Rozdział 4

2.6K 226 136
                                    

- Nie dotykaj mnie! - warknął Czarny Kot odpychając ręce swojej partnerki i stając gwałtownie na równe nogi.

Dziewczyna jak przystało na rasową superbohaterkę zachwiała się lądując na tyłku i krzywiąc lekko z bólu. Cała tylna część jej ciała wciąż była obolała po wcześniejszym bliższym spotkaniu z chodnikiem.

Blondyn zagubiony spojrzał na nią, a potem na swoje dłonie nie dowierzając w to co przed chwilą zrobił.Słyszał w swojej głowie dziwny szum potęgowany pulsującym w skroni bólem.

Mimo to... Jak mógł odepchnąć Biedronkę? Przecież zawsze udało mu się znosić swoje napady w jej towarzystwie. Jego całe ciało wciąż drżało.

Coś było nie tak z tym złoczyńcą. Jego emocje były... o wiele bardziej intensywne niż w przypadku zwykłej ofiary akumy. O wiele bardziej mroczne. Nie potrafił ich do końca zrozumieć.

Coś się zmieniło, jednak Czarny Kot nie wiedział po prostu co. Szybko rozważył w swojej głowie opcje jakie mu zostały i stwierdził, że idąc do Fu na pewno straci pierścień.

Musi poradzić sobie z tym sam. Spojrzał w zmartwione, niebieskie oczy. Po prostu musi.

- Kotku? - szepnęła widocznie spięta całą tą sytuacją Biedronka. Westchnął i z nie małym wysiłkiem wykrzywił usta w łagodnym uśmiechu.

- Przepraszam Kropeczko. Już... Już wszystko w porządku. - szepnął zachrypniętym, drżącym głosem i pochylił się, aby pomóc jej wstać.

Wahała się trochę i dopiero po chwili złapała jego dłoń.

Zrobiło mu się niedobrze. Spieprzył to wszystko. Co jeżeli... Jeżeli Biedronka straciła do niego zaufanie? Jeżeli też go opuści tak jak... Przełknął ślinę i przygryzł mocno krawędź suchej wargi.

Gdy niebieskooka stała już na nogach chciał zabrać swoją rękę, jednak dziewczyna nie pozwoliła mu na to stanowczo zaciskając swoje palce.

Spojrzał na nią zdziwiony.

- Co się z tobą dzieje? - zapytała cicho przykładając swoją wolną dłoń do jego policzka i ścierając czule ciemną maź. - Co to jest? Co jest tego powodem? Czy to... Czy to cię boli?

Zacisnął oczy czując jej dotyk. Jak niby miał jej odpowiedzieć na te pytania? Już i tak wystarczająco ją zmartwił tym co przed chwilą widziała. Gdyby dowiedziała się prawdy o tym jak działają ich miraculum prawdopodobnie czuła by się za to odpowiedzialna. Nie mógł na to pozwolić.

- Kropeczko... - szepnął wtulając brudną twarz w jej dłoń i chłonąc delikatne ciepło przebijające się prze cienki materiał jej stroju - Nie mogę ci powiedzieć. Nie teraz. Obiecuję, że wyjaśnię ci wszystko, gdy pokonamy Władcę Ciem.

- Więc to ma z nim coś wspólnego. - bardziej stwierdziła niż zapytała zaciskając swoje usta w drobną kreskę i myśląc nad czymś intensywnie.

Pierścień na palcu Kota zaczął pikać.

- Nie mogę zostawić cię samego w takim stanie! - zawołała w panice widząc, że blondyn poruszył się niespokojnie.

- Nic mi nie będzie. - złapał za jej dłoń i uprzejmie wyswobodził się z jej uścisku. - Wiem jak sobie z tym poradzić.

Wiedział, że powiedział za dużo widząc jej marszczące się brwi i gniewne spojrzenie.

- To nie pierwszy raz? - zapytała , chociaż wywnioskował, że doskonale znała już odpowiedź.

- Naprawdę muszę iść, Kropeczko. Porozmawiamy... Następnym razem. - obiecał odbijając się od swojego kija i wskakując na pobliski dom.

Przeskoczył parę budynków i na tym jego podróż się skończyła.

Zachwiał się z impetem przewracając na jeden z nich i boleśnie turlając po dachówkach, aby finalnie wypaść poza krawędź.

W ostatniej chwili rozłożył kij amortyzując nim upadek.

Wylądował w jakiejś wąskiej uliczce. Przynajmniej udało mu się oddalić od Biedronki. Nie musiała tego widzieć.

Czarna ciecz ponownie przysłoniła mu wizję piekąc nieznośnie w oczy. Pierścień zapikał ostatni raz.

Adrien Agreste upadł na kolana pozbawiony kija na którym się opierał . Dopiero teraz ból w jego głowie rozkręcił się na dobre skutkując pojawieniem się na twarzy blondyna paskudnego grymasu.

- Młody... Powinieneś z tym skończyć. - przez szum w jego głowie przebił się niewyraźnie głos Plagg'a. - Powinieneś oddać pierścień.

- Nawet ty jesteś przeciwko mnie ? - odpowiedział mu czując jakieś dziwne uczucie powoli ogarniające jego umysł.

- Adrien, ja chcę dla ciebie jak najlepiej. Nie mogę patrzeć jak się męczysz. - szepnęło nadzwyczaj poważnie kwami piskliwy głosem.

- Nie rozumiesz mnie tak jak i mistrz . Nikt mnie nie rozumie.  Myślicie, że coś będzie dla mnie lepsze,  a nawet nie weźmiecie pod uwagę moich uczuć.

Zamilkł nagle przykładając sobie dłoń do ust, a przed jego oczami stanęła twarz Libero.

Myślicie, że robicie dobrze, a nawet nie próbujecie dotrzeć do drugiej ze stron!

- Cholera. - mruknął opierając się plecami o ścianę jakiegoś budynku. Sięgnął palcami do kieszeni, aby wyciągnąć z niej trzy ampułki ze złotym płynem, które natychmiast opróżnił.

Przymknął oczy oddychając głęboko.

Szum w jego głowie ustał,  a ból na chwilę zmienił się w słabą migrenę.

- Przepraszam.  - szepnął cicho.

Plagg pokręcił głową.

- Przecież wiem, że to nie twoja wina młody. No, może trochę, bo jesteś cholernie uparty. - mruknęło stworzonko wzdychając z ulgą wyczuwszy, że kryzys został zażegnany.

Kwami podleciało do blondyna  i zwinęło się w kłębek na jego kolanie zasypiając.

Adrien delikatnie przełożył je do swojej kieszeni.

Przy okazji wyciągnął materiałową chusteczkę, którą przetarł rozmazaną po całej twarzy czarną substancję. Nie mógł tak wyjść przecież na ulicę .

Przejżał się w telefonie i kiwnął głową stwierdzając, że wygląda znośnie. O ile może było tak powiedzieć o osobie z podkrążonymi oczami i bladą cerą.

No cóż. W ustronnej alejce raczej nie znajdzie makijażystki, która sprawiłaby paroma machnięciami pędzelka  aby wyglądał jak nowo narodzony.

Miał tylko nadzieję, że nie trafi na jakiegoś paparazzi bo ojciec prawiłby mu niezłe kazanie.

Prychnął cicho. Dziedzic słynnego domu mody ledwo stojący na nogach. Pewnie od razu poszłaby w świat jakaś plotka o używkach lub inna dziwna historia.

Wstał z ziemi i spokojnym krokiem wyszedł z uliczki z nadzieją, że nikt nie rozpozna go w szarym tłumie.

Owity w ciemność [Miraculous FanFiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz