79. You'll be the death of me

209 7 1
                                    

   Akane przez chwilę nie wierzyła własnym oczom, więc przetarła je kilka razy, jednak osoba przed nią nie zniknęła. Pieprzony kundel, księciunio Vestalii, szmaciarz jakich mało stał na ręce swojej mechanicznej kupy złomu jakby nigdy nic i zerkał na nią ukradkiem. W dziewczynie krew się zagotowała.

– Więc ukochany synek Zenusia postanowił wreszcie wyleźć z nory? – spytała, wsuwając rękę do kieszeni i próbując wymacać nóż. – Nie powiem, że cieszy mnie twój widok.

– Nie, nie, spokojnie, jesteśmy teraz po tej samej stronie! – Hydron spróbował się uśmiechnąć. – Zamierzam walczyć z moim ojcem! – Na potwierdzenie swoich słów użył supermocy i Dryoid przeciął fioletowym mieczem kilkanaście robotów naraz. – Widzisz?

– To słodkie – Akane poczuła zimny metal na palcu i zgrabnym ruchem wyjęła ostrze. – Jednak ja nie jestem taka naiwna jak oni – Machnęła dłonią w kierunku walczącego Gusa i Marucho. – Nie wierzę, że się zmieniłeś.

– Dlaczego? – Hydron spostrzegł błysk stali i napiął mięśnie w oczekiwaniu na atak.

– Bo ludzie tak łatwo się nie zmieniają. W szczególności tacy żałośni tchórze jak ty – Japonka przechyliła głowę w bok i uniosła gantlet do góry. Karta supermocy rozbłysła na zielono. – Potęga Eosa!

   Dryoid został porwany przez strumienie wiatru, które poczęły go bezlitośnie szarpać, zupełnie jakby chciały rozerwać jego mechaniczne ciało na malutkie kawałki. Hydron próbował użyć jakiejś karty, jednak zimne bicze powietrza chlastały w niego bezustannie i nie pozwalały, by choćby drgnął. Nagle jeden podciął mu nogi, przez co ześlizgnął się z bakugana i zaczął spadać. Myślał, że wietrzna klatka go rozczłonkuje, ale stało się inaczej. Strumienie powietrza dosłownie wypluły Hydrona na zewnątrz. Przez chwilę leciał, po czym uderzył plecami w twardą powierzchnię.

– Nie powiem, że tęskniłam za twoją obrzydliwą gębą – Brązowy botek stanął na jego brzuchu. Akane pochyliła się nad nim. – Ale przynajmniej zrobię coś dobrego dla świata i pozbędę się śmiecia – Fioletowe włosy połaskotały go po twarzy. – Jakieś ostatnie słowo? – Drugi butem stanęła na jego dłoni, wbijając mocno obcas. Ze świstem wciągnął powietrze. – Hm?

   Prawe ramię piekło go koszmarnie, a sylwetka Japonki lekko falowała. Hydron próbował się podnieść, ale kopniak wymierzony w jego twarz skutecznie go powstrzymał. Poczuł, jak po brodzie spływa krew z rozbitego nosa i zebrało mu się na śmiech. No to ładnie skończył! Chciał powstrzymać ojca i co? Zaraz zostanie zadźgany przez wariatkę z Ziemi!

– Nee, powiedz mi – Wzdrygnął się, kiedy szyję owiał mu ciepły oddech. Nawet nie spostrzegł się, że Akane przykucnęła. – boisz się?

– Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że jestem...Aaa! – wrzasnął, bo dziewczyna tym razem przydepnęła jego nadgarstek. Zrobiło mu się biało przed oczami.

– Akane! Przestań! – Musiał zupełnie zwariować, gdyż wydawało mu się, że usłyszał Gusa.

– Morda, piesku maszkarona – powiedziała Akane, mierząc Grava na wpół obojętnym na wpół pogardliwym spojrzeniem. – Jeśli spróbujesz mi wejść w drogę – Uniosła kącik ust. – skończysz jak ten szczur – Przejechała powierzchnią noża po policzku Hydrona, tworząc tym samym cienką raną.

   Gus zmarszczył brwi. Od kiedy tylko poznał Akane, wiedział, że była niebezpieczna. Nie posiadała żadnych zahamowań i życie wrogów było dla niej bezwartościowe. Musiał wymyślić jakiś sposób, by ją powstrzymać, tylko jaki?

– Myślisz, że Jessie ucieszy się, jeżeli jej przyjaciółka zostanie morderczynią? – spróbował od innej strony. W końcu Jess była dla Japonki cenna, więc może...

Bakugan: Ten świat to zwykła graWhere stories live. Discover now