsze widziałam te płomienie. Musiałam znaleźć kawałki sprzed płomieni. Gdy to zrobię, układanka będzie gotowa. Tylko że nie miałam bladego pojęcia, gdzie one mogły być, a moja kochana przodkini nie była chętna mi pomóc. Nie odzywała się. Raz powiedziała ,,Sama musisz je znaleźć.” i na tym koniec. Taa i ona jest moją opiekunką. Praprapraprababka roku, kurde!

   A żeby było zabawniej, czas mi się kończył. Jak na razie Vexosi nie zdobyli nowych energii, ale kto wie, co stanie się jutro?

   Zajebiście jeszcze depresja doszła.

   Pokręciłam głową i oderwałam wzrok od sufitu. Całą noc tak przesiedziałam i teraz oczy strasznie mnie piekły. Do pokoju bez ceregieli wparował Hydron. Rzuciłam mu wrogie spojrzenie i totalnie ignorując jego obecność, zawinęłam się w kołdrę.

– Chodź ze mną. – rozkazał.

   Nawet nie drgnęłam.

– Jessica! – krzyknął zniecierpliwiony.

   Przekręciłam się na drugi bok.

– Nie ignoruj mnie! – Usłyszałam jego kroki. Chyba stanął nade mną.

– Zamknij się. – warknęłam. – Nie obchodzi mnie, czego chcesz. Wypad stąd.

   Niespodziewanie zostałam szarpnięta do góry i postawiona na podłodze. Hydron patrzył na mnie wściekłym wzrokiem. Volt, który chyba przeszedł przez ścianę, trzymał moją lewą rękę w mocnym uścisku. Syknęłam, czując przypływ bólu.

– Idziemy. – polecił książę i odwrócił się. Pokazałam język jego plecom i mocno zaparłam się nogami.

   Volt próbował mnie pociągnąć, ale stawiałam silny opór. W końcu jednak przerzucił mnie przez ramię niczym jakąś szmacianą lalkę i wyszliśmy z pokoju. Hydron obrzucił nas dziwnym wzrokiem, lecz nic nie powiedział. Zrezygnowałam z prób kopania Lustera po plecach i zaczęłam się rozglądać za kolejnymi miejscami, gdzie mogły być fragmenty.

   Wyszliśmy na zewnątrz. Wiatr rozwiał moje skołtunione włosy, tym samym pokazując zmęczone oczy i wory pod oczami. Od kiedy tu byłam, spałam może sześć godzin. Nie miałam czasu na sen. Ciągle chodziłam po pałacu, szukając fragmentów, wkurzałam Vexosów krzyczeniem o drugiej w nocy, podkradałam jedzenie z kuchni i czytałam.

   A i tak nie posunęłam się do przodu.

  Nagle Volt postawił mnie na ziemi. Staliśmy w jakimś ogrodzie w pobliżu marmurowej fontanny. Nie kojarzyłam tego miejsca. Wkoło były tylko drzewa, różane krzaki i ceglany mur. Ani śladu po pałacu. Zdumiona uniosłam głowę i nie ujrzałam słońca. Było zasłonięte przez rozłożyste drzewo. Ech, mogłam patrzeć, jak tu się idzie, a nie myśleć o niebieskich migdałach!

Bakugan: Ten świat to zwykła graWhere stories live. Discover now