26.

1K 99 108
                                    

Zrezygnował. Nie doczekał wizyty u próbującej mu pomóc bety, odchodząc. Nie odpowiadał na pytania towarzyszącej mu omegi, biegnącej za nim przez przeszło pół watachy.

Zrezygnował, czując smutek w sercu i nieprzyjemne wyrzuty. Nie chciał skarżyć się na swoją alfę, w końcu ten stał się dla niego dobry i łagodny. Nie miał siły na przyznanie się do własnych uczuć, własnego bólu, do wcześniejszych upokorzeń. Nie miał siły.

Nie miał siły nawet na spojrzenie w oczy połączonego z nim duszą wilka, mijając go w korytarzu. Nie miał siły na rozmowę z nim.

Nie musiał tego robić, Chanyeol tego nie oczekiwał. Wydawało się, że alfa nie oczekiwał od omegi już nic, dając mu całkowite odetchnienie.

Ale tak nie było. A Baekhyun przekonał się o tym w sypialni. Gdzie wbrew pozorom nie doszło do niczego złego. Nie było gwałtu, łez omegi. Nie było uderzeń i kolejnych siniaków.

Było za to coś o wiele gorszego.

Obojętność.

***

- W porządku. - Szepnął, odwracając się w stronę okna. - To całkowicie w porządku.

- Przyznanie się do błędu jakim jest nasze połączenie jest w porządku?

Baekhyun skinął głową.

- Całkowicie w porządku. - Powtórzył. - Szkoda tylko, że nie spotkałeś omegi ci przeznaczonej wcześniej. Oszczędziłbyś moje ciało i szczeniaka.

- Masz mi to za złe?

Spojrzał na alfę, zaraz odwracając wzrok.

- Tak. - Powiedział szczerze, nawet przez chwilę się nie wahając. - Oczywiście, że tak. Dzięki tobie zostanę sam, o ile przeżyję zerwanie połączeń naszych dusz. - Mówił. - Nie połączę się z rzeczywiście przeznaczoną mi alfą, przez ciebie.

- Nie to miałem na celu.

Prychnął, starając się uspokoić. Jednak nie mógł.

Miał ochotę rozszarpać wilka pazurami, pragnąc widzieć jego śmierć. Miał ochotę.

- Nie wiem, co miałeś na celu, kiedy w amoku gryzłeś mnie w czasie mojej pierwszej gorączki. - Powiedział cicho, opanowując się. - Nie wiem, czy zrobiłeś to specjalnie, ale tylko przez ciebie mogę stać się jałowym. Tylko przez ciebie, alfo.

Chanyeol mu nie odpowiedział. Jednak Byun wcale na to nie liczył. Nie podobała mu się obojętna wymiana zdań. Pozbawiona uczuć, jak gdyby Park nigdy go nie skrzywdził.

- Baekhyun, zerwanie dusz... To wcale nie oznacza twojego cierpienia.

- Nie oznaczałoby, gdybyś traktował mnie tak, jak od zawsze powinieneś. Nie oznaczałoby, gdybyś nie doprowadził do śmierci naszego pierwszego szczeniaka! - Krzyczał. - Nie oznaczałoby, gdybyś oszczędził mi cierpienia, nie podnosząc na mnie ręki, nie katując mnie! Nie wykorzystując mojego ciała, usprawiedliwiając się władzą nade mną i moim nieposłuszeństwem!

- To nie będzie istotne.

- Nie będzie? - Baekhyun nie wierzył. Oddychał szybko, okropnie wściekły. - Czy ty uważasz, że przeżyję śmierć kolejnego szczeniaka? Myślisz, że to nie ma na mnie wpływu?!

- Nasz szczeniak nie umrze.

- Nie umrze? Doprowadzisz do tego, będąc nie ze mną, a z inną omegą! Mówiąc mi to i oczekując zgody na to! Czy pierwsza taka sytuacja nie dała ci do myślenia?! Spalenie Jisoo było tylko widowiskiem?!

- Nie, jednak między tymi obiema sytuacjami... One nie są podobne.

- Wytłumacz mi w takim razie, czym one się od siebie różnią? No czym?!

- Jisoo nigdy nie kochałem. - Nie wierzył w to, co usłyszał. Nie wierzył. - Po prostu spędziłem z nim noc, po tym, kiedy mnie odepchnąłeś.

- Wmawiasz mi, że to moja wina?!

Chanyeol zignorował krzyczącą omegę, przewracając tylko oczami.

- Kocham Kyungsoo. Podobnie jak szczeniaka, dlatego...

- Dlatego co?

- Poczekam, aż urodzisz i dopiero wtedy...

- Dopiero wtedy pozwolisz na moją śmierć, tak?! Dopiero wtedy, jakiś ty łaskawy!

Alfa milczał, powoli potwierdzając domysły omegi.

Znienawidzony | ChanBaekWhere stories live. Discover now