15.

1.3K 113 8
                                    

Kiedy się obudził, nic nie było tak jak powinno. Słońce nadal nie wstało, pościel obok była zbyt zimna, a niepotrzebny przewiew zbyt orzeźwiający. Z początku nie mógł nigdzie dostrzec swojego naznaczonego, jednak po sekundach odnalazł zarys sylwetki i usłyszał niepokojące go dźwięki.

Naga omega siedziała na skraju łóżka, cicho płacząc. Drżała, kurcząc ramiona. Nie narzuciła na siebie ani skrawka materiału, przez co co raz kichała.

Chanyeol nie miał pojęcia, czy zrobił i powiedział coś nie tak, czy skrzywdził ciało Byuna, czy to zwyczajna histeria spowodowana ciążą. Jednak nie miał zamiaru od tak, po prostu, zostawić wilka, który poprzedniej nocy naprawdę dokładnie pokazał przynależność i szacunek jemu, alfie.

Powoli wstał, podchodząc do chłopaka. Klęknął przed nim, okrywając go kocem.

- Wszystko dobrze? - Zapytał cicho, nadal nie pozbywszy się ostrej chrypy. - Baekhyun, omego?

Ten odwrócił głowę, nie chcąc patrzeć w oczy znienawidzonej alfie.

- Nie nazywaj mnie tak. - Poprosił cicho, nie chcąc słyszeć nic.

Nic, co mogłoby pogłębić jego stan. Stan dziwnej euforii i zadowolenia z życia u boku alfy. Stan bliski uczuciu wczorajszego spełnienia. Ten stan, którego nie chciał doświadczać.

- Baekhyun. - Park powtórzył, nierozumiejąc reakcji młodego wilka. - Skrzywdziłem cię? - Pytał. -  Zraniłem twoją omegę? Szczeniaka? Czujesz bóle?

I gdy nie miał już dostać odpowiedzi, zrezygnowany, lekko musnął płatek ucha drobnej omegi. Wiedział, że to ten delikatny fragment, przez pieszczoty którego uparty Baekhyun wykona każde polecenie alfy.

- Powiedz mi. - Zarządał. - Powiedz.

I nie wiadomo, czy to ton jego głosu, czy delikatne jak płatki kwiatów w maju muśnięcia jego ręki skłoniły ku temu omegę, ale Baekhyun rozpłakał się silniej, słabymi ramionami obejmując ramiona alfy.

- Nie odchodź. - Poprosił. - Nie zostawiaj mnie, alfo. Nie zostawiaj.

***

- Jesteś gotowy? - Zapytał kolejny już raz, chcąc wyruszyć.

Jednak nie mógł tego zrobić bez kolejnego zapewnienia, że wszystko z jego szczeniakiem i omegą go noszącą jest w porządku.

Dlatego cierpliwie czekał na skinienie łba prześlicznej białej omegi, która w podzięce za otrzymywaną opiekę dodatkowo wtuliła nos w jego futro.

Park był wdzięczny naturze, za uspokojenie ciężarnego połączonego z nim wilka i jego delikatne teraz usposobienie. Wiedział, że taki stan rzeczy nie potrwa długo, a odmiana zachowania, niczym załamanie pogody, może przyjść znienacka.

Ale wolał cieszyć się spokojem i błogim uczuciu pseudoszczęścia, niż niemal nie zagryźć własnej omegi. Bo wiedział, że Baekhyun byłby zdolny zdenerwować go nawet do takiego stopnia.

- Uważajcie na przejście na granicy z drugą watachą. - Ostrzegł ich jeszcze przywódca. - Zapach noszącej omegi jest zbyt delikatny, aby ktoś go poznał. Jednak twój zapach, jako broniącej alfy, Chanyeol, jest zbyt mocny, aby ktokolwiek was zignorował. Miejmy nadzieję, że nie będziesz musiał bronić własnej omegi.

- Jednak gdyby to nastąpiło...

- Tak. - Lay powoli skinął głową. - Masz pozwolenie na zabicie. Wszystkich, co do jednego. Aby tylko Baekhyun był bezpieczny.

Znienawidzony | ChanBaekOnde histórias criam vida. Descubra agora