Zacisnął powieki, uśmiechając się smutno. Cierpienie bezlitośnie rwało jego serce, na strzępy, kolejny już raz. Gładził wypukły brzuch, szukając ukojenia. I bez przerwy wpatrywał się w drogę za oknem, bo wciąż miał nadzieję.
Wciąż miał nadzieję. Jego alfa wciąż żył, czuł to.
Wciąż miał nadzieję.
***
Skurcze zaczęły się przedwcześnie, podświadomie czuł, że to nie jest na nie czas. To nie był kluczowy miesiąc, szczeniak powinien jeszcze spokojnie w nim dojrzewać. Jego wewnętrzna omega miotała się w spazmach, a jednak on zachował spokój.
Nie śpiesząc się i nie panikując przygotowywał sobie kąpiel, wiedząc, że ciepła woda pozwoli mu zrelaksować ciało, a także uspokoić niespokojną wewnętrzną omegę. Nie panikował, czując subtelnie wilżącą się bieliznę. Nie panikował, w myślach odliczając minuty dzielące pojedyncze skurcze.
Panikować zaczął dopiero wtedy, kiedy po jego nagich już udach spłynął lepki, zielonkawy płyn, a jego majtki chłonęły coraz to częstsze krople krwi.
Krzyknął, wołając wszystkich. Krzyknął, bojąc się o życie swojego szczeniaka. Krzyknął, przerażony.
Krzyknął, tracąc przytomność.
***
- Jego stan jest krytyczny, za nic w świecie nie możemy go wybudzać.
- A szczeniak? - Beta spojrzała na lekarza z niepokojem. - Bez pokarmu nie przeżyje nawet dziesięciu godzin, umrze z głodu. Nie ma w watasze karmiącej omegi, musimy...
- Muszę kierować się zdrowym rozsądkiem. Wybudzę omegę, stracimy ich oboje. Jeśli nie wybudzę...
- On sam odbierze sobie życie, nie potrafiąc uspokoić duszy po kolejnej stracie szczeniaka.
- Zaopiekujemy się jego omegą, nie martw się tym.
Sehun pokręcił głową, odganiając z oczu łzy.
- Jest nadzieja. - Zaczął cicho. - Wybudźmy go, nakarmi szczeniaka. Sam przywoła tu alfę, wiem o tym, jestem tego pewny.
- Nie mogę się na to zgo...
- Wtedy umrą wszyscy, cała ich trójka. - Przerwał. - To jedyna szansa. Jedyna, rozumiesz?
Medyk skinął głową.
Wybudził omegę.
***
Spojrzał na trzymanego przez babkę jego alfy szczeniaka, uśmiechając się delikatnie. Jego dłonie drżały, a dusza puchła, od towarzyszących mu emocji, od szczęścia, od smutku, od bólu. Przez nieobecność alfy.
Zaczął płakać, mocząc policzki i rękaw koszuli łzami, zasłaniając dłonią twarz.
Miał go. Miał przy sobie szczeniaka. Miał go.
Jego maleństwo. Jego pociecha. Żywy dowód na uczucie łączące alfę i omegę.
***
- Seungho. - Zaśmiał się, łapiąc trzylatka za jego maleńką dłoń. - Słuchaj mamusi, w porządku?
- Mama!
- Bądź grzecznym alfą. Grzecznym wilczkiem, dla tatusia, tak?
- Dla tatusia!
***
Przygotowywał kolację, przez otwarte kuchenne okno doglądając syna. Widział, jak zmęczony zabawą z energicznym czterolatkiem był dziadek jego przeznaczonego, widział to.
Nie zareagował. A jednak, gdyby to uczynił, jego serce nie drżałoby teraz w strachu, a głos nie uwiązłby w gardle. Rzucił się na ratunek synowi. Był szybki.
Ale nie tak szybki jak doskonale znana mu alfa.
Doskonale znany mu alfa, trzymający jego syna w ramionach. Ich syna, dowód ich miłości.
- Chanyeol?
- Baekhyun.
Wrócił. Jego alfa wrócił. Po prawie pięciu latach wrócił.
Żyli obaj. I jeśli dalej żyć będą, to zawsze razem, a nigdy oddzielnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/189623274-288-k485044.jpg)
YOU ARE READING
Znienawidzony | ChanBaek
FanfictionZ każdym dniem bowiem młodzi członkowie stada nienawidzili się mocniej, pokazując to w otwarty już sposób. Jednak z każdym dniem czuli się też zupełnie inaczej. Specjalnie powodowali kłótnie, zaczepiając siebie wzajemnie. Cieszyli się z atencji, na...