4.

1.9K 144 25
                                    

- Drugi tydzień twojej ciąży zaczął się dobrze. Jak na razie nie ma żadnych szczególnych oznak do niepokoju. - Omega uśmiechnęła się do Baekhyuna. - Jednak nadal powinieneś uważać, ten stan jest bardzo niebezpieczny.

- Wiem.

- Nie masz żadnych pytań?

- Nie.

- Na pew...

- Mogę już iść? - Przerwał medykowi, patrząc na ojca i znienawidzonego Parka. - Świetnie. - Odpowiedział sam sobie, wstając i szybko wychodząc.

Nie wiedział, gdzie szedł. Po prostu chciał się znaleźć jak najdalej od watachy, od problemów, a przede wszystkim od Chanyeola.

***

- Twoje zachowanie jest żałosne. - Parsknął śmiechem, nabijając się z silniejszej od siebie alfy. - Zraniłeś omegę, złamałeś święte prawo i jeszcze oczekujesz od niego przeprosin? Weź się lecz, Yeol.

- Miałeś się ze mną napić, a nie mnie umoralniać.

- Tak, ale jednak nie mogę znieść, że mój przyjaciel jest kretynem. - Jongin wstał i poprawił włosy.

Przeszedł się po pokoju, jakbym czegoś szukając. Ale szybko usiadł, dziwnie wesoły.

- Jeszcze skaż go na śmierć i obwiniaj za śmierć nienarodzonego szczeniaka. - Kontynuował. - Ostatnie palenie na stosie było spoko, Jisoo dobrze się spisał.

- Nie mów tak.

- Zacznij szanować własną omegę.

- Nic nie rozumiesz.

- Właśnie rozumiem. Wbrew jego woli naznaczyłeś go i najpewniej wbrew jego woli napiętnowałeś wasze połączenie, biorąc go siłą.

Chanyeol westchnął, zmęczony kazaniami. Jednak uparł się bronić, nie przyznając się do winy.

- Nie opierał się. - Powiedział, omotając wzrokiem okno. - Zamknął oczy i nawet się nie wyrywał, kiedy doprowadzałem do tego.

- A co miał robić, kiedy podczas najważniejszej chwili w życiu czuł się upokorzony i splugawiony? Jak myślisz, jak się czuł, kiedy robiłeś mu to zło? I przede wszystkim, jak się czuła jego omega?

- Nie obchodzi mnie to.

Kim westchnął, upijając łyk napoju. Skrzywił się i zaśmiał się cicho, szepcząc.

- A powinno. W końcu to ty odpowiesz za jego śmierć, która najprawdopodobniej nastąpi w wyniku rozpaczy jego omegi i całkowitego rozpadu jego duszy, kiedy straci szczeniaka.

- Nie straci. Wszystko jest dobrze.

- Nie wiesz, do czego Baekhyun jest zdolny. Nie wiesz i uwierz mi, nie chcesz wiedzieć.

***

- Wszystko w porządku?

- Dlaczego miałoby być? - Spojrzał na przywódcę, nie starając się nawet zamaskować smutku i rozpaczy. - Zmuszacie mnie do tego, pozwalacie mu na wszystko.

- Nikt nie pozwolił twojej alfie na znieważenie ciebie, omegi. - Mężczyzna usiadł obok, na trawie. - Nikt nie dał mu pozwolenia na takie zachowanie.

- Pozwoliliście, a nawet przykazaliście uczynić ze mnie jego właśność. Nie chciałem tego, on też nie chciał. Więc dlaczego?

- Nikt nie wiedział, gdzie Chanyeol jest, kiedy miałeś pierwszą gorączkę, tą stwierdzającą dni płodne. Nikt nie wiedział, dlaczego uczynił wasze dusze jednością. Po prostu to zrobił.

- Nikt nie wiedział, gdzie jest? - Baekhyun był zaskoczony. - Czyli Chanyeol nie był wysyłany do sąsiednich watach, w celach dyplomatycznych?

- Nie, Baekhyun. - Przywódca pogłaskał go po głowie. - Pewnego dnia stwierdził, że uda się w góry. Wyruszył, tak po prostu.

- Dalej nie rozumiem...

- Dla nas, alf, samotna wyprawa w góry dowiaduje naszej męskości, odwagi, siły. Taki wilk częściej jest brany za poważnego i odpowiedniejszego partnera. Co prawda zwyczaj ten nie jest praktykowany od pewnego czasu, ze względu na coraz gorsze warunki, jednak... - Przerwał, nie kończąc.

- Musiało się coś stać, że wrócił, prawda? Dlaczego akurat spotkał mnie?

- Nic się nie stało. Chanyeol nie biegł bez celu. Chanyeol biegł do ciebie, czując twój ból razem z tobą i pragnąc ci ulżyć, jak na prawdziwą alfę przystało.

- Nazwał mnie swoją omegą...

- Bo nią jesteś. Dlatego zrób wszystko, aby nie dopuścić do przerwania jedności waszych dusz. Wszystko.

- Dlaczego?

- No cóż. - Lay westchnął. - Nie chcę tracić dwóch członków watachy, przywiązałem się do was.

***

Minęła północ. Pierwszy raz Baekhyun poczuł, że coś jest nie tak.

Ale nie zrobił z tym nic, uśmiechając się tylko.

***

- Wszystko w porządku? - Alfa wydawał się przejęty stanem omegi. - W nocy nie wydawało się być dobrze.

- Nie potrzebuję twojej troski.

- To mój szczeniak. A ty jesteś moją omegą, nie lekceważ tego. Więc zapytam jeszcze raz, wszystko w porządku?

- Tak, jest okej. - Baekhyun uśmiechnął się do Chanyeola, promieniując sztucznym szczęściem. - Nie martw się.

- Jesteś pewny?

- Tak, dziękuję.

Chanyeol skinął tylko głową, wierząc w to. Nie domyślał się nawet, jaki błąd popełnił.

***

- Szósty tydzień, gratulacje, wszystko jest w normie.

Ojciec Byuna, on sam, jego alfa i alfa stada skinęli głowami. Jednak dało się zauważyć zaniepokojone spojrzenia rzucane młodej omedze.

- Powinieneś słuchać swojej omegi. - Medyk zwrócił się do Baekhyuna. - Nocne bóle staną się silniejsze, jeśli wciąż nie pozwolisz na bliskość alfy. - Upomniał go. - Bezsenność również przybierze na sile, uważaj na to.

Ten skinął tylko głową, pokornie. Jednak nie zamierzał czegokolwiek zmieniać.

Ale zmienił to Chanyeol, siedzący u stóp płaczącej z bólu omegi, dając jej tym ukojenie i niszcząc raniące ich dusze działania Baekhyuna.

Znienawidzony | ChanBaekWhere stories live. Discover now