28.

1K 102 72
                                    

Siedział na podłodze, pozwalając sobie na płacz. Nie miał do tego powodu, alfa nie zadał mu ran, ale sama jego obecność powodowała niepokój i strach w omedze.

Park Chanyeol nie krzyknął, ani kolejny raz go nie uderzył. Nie spojrzał na omegę, całkowicie obojętnie proponując mu jedzenie.

Jednak ta płakała.

Byun po prostu nie potrafił poradzić sobie ze świadomością własnej, nieubłagalnie zbliżającej się śmierci. Nie chciał umierać. Najzwyczajniej w świecie chciał żyć.

Chciał uwolnić się od tyrana, chciał w końcu od tego piekła odetchnąć. Chciał przeżyć choć jedną radosną chwilę i się nie bać. Chciał pokazać, że zasługuje na dbającą o niego alfę i chciał pokazać, jaką mógłby być dobrą matką.

Nie prosił o wiele, prawda? Więc dlaczego ktoś, kto miał być przy nim zawsze, mimo jego niezgody na to, tak po prostu porzuca go akurat teraz? Dlaczego skazuje go na cierpienie, kierując się własnym egoizmem?

Dlaczego wszyscy wokół pozwalają na to, nie widząc w tym nic złego? Dlaczego przywódca przyzwolił na podróż, najpewniej wiedząc jak to się zakończy? Dlaczego nie zatrzymał go w watasze, pozwalając umrzeć na kolanach matki?

Baekhyun nie wiedział. Jednak sam sprawca, od zawsze i na zawsze znienawidzony przez niego alfa, wiedział.

Chodziło tylko o Chanyeola, o nikogo innego. Chodziło tylko o zadowolenie alfy, tak jak zawsze. Była ona o wiele wyżej w społecznej hierarchii i miała o wiele więcej praw. O wiele więcej dawała, dlatego krucha i kompletnie niesamodzielna omega była zbyteczna. Nawet tam, gdzie od zawsze był jej dom.

***

Nie interesował się zapłakanym Baekhyunem, nadal siedzącym na panelach. Nie interesował się noszonym przez niego szczeniakiem, myśląc o innym.

Wyszedł, kierując się zapachem Kyungsoo. Miał ochotę na odwiedziny rodzimego wilka, dlatego to zrobił, nie dbając totalnie o nic.

Pochłonęło go intymne zajęcia, które w zbyt krótkim czasie zbyt mocno polubił.

- Obiecałeś mu kiedyś, że wasz szczeniak nie straci życia. - Usłyszał. - Więc dlaczego nie dotrzymujesz słowa?

Zachichotał, twarz wtulając w pachnące dziczyzną włosy omegi. Chciał zamaskować słodki zapach Baekhyuna, nadal wyczuwalny przez jego ostry węch.

- Dlaczego o to pytasz, Kyungsoo? - Zapytał, przypatrując się rumianemu wilkowi. - Sam tego chciałeś, nie pamiętasz?

- Nie pragnąłem śmierci szczeniaka. - Usprawiedliwił się ten. - Chciałem jedynie, abyś pozbył się własnej omegi. Tej, której nie kochasz. - Mówił dalej. - Tej, z którą nigdy nie chciałeś być połączony. Tej, która nie jest mną. Nie robisz tego dla mnie, robisz to dla nas. - Przypomniał, mlaszcząc mokrymi od pocałunków ustami. - Dla naszego wspólnego życia. - Dodał, zaraz składając na nienależących do niego ustach krótki pocałunek.

Alfa zachichotał, dziwnie rozczulony. Nie przywykł do takiego rodzaju słodkości, nie przywykł do manipulacji sobą. Baekhyun taki nie był. I dlatego Chanyeol we wszystko wierzył, zafascynowany innością.

- Tak będzie prościej. - Powiedział lekko. Za lekko. - Jego śmierć... Jego śmierć rozwiąże wszystko, co mnie przy nim trzyma. Nie zależy mi na szczeniaku, nie zależy mi na nim, zależy mi na tobie. - Szeptał. - Tylko na tobie.

Kyungsoo roześmiał się radośnie, zadowolony z osiągniętego celu.

- Bądź moją alfą. - Kusił. - Posiądź mnie, uczyń ze mnie twoją omegę.

Chanyeol nie potrafił odmówić.

***

Wtedy Baekhyun poczuł pierwsze bóle.

Znienawidzony | ChanBaekWhere stories live. Discover now