Czuł się dziwnie. Sam nie wiedział, co się akurat dzieje i dlaczego jego od pewnego czasu agresywna względem niego alfa jest dziś wyjątkowo spokojna. Ale nie chciał, żeby było inaczej.
Spokojny Chanyeol był czymś, o czym wystraszona omega od dawien dawna marzyła. Pragnęła, aby zachowanie połączonego z nią wilka diametralnie się zmieniło. I tak się stało.
Ale musiał być tego powód. A Baekhyun miał go już niedługo poznać.
***
Jedli, milcząc. Byun od pewnego czasu nie mówił już nic, niezdolny do tak ogromnego wysiłku. Niezdolny był nawet do przełknięcia kolejnej porcji pieczonego w miodzie mięsa, czując, jak te obleśnie zalega w jego żołądku.
Przygotowane specjalnie dla niego posiłki nie dość, że odbierały mu apetyt, to jeszcze powodowały nieustanną bezsenność i ciągłe krwawienie.
Nienormalne, ale niegroźne, jak to stwierdziła znająca się na medycynie tutejsza alfa. Stwierdziła jeszcze, że przyrost wagi ciężarnego jest w normie, dlatego nie ma się o co martwić.
Ale Baekhyun czuł inaczej. Wiedział, że z nim i z jego ukochanym maluszkiem dzieje się coś strasznego. Coś, co może powodować tylko jedno.
Śmierć.
- Co?
- Kazałem ci zjeść do końca. - Powtórzył alfa, patrząc na zdezorientowaną omegę z nikłym uśmiechem. - Nie będę się powtarzał.
Baekhyun uśmiechnął się słabo, zapuchniętymi od płaczu oczami spoglądając na prawie pełny talerz.
- Nie potrafię zjeść więcej. - Powiedział cicho, z odrazą wpatrując się w bordowe liście nieznanej mu rośliny. Z trudem opanował odruch wymiotny, krzywiąc się tylko. - Nasyciłem się, dziękuję.
- Omego.
- Alfo, nie. - Powtórzył, nieco ochrypłym głosem. - Nie zjem, nie każ mi tego robić. - Wykrztusił, odsuwając od siebie sałatkę.
Zamknął oczy. Był niemal pewny, że Chanyeol ukarze go za odmowę. Ukarze, policzkując, czy co gorsza, stając się katującym go bez wytchnienia, przez resztę dnia i nocy, tyranem.
A ten tylko zbliżył usta do policzka omegi, delikatnie go całując. Tak samo delikatnie złapał podbródek Byuna w dłoń, nakazując mu otworzyć oczy. I gdy tylko ten to zrobił, alfa zbliżyła się dziwnie bliżej, chcą skosztować ust swojego naznaczonego.
Ale nie mógł. Baekhyun bowiem kichnął, czując łaskoczący go w nos, duszący zapach innego. Innej omegi.
Innej, spędzającej czas z jego alfą. Innej, intymnie ten czas spędzającej.
***
Jongin tylko pokręcił głową, śmiejąc się żałośnie.
- Nienawidzi cię. - Powiedział cicho, patrząc na przyjaciela z odrazą. - A ja się mu wcale nie dziwię. - Wyznał.
- Co ty możesz o tym wiedzieć.
- Więcej niż ci się wydaję. - Zignorował prychnięcie Parka. - Wiem więcej i rozumiem więcej. I wcale się nie dziwię, dlaczego rodzima beta aż tak bardzo tobą gardzi.
- Nie obchodzi mnie żaden tutejszy wilk, obojętne to dla mnie.
Kim wiedział, ze Chanyeol kłamie. Czuł to i widział to w zachowaniu przyjaciela.
- Ach tak? - Prychnął, siłą woli opanowując chęć mordu. - Tak?
Pytana alfa tylko skinęła głową, zaplatając dłonie na balustradzie ganku.
- Tak. - Powiedziała pewnie, prostując się. - Oczywiście, że tak. - Powtórzyła, biorąc pełny wdech.
Wypuściła go z sykiem, wpatrując się w punkt daleko przed sobą.
A Kai zaśmiał się sztucznie, równie sztucznie chichocząc.
- Myślałem, że ta ciemnoszara omega jest ci więcej niż obojętna. - Wykrzywił twarz w dziwnym grymasie. - W końcu spędzasz z nią nie tylko dnie, ale też i noce.
A/N
Moje Zbereźniki!
Musicie mi zaufać, wiecie? Zdaję sobie sprawę, jak to wygląda, ale wszystko jest już zaplanowane.
Rozdzialiki pojawiają się rzadziej, ale nie zapomniałam o Was. Tak samo jak moje depresyjne stany emocjonalne nie zapomniały o mnie.
Ubierajcie się ciepło, zimno już. I czapki, koniecznie!
sic_cus
![](https://img.wattpad.com/cover/189623274-288-k485044.jpg)
YOU ARE READING
Znienawidzony | ChanBaek
FanfictionZ każdym dniem bowiem młodzi członkowie stada nienawidzili się mocniej, pokazując to w otwarty już sposób. Jednak z każdym dniem czuli się też zupełnie inaczej. Specjalnie powodowali kłótnie, zaczepiając siebie wzajemnie. Cieszyli się z atencji, na...