35.

1K 96 80
                                    

Sekundy.

To one dzieliły Baekhyuna od zniszczenia więzi łączącej go z alfą. To one dzieliły Chanyeola od dotarcia na miejsce, przybycia do boku swojej omegi.

Baekhyun się nie wahał.

A Chanyeol nie potrafił unormować biegu, kiedy ból zawładnął jego ciałem.

***

Młoda omega nie wiedziała, że to ostatnie tchnienia jej organizmu. Była przygotowana na zupełnie nowe życie, chciała zacząć wszystko od samego początku. Nie przeszkadzał jej brak kojącego głosu wewnętrznej omegi i brak najmniejszej jej obecności.

Omega cieszyła się, bo, cholera, nareszcie była wolna. Całkowicie wolna, już nienależąca do władczej i okrutnej alfy. Cieszyła się, splamionymi krwią dłońmi uciskając jeszcze bijący narząd.

Miała wielkie plany i zupełnie nowe marzenia. Z dala od rodzimej watahy, rodziców, Chanyeola.

To miał być zupełnie nowy początek dla Byun Baekhyuna.

***

Jongin nie potrafił uspokoić pulsującego z przerażenia serca.

- Niepokoję się. - Powiedział otwarcie, dziwiąc się, dlaczego towarzysząca mu beta jest spokojna. - Boję się o niego, boję! - Krzyknął, pozwalając, aby emocje rozsadziły jego ciało.

Zaniósł się szlochem, padając na marmurową posadzkę kolanami. Histerycznie łkał, próbując w jakikolwiek sposób uspokoić wewnętrzną, przerażoną alfę.

- Mam dość tej niepewności. - Kontynuował, myśląc, że wyznanie strachu cokolwiek w ich sytuacji zmieni. - Dlaczego nie mamy pewności, czy oni w ogóle żyją?! Dlaczego moje serce nie może się uspokoić, co?! - Płakał, wpatrując się w betę spojrzeniem pełnym strachu i gniewu. - Pozwoliłeś na to! - Obwiniał wilka. - Wszystko to jest twoją winą, twoją!

Sehun zgodził się z tym, wcale nie zaniepokojony stanem alfy. Pozwolił na miotający jego ciałem szloch i obwinianie swojej osoby, wiedząc, lub chcąc wierzyć, że to uspokoi przystojną alfę.

- Jest to moją winą. - Potwierdził. - Owszem, mogłem pozwolić Baekhyunowi umrzeć tutaj, na ziemiach obcej mu watahy. Mogłem. - Przyznał. - Jednak...

- Jednak?

- Jednak postanowiłem spełnić jego nieme pragnienie i pozwolić mu odejść. - Tłumaczył. - Jestem pewny, że nie zrobi nic, co by pomogło mu uwolnić duszę. Jest to zbyt bolesny proces. I ponadto straszliwie krwawy. - Wzdrygał się. - Obawiam się nawet, że ze względu na tragiczny stan psychiczny Baekhyun najzwyczajnie w świecie by tego po prostu nie przeżył. - Szczerze się przeraził.

Kim szybko pokręcił głową, równie szybko odganiając z oczu łzy.

- Nie może umrzeć. - Powiedział cicho. - Baekhyun... Baekhyun na to nie zasługuje, nikt nie zasługuje!

- Nie umrze. - Przekonywał go Sehun. - Nie zasługuje. - Potwierdził. - I to się nie stanie. - Mówił powoli. - Wątpie, aby w ogóle zdołał o tym pomyśleć. Nie mógł usłyszeć tego w żadnej watasze, nie mógł tego przeczytać. Legenda mówi...

- Co mówi?

- Tylko księżyc mógłby mu to wyjawić. A do pełni zostały trzy dni, nie ma na to szans.

Jongin uwierzył. Zyskał nadzieję, że omega do której się tak przywiązał przeżyje.

Jednak Sehun od początku kłamał. Kłamał, bo sam napomknął Byunowi o sposobie, wiedząc, że ten sam wybierze najlepsze rozwiązanie.

***

Wolnym, drżącym krokiem zbliżył się do drobnego, zakrwawionego ciała. Nie był gotowy na stwierdzenie śmierci już nie swojej omegi, jednak w końcu musiał to zrobić.

Pochylił się, słysząc coś, co pobudziło do życia wszystkie jego członki.

Baekhyun jeszcze żył. A Chanyeol chciał na zawsze utrzymać te życie.

Wraz z ostatnim czystym oddechem Byuna Park wgryzł się w jego szyję, znacząc go swoim.

Na powrót złączył ich dusze.

Dla życia omegi.

Dla omegi.

Znienawidzony | ChanBaekWhere stories live. Discover now