34.

982 88 24
                                    

Już wiedział. Musiał przegrać z własną omegą.

Musiał przegrać, bo spodziewany rozpad jego zniszczonej terrorem Parka duszy nie nastąpił. Musiał przegrać, bo nawet przy słabym teraz słuchu zdołał usłyszeć charakterystyczne tylko dla jego alfy wycie. Musiał przegrać, bo już czuł i wiedział, że ta jest blisko, coraz bliżej.

Wziął wdech, starając się opanować słone, ciepłe łzy płynące po jego zmarźniętych policzkach. Wziął wdech, opanowując chęć zniszczenia samego siebie, własnymi pazurami.

Lecz to nic nie pomogło. Baekhyun miotał się po gładkiej powierzchni jaskini, w konwulsjach błagając opatrzność o zmiłowanie i uczynienie go wolnym. Bo tak bardzo pragnął być wolnym. Tak bardzo.

Tak bardzo, że nawet nie kontrolował ponownej wilczej przemiany, obsesyjnie drąc własną sierść na pierści. Tak bardzo, że nie przestał nawet wtedy, kiedy białe futro połyskiwało bordową krwią, tracąc na urodzie. Tak bardzo, że coraz mocniej szarpał za delikatną tkankę, chcąc wyrwać sobie i serce.

Tak bardzo. Cholera, tak bardzo.

Opadał z sił, jednak dzięki własnej, tylko sobie złożonej obietnicy, nie zaniechał czynów, wykonując je tylko słabiej i jeszcze boleśniej. Jednak z radością znosił ten ból, ciesząc się, ze ten towarzyszy mu w kulminacyjnym momencie jego młodego życia.

Szarpał dalej, nawet na sekundy nie przestając. Ciepłe mięśnie kurewsko doskonale rozchodziły się pod wpływem jego ataków, a umysł czerpał z tego najprawdziwszą satysfakcję.

Szarpał dalej, pysk podnosząc w kierunku pełnego księżyca. Tylko ten miał prawo być świadkiem zakończenia marnej imitacji egzystencji i zaznania upragnionej wolności Baekhyuna. Tylko ten miał prawo zakończyć żywot młodej omegi, tak okrutnie potraktowanej przez znienawidzoną przez nią alfę. Tylko ten miał prawo spowodować nagły koniec, ulżyć potrzebującemu pomocy wilkowi. Tylko ten, jednak sam księżyc się do tego nie kwapił.

Być może chciał pozyskać kolejną z pięknych gwiazd, pozwalając Byunowi na jego upragnioną śmierć. Być może, wbrew legendom, nie miał wiele wspólnego ze śmiercią cudownych omeg.

Być może.

***

Wiedział, że każda z krótkich, pojedynczych sekund ma wprost ogromną wagę, dlatego co raz przyśpieszał i przyśpieszał. Nie zachowywał się ludzko, w tym momencie jego umysłem i ciałem wilka kierowała skrywana w najgłębszym jego zakamarku bestia.

Bestia, której gniew, rozdrażnienie, złość dodawały energii. Bestia, która już teraz nie biegła do omegi po to, aby ją uratować, lecz po to, aby powstrzymać ją od samobójstwa, samej czyniąc honory doprowadzenia jej do śmierci, własnymi pazurami.

Bestia, która im szybciej biegła, tym szybciej stawała się słaba. Bestia, która już nie potrafiła się skutecznie obronić, która własnymi atakami raniła tylko i wyłącznie siebie, i której z pozoru delikatny cios wewnętrznej alfy Chanyeola odebrał wszystkie siły, wyniszczając ją doszczętnie.

Bestia, która raz na zawsze straciła prawo bytu, pozostawiając Parka wolnym.

Wolnym.












A/N

Moje Zbereźniki!

Lubię ten rozdział i podoba mi się, jak Baek wyrywa sobie serce. A Wam?

"Rzeczywistość" to nowy ChanBaek na moim profilu, royal au i okropny Baek. Polecam.

sic_cus

Znienawidzony | ChanBaekWhere stories live. Discover now