- Drugi tydzień twojej ciąży zaczął się dobrze. Jak na razie nie ma żadnych szczególnych oznak do niepokoju. - Omega uśmiechnęła się do Baekhyuna. - Jednak nadal powinieneś uważać, ten stan jest bardzo niebezpieczny.
- Wiem.
- Nie masz żadnych pytań?
- Nie.
- Na pew...
- Mogę już iść? - Przerwał medykowi, patrząc na ojca i znienawidzonego Parka. - Świetnie. - Odpowiedział sam sobie, wstając i szybko wychodząc.
Nie wiedział, gdzie szedł. Po prostu chciał się znaleźć jak najdalej od watachy, od problemów, a przede wszystkim od Chanyeola.
***
- Twoje zachowanie jest żałosne. - Parsknął śmiechem, nabijając się z silniejszej od siebie alfy. - Zraniłeś omegę, złamałeś święte prawo i jeszcze oczekujesz od niego przeprosin? Weź się lecz, Yeol.
- Miałeś się ze mną napić, a nie mnie umoralniać.
- Tak, ale jednak nie mogę znieść, że mój przyjaciel jest kretynem. - Jongin wstał i poprawił włosy.
Przeszedł się po pokoju, jakbym czegoś szukając. Ale szybko usiadł, dziwnie wesoły.
- Jeszcze skaż go na śmierć i obwiniaj za śmierć nienarodzonego szczeniaka. - Kontynuował. - Ostatnie palenie na stosie było spoko, Jisoo dobrze się spisał.
- Nie mów tak.
- Zacznij szanować własną omegę.
- Nic nie rozumiesz.
- Właśnie rozumiem. Wbrew jego woli naznaczyłeś go i najpewniej wbrew jego woli napiętnowałeś wasze połączenie, biorąc go siłą.
Chanyeol westchnął, zmęczony kazaniami. Jednak uparł się bronić, nie przyznając się do winy.
- Nie opierał się. - Powiedział, omotając wzrokiem okno. - Zamknął oczy i nawet się nie wyrywał, kiedy doprowadzałem do tego.
- A co miał robić, kiedy podczas najważniejszej chwili w życiu czuł się upokorzony i splugawiony? Jak myślisz, jak się czuł, kiedy robiłeś mu to zło? I przede wszystkim, jak się czuła jego omega?
- Nie obchodzi mnie to.
Kim westchnął, upijając łyk napoju. Skrzywił się i zaśmiał się cicho, szepcząc.
- A powinno. W końcu to ty odpowiesz za jego śmierć, która najprawdopodobniej nastąpi w wyniku rozpaczy jego omegi i całkowitego rozpadu jego duszy, kiedy straci szczeniaka.
- Nie straci. Wszystko jest dobrze.
- Nie wiesz, do czego Baekhyun jest zdolny. Nie wiesz i uwierz mi, nie chcesz wiedzieć.
***
- Wszystko w porządku?
- Dlaczego miałoby być? - Spojrzał na przywódcę, nie starając się nawet zamaskować smutku i rozpaczy. - Zmuszacie mnie do tego, pozwalacie mu na wszystko.
- Nikt nie pozwolił twojej alfie na znieważenie ciebie, omegi. - Mężczyzna usiadł obok, na trawie. - Nikt nie dał mu pozwolenia na takie zachowanie.
- Pozwoliliście, a nawet przykazaliście uczynić ze mnie jego właśność. Nie chciałem tego, on też nie chciał. Więc dlaczego?
- Nikt nie wiedział, gdzie Chanyeol jest, kiedy miałeś pierwszą gorączkę, tą stwierdzającą dni płodne. Nikt nie wiedział, dlaczego uczynił wasze dusze jednością. Po prostu to zrobił.
- Nikt nie wiedział, gdzie jest? - Baekhyun był zaskoczony. - Czyli Chanyeol nie był wysyłany do sąsiednich watach, w celach dyplomatycznych?
- Nie, Baekhyun. - Przywódca pogłaskał go po głowie. - Pewnego dnia stwierdził, że uda się w góry. Wyruszył, tak po prostu.
- Dalej nie rozumiem...
- Dla nas, alf, samotna wyprawa w góry dowiaduje naszej męskości, odwagi, siły. Taki wilk częściej jest brany za poważnego i odpowiedniejszego partnera. Co prawda zwyczaj ten nie jest praktykowany od pewnego czasu, ze względu na coraz gorsze warunki, jednak... - Przerwał, nie kończąc.
- Musiało się coś stać, że wrócił, prawda? Dlaczego akurat spotkał mnie?
- Nic się nie stało. Chanyeol nie biegł bez celu. Chanyeol biegł do ciebie, czując twój ból razem z tobą i pragnąc ci ulżyć, jak na prawdziwą alfę przystało.
- Nazwał mnie swoją omegą...
- Bo nią jesteś. Dlatego zrób wszystko, aby nie dopuścić do przerwania jedności waszych dusz. Wszystko.
- Dlaczego?
- No cóż. - Lay westchnął. - Nie chcę tracić dwóch członków watachy, przywiązałem się do was.
***
Minęła północ. Pierwszy raz Baekhyun poczuł, że coś jest nie tak.
Ale nie zrobił z tym nic, uśmiechając się tylko.
***
- Wszystko w porządku? - Alfa wydawał się przejęty stanem omegi. - W nocy nie wydawało się być dobrze.
- Nie potrzebuję twojej troski.
- To mój szczeniak. A ty jesteś moją omegą, nie lekceważ tego. Więc zapytam jeszcze raz, wszystko w porządku?
- Tak, jest okej. - Baekhyun uśmiechnął się do Chanyeola, promieniując sztucznym szczęściem. - Nie martw się.
- Jesteś pewny?
- Tak, dziękuję.
Chanyeol skinął tylko głową, wierząc w to. Nie domyślał się nawet, jaki błąd popełnił.
***
- Szósty tydzień, gratulacje, wszystko jest w normie.
Ojciec Byuna, on sam, jego alfa i alfa stada skinęli głowami. Jednak dało się zauważyć zaniepokojone spojrzenia rzucane młodej omedze.
- Powinieneś słuchać swojej omegi. - Medyk zwrócił się do Baekhyuna. - Nocne bóle staną się silniejsze, jeśli wciąż nie pozwolisz na bliskość alfy. - Upomniał go. - Bezsenność również przybierze na sile, uważaj na to.
Ten skinął tylko głową, pokornie. Jednak nie zamierzał czegokolwiek zmieniać.
Ale zmienił to Chanyeol, siedzący u stóp płaczącej z bólu omegi, dając jej tym ukojenie i niszcząc raniące ich dusze działania Baekhyuna.
![](https://img.wattpad.com/cover/189623274-288-k485044.jpg)
YOU ARE READING
Znienawidzony | ChanBaek
FanfictionZ każdym dniem bowiem młodzi członkowie stada nienawidzili się mocniej, pokazując to w otwarty już sposób. Jednak z każdym dniem czuli się też zupełnie inaczej. Specjalnie powodowali kłótnie, zaczepiając siebie wzajemnie. Cieszyli się z atencji, na...