12.

1.4K 101 21
                                    

- Myślisz, że wszystko jest okej? - Chanyeol spojrzał na poddenerwowanego przyjaciela. - Nie chciałem go skrzywdzić.

- Głupi jesteś.

Park nie odpowiedział, nerwowo kaszląc. Przyglądał się ciemnemu niebu, ciesząc się, że akurat dzisiejszej nocy nie ma obowiązku patrolowania terenu watachy.

- Gdzie on teraz jest? - Zapytał, irracjonalnie chcąc mieć Baekhyuna przy sobie. - Gdzie go zabrali? - Zasypywał Kima gradem pytań, jednocześnie bojąc się odpowiedzi na nie.

- Nie chcesz tego wiedzieć...

- Kai, cholera. - Warknął, mrużąc oczy w złości. - Gdzie jest moja omega?!

Młodsza alfa tylko westchnęła. Mężczyzna nie patrzył na przyjaciela, nie chcąc powodować u tego złości i niepotrzebnej agresji. Wiedział, gdzie znajduje się omega, jednak wiedział też, że zdradzenie miejsca jej pobytu jest niebezpieczne. Niebezpieczne dla Chanyeola.

- Proszę cię. - Zaczął. - Daj mu odetchnąć, najpewniej jest przestraszony i nie chce cię widzieć.

- Jest moją omegą.

- Którą powinieneś szanować! - Krzyknął, nie mogąc znieść władczości przyjaciela. - Chanyeol, cholero! Nikt nie kazał wam być razem, to była tylko twoja decyzja. Przestań traktować go jak winnemu wszystkiemu, skoro jedynym winnym jesteś ty!

- Jedynym winnym jestem ja?

- Ty! - Oskarżył. - Naznaczyłeś go i zapłodniłeś pomimo wszystko. Jasne, to jedyne rozwiązanie, aby się do ciebie przekonał, ale kurwa, to nie działa!

Park westchnął, opadając na twarde krzesło na werandzie domu przyjaciela.

- Co ja mam zrobić? - Zapytał sam siebie. - Muszę go pilnować, nie chcę, by kolejny raz stracił mojego szczeniaka...

- Chanyeol...

- To go zniszczy. - Kontynuował. - Jest zbyt młody, aby docenić macierzyństwo. Jest zbyt młody, aby nagle dowiedzieć się, że przez wszystkie poronienia może stać się jałowym. Musi urodzić, cholera, musi!

- Nic nie musi!

- Musi! - Krzyknął. - Watacha go zagryzie, jeśli... - Głos mu się załamał, a on sam zamknął oczy, nie potrafiąc nawet myśleć o śmierci swojej omegi. - Musi, musi, musi. - Powtarzał.

- Chanyeol...

- Nie, Kai. - Wziął wdech, uspokajając się. - Nie zrozumiesz. Nie wiesz i ja też nie wiem, jak dbać o zbuntowaną omegę. Nie wiem, czego potrzebuje ani czego może chcieć. Wiem tylko, czego potrzebuje mój szczeniak i co powinienem robić, aby zadbać o ich bezpieczeństwo.

- Kochaj go.

- Mówisz, jakby to było nad wyraz łatwe! - Wstał, chwiejąc się lekko. - Uczucia nie są ważne, ważne jest tylko jego bezpieczeństwo.

Jongin nie rozumiał. Prychnął, mając w pamięci chwilowy zanik myślenia przyjaciela i ślady na zbyt pięknej omedze. Siniaki i otarcia.

- Więc uważasz, że jest bezpieczny z tobą? Tym, który go bije, gwałci i robi inne karygodne i niegodne alfy rzeczy?

- Nie biję go. Dostał w policzek, za znieważenie alfy, to normalne.

Jongin prychnął, lustrując sylwetkę wyższego.

- Czyżby? - Zapytał. - Dostał siedem świętych razy? Czy może naliczyłeś aż dwanaście, tak jak za zdradę brata?

Park w myślach odliczył do czterech. Jego własny przyjaciel obwiniał go o wszystko, a tego nie potrafił znieść.

Nie był potworem, chciał tylko nauczyć własną omegę szacunku.

- Cztery. - Odpowiedział w końcu. - Omega za znieważenie alfy dostała cztery policzki.

- Och.

- Tak mnie nauczono.

- Jest u Minseoka, alfy równej tobie.

Chanyeol długo się nie zastanawiał. Baekhyun był jego omegą, jego własnością, jego miłością.

Biegł.

Znienawidzony | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz