20.

1.2K 117 19
                                    

Baekhyun przełknął ślinę, przestraszony. Ale nawet ten racjonalny strach nie spowodował jakiejkolwiek reakcji jego organizmu.

Młoda omega nadal pragnęła nie swojej alfy. Nadal chciała być dotykana nie przez nikogo innego niż przez przyjaciela połączonego z nim wilka.

Ledwo powstrzymywała skomplenia, kiedy Jongin, wcale nie w erotycznym geście, gładził jego kolana.

Chciał, aby alfa przesunęła dłoń choć o odrobinę wyżej.
Pragnął, aby mężczyzna dotykał go więcej, i więcej.

Jednak kim byłby jego alfa, gdyby nie przerwał, frustrując Byuna?

- Odsuń się od niego. - Polecił Kaiowi, podchodząc do tej dwójki. - I zamknij się w sypialni, idź na spacer, cokolwiek.

Jongin spojrzał na przyjaciela, potakując krótko.

- Chyba rozumiem. - Powiedział, mrużąc oczy. - Myślisz, że on tego chce? - Zapytał nagle, prychając cicho.

Nie zwracał uwagi na słuchającą go omegę, ta się teraz nie liczyła. Jongin miał ważniejsze myśli, nie zdanie Byuna, a jego godność, już i tak wystarczająco zranioną.

Park pokręcił głową, ostrym spojrzeniem tasując stawiającego się Kima.

- Nie obchodzi mnie to.

Kai prychnął, nie przerywając kontaktu z Byunem. Posunął się dalej. Ale bynajmniej nie po to, by ulżyć Byunowi. Jedynie po to, aby wkurzyć i tak miotającego ogień z oczu Parka.

- Żartujesz sobie? - Zapytał, odwzajemniając morderczy wzrok przyjaciela. - Znowu go wykorzystasz, usprawiedliwiając się szczeniakiem? - Pytał, mocno łapiąc za udo ciężarnego wilka.

- To nie leży w twoim interesie, nie interesuj się ty...

Baekhyun nie mógł być cicho. Nie mógł, bo cierpiał, pragnąc zaznać znanej przyjemności, znanego dotyku alfy.

Swojej alfy.

Jedynie swojej alfy.

- Jongin, proszę, wyjdź. - Powiedział cicho, pewnie patrząc na Kaia. - Wszystko jest dobrze.

- Jesteś pewny?

- To mój alfa, zadba o mnie. - Przegryzł wargę, nie patrząc na wspomnianego. - Potrzebuję tego, proszę, wyjdź.

Kim skinął głową, odchodząc, smutny, jak nigdy dotąd.

***

- Przepraszam, że to tyle trwało. - Powiedział szybko, bez pośpiechu podchodząc do leżącego na wygodnej pościeli Byuna.

Ten skinął głową, tak odpowiadając. I nie zrobił nic więcej, wracając do bezmyślnego wpatrywania się w okno.

Chanyeol usiadł obok, przyglądając się nagiej omedze. Podobała mu się, to oczywiste.

Pulchne pośladki, duże uda. Dodatkowy kilogram, a nawet dwa. Baekhyun mimo to pozostał piękny. Kręcił Parka, jak ciężko mu to było przyznać.

- Powiedz coś. - Zarządał. - O czym myślisz? Nienawidzisz mnie? Co ze szczeniakiem? Jak się czujesz? - Pytał. - Baekhyun, omego, powiedzże coś! - Podniósł głos, dziwnie teraz kruchy i zraniony.

- Wszystko jest w porządku. - Usłyszał.

- A twoje blizny? - Nie chciał wiedzieć, ale desperacko potrzebował usłyszeć głos omegi.

Musiał, bo wewnętrzna alfa już cierpiała, czego on nie mógł znieść.

Musiał.

Musiał zobaczyć śliczne, ufne oczy. Poczuć drobne ramiona na barkach i czuć różany zapach. Nie tłumić pragnienia ucałowaniu kuszących warg, po prostu to robiąc. Spędzić każdą z przyszłych minut na czułym, intymnym zajęciu.

- Sam zobacz.

Spojrzał. Stare blizny dobrze się goiły, jednak ich miejsce zajmowały nowe. Blade, niekiedy w odcieniu pudrowego różu, delikatne.

Przyglądał się im wszystkim. Tym na udach, brzuchu. Tym w okolicach pośladków i pod nimi. Tym przy czułych sutkach.

Alfa był pewny, nawet więcej niż pewny, że nie on jest twórcą oznaczeń własnej omegi. Ale nikt inny nie dotknąłby Baekhyuna w taki sposób.

Jedynym rozsądnym wytłumaczeniem było tylko pożywienie. A Byun niewiele jadł. Czasem mięso, porcje zieleniny, gęste kasze, miód i...

Mieszankę uspokajających ziół. Mieszankę, która kontrolowała jego ciało, z umysłu wyrzucając sprzeczne, niespokojne myśli.

Zanim Chanyeol zdążyłby pomyśleć, wewnętrzny wilk już mu to uświadomił.

Winnym wszystkiego był on. Kurwa, winnym wszystkiego był on!


Znienawidzony | ChanBaekWhere stories live. Discover now